Diabelska Czeluść
-
- A jak nie zadziała? - zapytał, maszcząc czoło. - Nigdy siem szefofa chyba do jakiego miasta nie teleportała Magią?
//I tu w zasadzie chciałbym do siebie dodać, że rzeczywiście twoja postać nie da rady otworzyć wrót na taką odległość.// -
- Cholera… - powiedziała. - Wyruszałybym do Kasuss wargiem i zostawiła wam golema. Ty natomiast zostałbyś, żeby pilnować, a także sprawować tu piecze pod moją nieobecność. Może udałoby mi się wrócić ze zgrają najemników.
-
- Da siem zrobić, Ale jakby nas kto napadł, to chłopy walczyć bedo. Tylko jak źle co pójdzie, to spierdalać bedo chcieli, a ja ich nie powstrzymam.
-
- A ty? Dałbyś radę udać się do Kassus i zwerbować ilu się da? - zapytała, bo z jednej strony zajęłaby się wypadem sama, ale jak przyjdzie co do czego to szefowa we własnej osobie może okazać się jedyną personą zdolną powstrzymać tych idiotów od ucieczki na widok wrogiego wojska.
-
- Trza mi wzionć troche chłopów do obstawy, zapasy na drogę i złoto. Jedni będo chcieli robić za łupy dla nas, inni wolo złoto. Albo będo chcieli łupy, ale zanim zaczno, to wezmo złoto. No, ale ta, załatwiłbym. Kogo konkretnego bym miał brać?
-
Z jednej strony nie chciała powierzać swojego złota, bo przecież obaj należą do szajki bandyckiej, więc są lichej reputacji, a z drugiej może to okazać się najlepsze na ten moment. Hobgoblinka zamyśliła się przez chwilę odpowiedziała.
- Ile złota ci potrzeba, ale bez przesady? - zapytała, a chwilę potem odpowiedziała na pytanie. - Wszystkich oprócz orków, czyli: centaury, gnolle, gobliny, hobgobliny, minotaury, styricy. Może nawet ludzie chętni zasmakować bandyckiego życia i nie mający skrupułów przed rabowaniem własnej rasy. - doprecyzowała poszukiwanych ochotników. -
Pokiwał głową za każdym razem, gdy wymieniałaś kolejnych potencjalnych kandydatów.
- Ogarnie siem. A ile? Ni wim. Co lepsiejsi, to siem będo lepiej cenić. To wtedy ściongne albo dużo słabych, albo mało dobrych. To wtedy jak szefofa uważa, ale mniej niż pinćset to bez sensu. -
- To lepiej sciagnij trochę tych i trochę tych. Dostaniesz tysiąc dwieście złotników. - odparła, a z trudem przychodziła jej myśl rozstania się z taką kwotą. Liczył się każdy grosz zwłaszcza przy małych zyskach ze złupienie wioski. Przygotowała sakiewkę, po czym dodała na koniec.
- Weź ze sobą pięciu jeźdźców wargów. - Kiwnęła głową do żołnierzy na znak, że mają udać się z Shagoshem do Kasuss. -
Tych tu nie było, pod twoją komnatą zagadnął cię jedynie Hobgoblin, ale na pewno przekaże rozkazy komu trzeba, ruszanie w taką misję w pojedynkę to raczej kiepski pomysł.
- Tera? - upewnił się, przypinając sakiewkę do pasa. -
- No najlepiej jak najszybciej. - odpowiedziała hobgoblinowi, jednak dopowiedziała po chwili. - Ale możesz pochędożyć trochę, napić się, przygotować i najpóźniej jutro wyruszyć.
-
Pokiwał głową kilka razy, odwrócił się na pięcie i odszedł, aby skorzystać z zasłużonego odpoczynku przed nadchodzącą wyprawą.
