Diabelska Czeluść
-
Zamek-osada położony w centrum Verden i dawniej należący do Cesarstwa Verden. Zachowany w bardzo dobrym stanie, prowadzą do niego trzy drogi, a każda z nich zwieńczona jest wejściową bramą z opuszczaną kratą. Wysokie mury obronne widoczne są z daleka, ale nie mają żadnych dodatkowych walorów obronnych w postaci katapult czy balist, gdyż prawdopodobnie poprzedniego właściciela nie było na to stać. Tuż na samym wzgórzu ulokowane jest centrum zamku z licznymi wieżami zamkowymi pełniącymi funkcję mieszkalną, a na wschód od tego znajduje się kilka chat położonych nad jeziorkiem o skromnych rozmiarach.
W chacie umieszczonej na sam wschód, tej tuż pod murem, jest głębokie zejście w podziemia nazywane Diabelską Czeluścią (przez wzgląd na kiedyś żyjącego tam sukkuba), gdzie też pracowały gobliny i ogry wydobywając stamtąd wszelakie bogactwo naturalne od prostych rud żelaza po małe pokłady srebra, a nawet złota.
Otoczony głównie przez laski oraz pole uprawne.
Oprócz tego w zamku-osadzie znajdzie się:
- pomieszczenie przerobione na zbrojownie,
- lochy,
- stajnie nieopodal jeziora,
- spiżarnię w podziemiach wieży zamkowej,
- dwie baszty przy głównym wejściu,
- małą wysepkę na środku jeziorka z jednym drzewem,
//Znalazłem w necie taką mapkę//
-
Shimyra w porze nocnej znalazła się w okolicy zamku, a do niego zawitała pieszo uprzednio zostawiwszy Hakiego w obozowisku, który rozbiła półtora kilometra stąd. Stanęła przed główną bramą
-
//Akurat mam puste lochy//
-
Zamek wydawał się opuszczony, ale gdy chwilę postałaś pod bramą, ta zaczęła się otwierać. Uchyliła się na tyle, żebyś mogła wejść, ale nikt nie wyszedł ci na spotkanie, nikt też nie nawoływał ani nie zapraszał.
-
Też znalazł się obok zamku, a w pobliżu w dziuplach drzew ukrył swoje złoto na wypadek napaści. Tak zawsze robił jak nocował. Podszedł do głównej bramy i zobaczył, że jest otwarta i że stoi przed nią mroczny elf.
- Z drogi tchórzu! - Wszedł do środka z dobytym młotem bojowym i gotowy na przygodę. Jakie skarby tam czekają? -
Czemu brama otworzyła się sama? Czy to magia? Co jeśli miejsce jest przeklęte albo czekają tam bandyci? - zapytała Shimi samą w siebie w myślach. Szkoda, że jej rozmyślania prędko przerwała wizyta niespodziewanego gościa, krasnoluda o niezwykle dziwnym podejściu do podejrzanych miejsc i mroczna elfka nie zamierzała powstrzymać nieznajomego ani przejmować się jego obelgą. Drogą logiki wycofała się pięćdziesiąt kroków wstecz z nadzieją obserwowania poczynań lekkomyślnego, acz głupiego i odważnego, brodacza, a to wszystko z bezpiecznej odległości.
Nie wygląda jakby zamek należał do niego. - skomentowała w myślach. -
Gumir:
W środku było zaskakująco jasno, głównie dzięki rozstawionym na dziedzińcu, w pobliżu bramy i wzdłuż murów pochodniom. Dzięki temu zauważyłeś jakieś małe, kryjące się w mroku sylwetki, które przemknęły po murach.
- Łapajta go! - wydarł się nagle, a z mroku w światło rzucane przez pochodnie wybiegły wprost na ciebie cztery duże Gobliny. A właściwie Hobgobliny, jak zdałeś sobie sprawę, co jednak nie zmieniło twojej sytuacji, tamci wciąż na ciebie biegli, każdy w dość solidnej zbroi lamelkowej, z hełmem na łbie. Wszyscy zasłaniali się tarczami i wznieśli miecze, ale jeden znacząco wyprzedził pozostałych i nim tamci dobiegli, zdołał wykonać szeroki zamach znad głowy, którym celował prosto w twój czerep, a przed którym twoje nakrycie głowy raczej cię nie ochroni.
