Żerowisko
-
- Chyba że któraś rozsieje feromony, wtedy pozostałe wrócą do gniazda w ekspresowym tempie, a przeważnie mają one tylko jedno wejście, które jest też wyjściem. Co oznacza, że jeśli nie zrobi się tego odpowiednio szybko, to jest się pokarmem dla kolejnego pokolenia larw.
-
– Czyli ktoś zadzwoni na gliny. Nie wydaję się to takie trudne. Ryzyko jest, ale chyba wolę się złapać za kradzież jajek niż napierdalać się z drabem.
-
- Możemy zacząć od czegoś innego, jeśli chcesz.
-
– Możesz jeszcze powiedzieć, na co tutaj wysyłacie żółtodziobów.
-
Podrapał się po głowie.
- Knury Mordercy. Zmutowany prosiak, coś jak krzyżówka świni i pająka. Mają zmienione kończyny i parę nowych, dobrze się wspinają, często czają się w zasadzce i skaczą z góry na ofiarę. Ale te trudniej znaleźć, prędzej one znajdują ciebie, więc to załatwimy przy okazji i lepiej weźmy się za Mrówy. -
– Knury co? Ja pierdole, to już te mrówki wydają się lepsze. Kiedy chcecie zaczynać?
-
- Nie przyjechaliśmy tu na wczasy, im szybciej nauczymy cię, co i jak, tym szybciej będziemy mogli się stąd zwijać. Zaraz któryś pójdzie szukać gniazda, ty pomóż rozbić obóz, nawet jak będziesz sobie zajebiście radzić, to zabawimy tu minimum tydzień.
-
— Tydzień? To w chuj długo, a szczególnie w takim miejscu.
-
- Rób postępy jak pojebany to może ogarniemy temat szybciej.
-
— Postaram się, ziomek. — odparł mu. — Dobra, rozbijamy ten obóz jak najszybciej.
-
I rzeczywiście, nie trwało to długo. Wraz z pozostałymi rozstawiliście namioty, przygotowaliście miejsce na ognisko, wypakowaliście broń, amunicję, pułapki, narzędzie i zapasy z samochodów. Jeden z towarzyszących ci ludzi zajął się wycinaniem okolicznych krzewów za pomocą maczety.
- Są trujące. - wyjaśnił ci Meksykanin, wskazując na rośliny. - Zjedzenie ich, napicie się naparu albo nawet wody, w której by się je namoczyło cię zabije. Ale zabija nawet dym, który powstaje, gdy się je spali, więc zawsze dla bezpieczeństwa je wycinamy. -
— I jeszcze nikomu nie przyszło do głowy wyrżnięcia Gniazda Tułaczy poprzez spalenie tych korzeni?
-
- Mało kto wie o Żerowisku. Jeszcze mniej wie o tych roślinach. A nawet gdyby ktoś z nas, którzy wiedzą o tym wszystkim, chciał w ten sposób zniszczyć Gniazdo, to po co? Robimy interesy ze wszystkimi, nikomu nie wadzimy. Jesteśmy niezbędni, nieważne czy karawanom kupców, łowcom niewolników, najemnikom, Z-Com czy lokalnym bandytom. Bez nas nie mieliby nic w promieniu kilkuset kilometrów co najmniej.
-
— No jak to po co? Wszyscy potruci i można łupić wszystko, co tam jest. Cała broń z Gniazda jest warta fortunę, a samochody, jedzenie i woda? Niejeden czarnuch by się ustawił do końca życia.
-
- Nie dasz rady łupić zbyt wielu frajerów, jeśli wcześniej wykończy cię pustynia. A gdyby ktoś był na tyle głupi, żeby spróbować, to inni, gdyby się o tym dowiedzieli, przyszliby nam z pomocą. Nie żebyśmy jej wybitnie potrzebowali.
-
— Wiesz, za czasów gdy ludzie żarli burgery, to w moim zawodzie potrzebny był zawsze plan B, a czasami nawet i C, więc jeżeli ktoś by szykował atak na Gniazdo i miał łeb na karku, to pewnie by coś wymyślił i może by mu się udało. Dobra, chuj z tym. Co teraz? Czekamy do jutra?
-
- O ile nic nie postanowi nas zeżreć w nocy to tak. Odpocznij, bierzesz drugą wartę.
-
— No to dobranoc.
Skoro ma brać kolejną wartę, to musi się zdrzemnąć w namiocie, aby przypadkiem nie kimnąć na warcie.
-
Gdyby się tak stało, ochrzan od wkurzonego Meksykańca byłby twoim najmniejszym problemem. Zwłaszcza przez to, że biorąc pod uwagę jego opowieści o tym, co tu żyje, najpewniej bylibyście martwi, nim nad Żerowiskiem wstałby świt. Tak czy siak, mężczyzna obudził cię w środku nocy, tak jak to ustaliliśmy.
- Ktoś później cię zmieni. - mruknął tylko i sam udał się na spoczynek. -
— Luz.
Przetarł oczy, ziewnął, rozciągnął się i stanął na warcie. Zajął miejsce przy ognisku, aby nie zmarzł. Hm… co tu robić podczas nudnej warty? Książki żadnej nie ma, Glocka nie będzie teraz czyścić, bo jak będzie musiał go nagle użyć to najwyżej sobie z palców postrzela, pogadać z nikim teraz nie ma. No chuj, posiedzi sobie i pomyśli trochę. Jak będzie go brało na spanie, to zrobi sobie z dziesięć, może piętnaście pompek, aby się rozbudzić.
-
//Czyli przewijamy do rana, tak?//
-
//Jaaa, dawaj. //
-
Warta, o dziwo, minęła ci spokojnie, choć kilka razy niemal zszedłeś na zawał, gdy dotarły do ciebie nocne odgłosy żyjących tu stworzeń. Ale przynajmniej pomogło ci to w utrzymaniu przytomności i dotrwałeś do momentu, w którym zmienił cię jeden z twoich kompanów. Zasnąłeś szybko, a nad ranem obudziło cię lekkie szturchanie butem.
-
— Co jest? — wyszeptał skołowany. — Pobudka?
-
- Jakbyś zgadł. - usłyszałeś znajomy głos lidera myśliwych. - Zbieramy się, trzeba zacząć łowy.