-
/Można kontynuować? Ale tak, że minęło troche czasu/
-
//Pewnie, tylko podrzuć mi kartę tej postaci w prywatnej wiadomości i daj trochę czasu, żebym rozplanował co i jak, bo muszę przypomnieć sobie, co tu się działo.//
-
Shagosh w pełni zasłużył sobie na funkcję twojej prawej ręki, którą zresztą nieformalnie piastował, dzięki swojemu autorytetowi wśród Goblinów i Hobgoblinów. Za zdobyte fundusze przyprowadził do zamku tylu najemników i zabijaków, ilu tylko zdołał zebrać. Dwa tuziny Goblinów stanowiły przydatne urozmaicenie twojej armii, ci bowiem poza krótkimi mieczami dysponowali przede wszystkim łukami i kołczanami pełnymi strzał, co pozwalało ci teraz związać wroga walką na dystans, a nie tylko rzucić przeciwko niemu całą armię we frontalnej szarży i liczyć, że przeżyje na tyle dużo twoich wojowników, że pokonają wroga. Tyle by było jednak w temacie Zielonoskórych, służenie pod Goblinem, a do tego kobietą, było zapewne uwłaczające dla Orków, a i innych chętnych tego typu brakowało. Znaleźli się za to inni. Oddział dwudziestu konnych przybył do Verden aż z Dzikiego Pogranicza, chcąc zarobić na życie jako żołnierze fortuny. Różnili się trochę od zwykłych ludzi, których spotkałaś, ale tak długo, jak byli w stanie dobrze walczyć, było ci to obojętne. Dosiadali małych, ale za to wytrzymałych i zwinnych koni, każdy miał jednego wierzchowca i jednego zapasowego konia. Poza tym mieli też lekkie skórzane pancerze, włócznie, małe tarcze, szable, pełne strzał kołczany i łuki refleksyjne. Całości dopełniał jeden zwykły człowiek z Verden, uzbrojony w dwa sztylety i krótki miecz, bez pancerza. Shagosh zapewniał, że był doskonałym zwiadowcą, skrytobójcą, złodziejem i włamywaczem, ale to się jeszcze okaże. Jeśli się nie sprawdzi to będzie przynajmniej czym wyżywić Wargi. Nie była to wielka armia, ale znacząco wzmacniała twoje siły. Poza nimi za resztę złota Hobgoblin kupił też zaopatrzenie na podróż. Oraz dał ci znać, że jakiś Olbrzym na czele własnej bandy Goblinów ma również do was przybyć, ale został w tyle. O ile nie spróbuje przejąć władzy nad całą tą hałastrą dla siebie, to będzie stanowić spore wsparcie.
Wysyłając w międzyczasie jeźdźców Wargów na przeszpiegi po okolicy, dowiedziałaś się, że spory kontyngent cesarskich wojsk, wsparty pocztami okolicznych rycerzy, zmierza w waszym kierunku. Co prawda nie masz pewności, czy to ekspedycja karna, mająca odbić fortecę i się was pozbyć, ponieważ w okolicy przebiega ważny szlak, który Cesarstwo wykorzystuje do szybkiego przemieszczania wojsk z miejsca na miejsce (a robi to ostatnio dość szybko, tocząc walki na kilku frontach), ale opuszczenie tego miejsca lub ufortyfikowanie go nie zaszkodzi. Tak czy siak, twoi podwładni i nowoprzybyli rekruci czekali teraz, aż coś im powiesz i miałaś przeczucie, że od tego zależy, w jakim nastroju ruszą za tobą. I czy w ogóle to zrobią. -
Magister przybył pod wschodnią bramę osady usłyszawszy o bandzie goblinki, która tutaj urzęduje. Alchemik zapragnął przyłączyć się do jakiejś bandy, dzięki której mógłby zarobić nieco grosza. Znalazłszy się pod bramą na swym wielblądzie i w towarzystwie golema dał o sobie znać.
- Wpuśćcie mnie. Przybywam zaoferować wierne ostrze.- powiedział metaforycznie. -
//W sumie to tego nie doprecyzowałem w poprzednim poście, ale możemy uznać, że wszyscy nowi najemnicy (w tym gracze) są przed bramą, bo Goblinka nie zdecydowała się ich jeszcze wpuścić czy coś. Tak czy siak, czekamy na nią.//
-
Krodol czekał przed główną bramą z młotem w dłoniach. Olbrzym przybył tutaj zawiązać sojusz z taką jedną goblinką tymczasem niecierpliwiąc się czekaniem na otwarcie bramy, Krod zaczął odczuwać głód alkoholowy, oby jego rozmówczyni miała co nieco.
-
//Dalej czekamy, ale tym razem wyjątkowo nie na mnie.//
-
//Po takim czasie nie liczyłbym na odpis Taco//
-
//Tak jak mówiłem, zaczekajmy do niedzieli. Przyjadę wieczorem do domu na urlop i jeśli do tego czasu nie da odpisu, postaram się jak najlepiej wcielić w jego postać i będę kontynuować tu wątek dla wszystkich chętnych.//