Arkanis:
I słusznie, bo gdy tylko Krasnolud zniknął w bramie, usłyszałaś jakieś okrzyki, niezbyt przyjazne. Nim jednak zastanowiłaś się, kto je wydał i o co im chodzi, zobaczyłaś na murach kilka Goblinów z łukami, które wycelowały w ciebie strzały. Co ciekawe, zdawali się dość niepewni na twój widok, ale pamiętałaś, jak ojciec wspominał ci o niedawnej wojnie, w której Mroczne Elfy podbiły państewko Goblinów, wyzyskując i niewoląc niemal całą jego populację. Możliwe, że te Gobliny uciekły przed Drowami lub słyszały wieści o ich podbojach i okrucieństwie, przez co zawahali się na chwilę. Ale tylko na chwilę. Po tym wystrzelili, szczęśliwie większość strzał chybiła, a jedna, która dotarła do celu, szczęśliwie odbiła się od twojego napierśnika. Dostrzegłaś jednak, że zielone pokurcze znów naciągają strzały na cięciwy i teraz mogą być o wiele celniejsi. -
Uderzył młotem w ostrze hobgoblina żeby zbić je z obranego kierunku swojej głowy.
- Może się jakoś dogadamy? Zapłacę wam, a wy będziecie robić dla mnie? - Spróbował przekupstwa. -
//Hobgobliny, nie Gobliny, to różnica. Ale to tak na marginesie. Przede wszystkim napisałem, że jeden z nich zdołał podbiec na tyle blisko, że wzniósł miecz, którym ma zamiar rozpłatać ci czaszkę i twoja postać ma na dobrą sprawę sekundy, żeby zareagować. Nawet zakładając, że zdoła w tym czasie wypowiedzieć całe zdanie, i że do mózgu Hobgoblina dotrą te słowa, to nawet gdyby chciał, nie zdąży już zatrzymać ciosu. Nie twierdzę przez to, że nie możesz spróbować ich przekupić, ale radziłbym jednak edytować post i najpierw pomyśleć o uniku lub sparowaniu ciosu, żeby na tym przygoda twojego Krasnoluda się nie skończyła.//
-
//Tak zrobiłem//
-
Udało ci się wykonać ten manewr, a przeciwnik cofnął się o krok, zrównując szyk z towarzyszami. Teraz miałeś cztery Hobgobliny przed sobą, bramę po bokach i niewielką szczelinę, którą tu wszedłeś, za sobą. Słyszałeś też świst strzał nad głową, więc zapewne i na murach ktoś był.
- Dobra. Dawaj. - odparł Hobgoblin, uśmiechając się paskudnie, prezentując ci przy tym komplet ostrych i brudnych zębów. - Teraz. -
Rzucił dwa szmaragdy w dziurawej sakiewce prosto w hobobliny, a sam uciekł przez szczelinę w bramie jak najdalej stąd korzystając z ich nieuwagi.
-
Shimi nie czekała aż kolejna salwa zaprowadzi ją prosto do grobu, co do krasnoluda, nie wydawał się wart więcej uwagi. Z pomocą magii pyłu mroczna elfka zmieniła się w pyłowego wilka, a w tej formie uciekła prosto do obozowiska, gdzie powinna zastać Hakiego.
-
// I już elegancko wjechało PTSD. //
-
// Poziom absurdu sięga wszelkich granic. Znikąd pojawia się pół ork marynarz i atakuje krasnoluda, którego nie zna stwierdzając, że pomoże hobgoblinom, których nie zna. Brakuje wam dobrego smaku//
-
// Na chuj tu przychodzicie? Macie trzy kontynenty do wyboru. Nikt z was nie napisał do mnie, żeby obgadać wizytę postaci. //
-
//No ciężko, żeby akcja poszła do przodu, jeśli nie ma Mistrza Gry. A tobie polecam znaleźć inny temat, bo powoli zaczyna mnie drażnić to, że każdy nowy musi znaleźć sobie kółko wzajemnej adoracji. Może jeszcze bym to akceptował, gdyby te posty wprowadzające miały sens, ale na te twoja już nie mam ochoty odpisywać.//
-
@gumir napisał w Diabelska Czeluść:
Rzucił sto monet w dziurawej sakiewce prosto w hobobliny, a sam uciekł przez szczelinę w bramie jak najdalej stąd korzystając z ich nieuwagi.
//Z tego co pamiętam, to w pierwszym poście napisałeś, że nie ma przy sobie żadnych monet, a dokładniej, że pochował je w dziuplach drzew, zanim przyszedł do zamku.//
-
//Załatwione //
-
Gumir:
Zwróciło to uwagę tylko jednego Hobgoblina, ale to wystarczyło, aby na ciasnej przestrzeni zatrzymać wszystkich. Dało ci to niezbędnych kilka sekund, aby uciec poza zasięg ich mieczy, ale słyszałeś za sobą, że cię gonią i że jest ich o wiele więcej. Na dodatek wokół zaczęły świszczeć strzały, posyłane przez łuczników na murach, póki co chybione.
Arkanis:
Kolejne strzały co prawda dosięgły już celu, ale w tej formie nie mogły zrobić ci większej krzywdy, dzięki czemu powróciłaś do obozowiska. Poza swoim jaszczurem zastałaś w nim dwa martwe zające, które ten musiał upolować, gdy cię nie było. Sam jadł trzeciego, nie zwracając większej uwagi na twoje pojawienie się. -
Uciekał jak najdalej, a po drodze zgarnął swoje złoto z dziupli i wyrzucił sto monet aby spowolnić pościg.
-
Nie byłeś pewien, na ile złoto pomogło, a na ile wrzuciłeś pieniądze w błoto, ale po około dwóch kwadransach szaleńczego biegu zdałeś sobie sprawę, że nie słyszysz już za sobą dźwięków pogoni, mogłeś więc w końcu przystanąć i złapać oddech.
-
Baldwin złapał głęboki oddech i dobywszy broni zaczął podróż do najbliższego miasta.
-
Gumir:
Tą drogą najbliżej było ci do Linest, Kasuss i Hammer. Nieco dalej leżały Nowe Gilgasz, Gilgasz i Imalin. Rzecz jasna były to wszystko miasta Cesarstwa, zawsze mogłeś nadłożyć drogi i udać się do innego państwa.
//To tak informacyjnie, w następnym poście napisz, do którego miasta dokładnie się kierujesz, a ja zacznę ci na miejscu. W zasadzie podróż między lokacjami powinna trochę trwać, ale że niewiele do tej pory zagrałeś, to przyspieszę cały proces.//
Taco:
Powróciłaś wraz ze swoim wojskiem w glorii chwały, jak na zwycięzców przystało, bez strat własnych, ale za to z łupami i niewolnicami. Jednak szybko zrozumiałaś, że nerwowa krzątanina w zamku nie była wynikiem radości z waszego powrotu, wszędzie kręcili się hobgoblińscy wojownicy, na murach roiło się od Goblinów, płonęły pochodnie. Po chwili zauważyłaś też, że kilku Hobgoblinów brakuje. -
Baldwin udał się czym prędzej do Kasuss. Podróżował głównym traktem i unikał bezdroży.
-
I w ten sposób dotarłeś na miejsce bez żadnych ekscesów i niespodzianek.
//Zmiana tematu. Zacznę.// -
Hobgoblina czym prędzej przekroczyła bramę i od razu zażądała wyjaśnień.
- Raportować! - krzyknęła do hobgoblinów. - Co tu się do kurwy nędzy działo? -
- No… Ten… - zaczął jeden z nich, gdy zdał sobie sprawę, że pozostali dyskretnie się ulotnili. - Przylazł jaki Krasnolud, nasi go złapać próbowali. Znaczy siem dalej próbujo, bo pobiegli za nim, ale jeszcze żaden nie wrócił… I… No ten. Chciał nas przekupić, ale my siem nie dalim.
W tym momencie sięgnął do kieszeni i wręczył ci dwa szmaragdy. Najwidoczniej nie był na tyle głupi, aby próbować ukryć je przed tobą.
- Była jeszcze jaka Drowka, ale Magii użyła i se zwiała zanim Krasnal spierdolił. Jej to nawet nie szukalim, bo i tak żaden by nic nie znalazł. -
Wzięła w dłonie i obejrzała dokładnie szmaragdy, po czym jeden zostawiła sobie, chowając do torby, a drugi oddała goblinowi. Wieść na temat intruzów zaniepokoiła przywódczynię, bo mogli oznaczać kłopoty.
- Chędożone włóczęgi. Wyślij jeszcze pięciu zwiadowców na Wargach niech przeszukają pobliski teren - oznajmiła do goblina i spojrzała na grupę łupieżczą. - Co jest? Rozładowywać łupy, świętować udany napad, lejcie alkohol, a kobiety w łańcuchy i poużywajcie sobie zanim wrzucimy je do lochu. - oznajmiła i sama skierowała się do swojej komnaty zamkowej. -
Tamten zasalutował niedbale i ruszył przekazać rozkazy, po drodze chowając do sakwy otrzymany kamień szlachetny. Jako że dopiero co wrócili, byli gotowi do drogi. Jeźdźcom niezbyt to pasowało, mieli uganiać się nocą po lasach i bezdrożach za kimś, o kim właściwie nic nie wiedzą i nie są nawet pewni, czy tego kogoś złapią, gdy inni będą korzystać z zasłużonych łupów wojennych. Ale rozkaz to rozkaz, więc posłusznie opuścili zamek. Reszcie nie trzeba było wiele powtarzać, zmniejszono nieco warty na murach, aby inni również mogli wziąć udział w zabawie, a ta rozpoczęła się dość hucznie.
- Szefofo! - usłyszałaś za sobą, gdy znalazłaś się już niemal w swojej komnacie. -
Shimi przybrała na powrót swoją pierwotną postać i wsiadła na raptora. Nie oglądając się za siebie ruszyła prosto do Nowego Gligasz.
-
- Co jest? - zapytała.
-
Arkanis:
I tak też się stało.
//Podobnie jak Gumir, niewiele zagrałeś tą postacią, więc żeby to zrekompensować od razu zacznę ci na miejscu, zamiast kazać czekać, aż tam dotrzesz.//
Taco:
Tym, który cię zawołał był Shagosh. Wśród wszystkich Hobgoblinów ten uważany był za weterana, który naprawdę wiele przeżył, a to, w połączeniu ze sporymi jak na przedstawiciela swej rasy rozmiarami, sprawiało, że był nieformalnym liderem wszystkich innych Hobgoblinów w twojej bandzie. Z tego też powodu to właśnie on pilnował zamku pod twoją nieobecność.
- Stond było widać, jak siem wiocha fajczy. - powiedział, zagajając temat, bo szybko przeszedł do konkretów: - Inni też pewnie widzieli. Co zrobim jak Cesarskie przyjdo? -
Przyjrzała się hobgoblinowi i zamyśliła na chwilę.
- Niby zamek daje nam duże szanse obrony, ale nie wiem jakich sił możemy spodziewać się po Cesarskich. - odpowiedziała próbując wybrać właściwe rozwiązanie w głowie. - Najlepiej byłoby to miejsce puścić z dymem, przedtem zabrać z kopalni co się da, a potem wyruszyć pod Czarną Górę. Po drodze moglibyśmy złupić wioski, a wtedy… - przerwała na chwilę, po czym dodała. - Jako wędrowna horda mielibyśmy przewagę. Niewolników sprzedalibyśmy na Nirgaldzie, bo i tak jest po drodze. - skończyła przedstawianie dalszych poczynań. -
- Za mało nas, żeby siem obronić, ale za dużo, żeby nikt nie zauważył, że przełazimy przez całe Verden. Jak nas złapio gdzie w polu, to też mogiła.
-
- Dałbyś radę ściągnąć tu ochotników, jeśli otworze portal do Czarnej Góry i spowrotem? - zapytała, choć to mogło być ponad jej siły to nikt jeszcze nie powiedział na jak długo ma ten portal otworzyć i że może się wzmocnić przed wszystkim.
-
- To trza by było w miastach poszukać jakich najemników czy bandziorów, bo do państwa Orków za daleko, żeby tam wojaków szukać… Potrafi to w ogóle? Te portal?
-
- Znasz jakieś miasta, które są bogate w tych najemników, o których mówisz? - zapytała i od razu skonfrontowała. - Zawsze mogę spróbować otworzyć portal do miasta. Wziąć ze sobą kilku żołnierzy i poszukać najemników bądź bandziorów, a potem zakupić parę miksturek i wrócić.
-
- Byłem kiedyś w Gilgasz, ale słyszałem też o Kasuss i Nowym Gilgasz. W każdym większym mieście niby można jakich znaleźć, ale nie każdy by chciał z nami wojować pewnie.
-
- W takim razie pięciu jeźdźców niech się przygotuje. Postaram się otworzyć portal do Kasuss. Tam spróbujemy pozyskać tylu najemników ile się da. - oznajmiła plan działania.
-
- A jak nie zadziała? - zapytał, maszcząc czoło. - Nigdy siem szefofa chyba do jakiego miasta nie teleportała Magią?
//I tu w zasadzie chciałbym do siebie dodać, że rzeczywiście twoja postać nie da rady otworzyć wrót na taką odległość.// -
- Cholera… - powiedziała. - Wyruszałybym do Kasuss wargiem i zostawiła wam golema. Ty natomiast zostałbyś, żeby pilnować, a także sprawować tu piecze pod moją nieobecność. Może udałoby mi się wrócić ze zgrają najemników.
-
- Da siem zrobić, Ale jakby nas kto napadł, to chłopy walczyć bedo. Tylko jak źle co pójdzie, to spierdalać bedo chcieli, a ja ich nie powstrzymam.
-
- A ty? Dałbyś radę udać się do Kassus i zwerbować ilu się da? - zapytała, bo z jednej strony zajęłaby się wypadem sama, ale jak przyjdzie co do czego to szefowa we własnej osobie może okazać się jedyną personą zdolną powstrzymać tych idiotów od ucieczki na widok wrogiego wojska.
-
- Trza mi wzionć troche chłopów do obstawy, zapasy na drogę i złoto. Jedni będo chcieli robić za łupy dla nas, inni wolo złoto. Albo będo chcieli łupy, ale zanim zaczno, to wezmo złoto. No, ale ta, załatwiłbym. Kogo konkretnego bym miał brać?
-
Z jednej strony nie chciała powierzać swojego złota, bo przecież obaj należą do szajki bandyckiej, więc są lichej reputacji, a z drugiej może to okazać się najlepsze na ten moment. Hobgoblinka zamyśliła się przez chwilę odpowiedziała.
- Ile złota ci potrzeba, ale bez przesady? - zapytała, a chwilę potem odpowiedziała na pytanie. - Wszystkich oprócz orków, czyli: centaury, gnolle, gobliny, hobgobliny, minotaury, styricy. Może nawet ludzie chętni zasmakować bandyckiego życia i nie mający skrupułów przed rabowaniem własnej rasy. - doprecyzowała poszukiwanych ochotników. -
Pokiwał głową za każdym razem, gdy wymieniałaś kolejnych potencjalnych kandydatów.
- Ogarnie siem. A ile? Ni wim. Co lepsiejsi, to siem będo lepiej cenić. To wtedy ściongne albo dużo słabych, albo mało dobrych. To wtedy jak szefofa uważa, ale mniej niż pinćset to bez sensu. -
- To lepiej sciagnij trochę tych i trochę tych. Dostaniesz tysiąc dwieście złotników. - odparła, a z trudem przychodziła jej myśl rozstania się z taką kwotą. Liczył się każdy grosz zwłaszcza przy małych zyskach ze złupienie wioski. Przygotowała sakiewkę, po czym dodała na koniec.
- Weź ze sobą pięciu jeźdźców wargów. - Kiwnęła głową do żołnierzy na znak, że mają udać się z Shagoshem do Kasuss. -
Tych tu nie było, pod twoją komnatą zagadnął cię jedynie Hobgoblin, ale na pewno przekaże rozkazy komu trzeba, ruszanie w taką misję w pojedynkę to raczej kiepski pomysł.
- Tera? - upewnił się, przypinając sakiewkę do pasa. -
- No najlepiej jak najszybciej. - odpowiedziała hobgoblinowi, jednak dopowiedziała po chwili. - Ale możesz pochędożyć trochę, napić się, przygotować i najpóźniej jutro wyruszyć.