Koszary Straży Miejskiej
-
Skorzystał z faktu, że i tak musiał dopalić papierosa przed podejściem do Mściwoja, by dopracować w głowie plan. W sumie nad propozycją Stonka nie było co się nawet zastanawiać - dobry strażnik i zły strażnik jest w końcu klasykiem z pewnego powodu. Problem polegał bardziej na tym, że Jeremy wyglądał mniej na dobrego strażnika, a bardziej na bardzo smutnego niewyspanego strażnika, więc wejście w rolę zajęło mu trochę czasu. Przejechał przez włosy ręką, splunął trochę na napierśnik i otrzepał porządnie uniform, zanim dokończył fajkę i dodał ją do jednej z dziesiątek leżących pod murem wypalonych stert.
- Dobra, wiesz co robić Posterunkowy - kiwnął Stonkowi głową po czym zaczął człapać do przodu żwawym, pewnym siebie krokiem. Zatrzymał się dopiero przed Mściwojem, uderzając wpierw bokiem prawej stopy o lewą, by zdobyć jego uwagę, a potem boleśnie dłonią o czołu w najporządniejszym salucie, na jaki było go stać - Sir, czy jest jakiś problem z Posterunkowym Filipem, sir? -
Zastępca straży spojrzał na was z gniewnym wyrazem twarzy.
- Problem? Problem to można mieć jak chce się szczać podczas bitwy w zbroi płytowej. To jest, kurwa, porażka. - powiedział nie ukrywając swoich emocji co do aktu bezczelności, do których posunął się szeregowy Filip. - Jebany, to nie jest jego pierwszy raz. Swoją drogą mało, że to nie jest pierwszy raz. To już trzeci raz w tym tygodniu. Bez żadnego wytłumaczenia przychodzi najebany. - powiedział przedstawiając wam w zwięzły sposób sytuację Filipa, na co sam pijany mężczyzna zaczął coś bełkotać pod nosem.
- Panie kapitanie to się wyklepie! - powiedział szeregowy i czknął, nie jeden, nie dwa, a dokładnie trzy razy. -
“Kaptanie, zgłaszamy się z Jeremim na ochotników. Dobry wizerunek straży to obowiązek każdego z nas.” wychrypiał Stonko i zasalutował niechlujnie. “Weźmiemy młodego na rześki spacer, ocucimy, urządzimy pogadankę umoralniającą i weźmiemy z nami na patrol coby się nie pałętał.” Stonko co prawda nie wiedział w jakim wieku jest Filip, rozpoznawanie oznak wieku u innych gatunków zawsze sprawiało mu problem, ale był on na pewno młodszy od Jeremiego, a poza tym miał krótszy staż
-
Energicznie kiwnął głową na słowa swego towarzysza.
- Sir, że tak powiem, łańcuch jest tylko tak silny jak, bez obrazy Szeregowy, jego najsłebsze ogniwo. Wysłanie go na samemu wartę w takim stanie byłoby zagrożeniem nie tylko dla niego samego, ale całego miasta. Naprawdę, ja i Stonko bylibyśmy bardziej niż szczęśliwi, by tutaj Panu pomóc, sir - powiedział, stale utrzymując idealnie wyprostowaną postawę wraz z salutem. Jego wzrok, jak zazwyczaj w czasie rozmów z przełożonym, skupiony był nie tyle na Mściwoju, co przestrzeni gdzieś na lewo od jego głowy, coby nie spotkać przypadkiem oczu zastępcy kapitana. -
//Klaus i Jurko nie dostali odpisu dla siebie.//
-
Jurko & Klaus
Mężczyzna słysząc, że podejmiecie się zabicia trolla jedynie przeczesał kilka papierków i wyciągnął kilka formularzy.
- Trolla tak? - prychnął do siebie. - Nie powiedziałbym, że to troll, ale tak musieliśmy go nazwać w dokumentacji. Nie wiadomo, czym dokładnie jest bestia z ogłoszenia, a obecnie nikt nie przeżyłby konfrontacji z nią, aby opowiedzieć. - oznajmił niezbyt zachęcająco. - Ale wiedźcie, że mości panujący nam komendant zwiększył nagrodę z siedmiuset do ośmiuset złotników, a także my w straży zrobiliśmy zrzutkę, wyjdzie z jakieś dziewięćset złotników. - próbował zachęcić dwójkę poszukiwaczy przygód z użyciem złota.Jeremy & Stonko
- HĘ?- odpowiedział jedynie na wasz widok zastępca kapitana straży. Widać, że zaskoczyła go dwójka strażników, która po raz pierwszy decyduje się pomóc pijaczynie. Mściwój spojrzał na wszystkich kolejno pokutnym wzrokiem, a następnie przeszedł do swojej standardowej kwestii.
- Byleby tego obszczymura kapitan straży nie zobaczył. Macie minutę na opuszczenie koszar. - powiedział. Znany był z tego, że zawsze piecze dwie pieczenie na jednym ogniu, a skoro pozbył się problemu to ruszył w stronę swojego biura, żeby zatrzymać się po ledwie pięciu krokach i dać do zrozumienia, że to nie jest jego ostatnie słowo.
- Jeszcze raz zobaczę pijane Filipa, a wy razem z nimi dostaniecie tydzień karceru. - pogroził palcem i kontynuował chód. -
Jurko
Najwidoczniej zlecenie będzie bardziej skomplikowane, skoro to, na co polują, nie tylko nie jest trollem, ale również niewiadome jest to, czym konkretnie ma być bestia z ogłoszenia. Pocieszające w tym wszystkim wydawało się to, że ze zlecenia dwójka awanturników miała uzyskać 900 sztuk złota, a więc solidną zapłatę. Tylko, że nie było to szczególnie pocieszające dla Jurko, który jedynie spojrzał niemrawo na Klausa, pozostawiając mu ostateczną decyzję co do tego, czy rzeczywiście podejmą się tego zlecenia.
-
Klaus Il Spazzio
Wygnaniec skrzyżował ręce, patrząc na mężczyznę z góry spojrzeniem swojego jedynego oka. Jego klina rozpłatała już trzewia wielu wrogów, czymże był kolejny, którego krewz zrosi glebę Złotej Doliny? Zaś z sumą 900 złotników mógłby chociaż przez dłuższą chwilę żyć tak, jak przystało na jego osobę. Prawdziwy dach nad głową i prawdziwa strawa na stole zamiast zmęczonego podróżą śpiwora i pomyjów w przydrożnej karczmie.
— Możesz zapewnić mości panującego nam komendanta, że wrócimy tutaj z głową bestii, czymkolwiek ona jest. — Odpowiedział, bez krzty zawahania w swych słowach.
-
Postura Jeremy’ego rozlóźniła się natychmiastowo po tym, jak Mściwoj się obrócił tylko po to, by wrócić do stania na baczność, kiedy ten groził strażnikom palcem. Po raz kolejny dokonał bolesnego zderzenie swojej dłoni z czołem.
- Ta jest, sir, zajmiemy się tym, sir! - wyrzucił z siebie i, by dać zastępcy jeszcze jeden pokaz swej pracowitości, od razu rzucił się do trzymania Filipa pod ramieniem, człapiąc swym ikonicznym rześkim krokiem ku bramie wyjściowej koszar.
Tak szybko, jak twarz mężczyzny znalazła się poza polem widzenia swojego przełożonego, pojawiły się na niej wszelkie oznaki zmęczenia, jakie wywołało na nim odgrywanie posłusznego strażnika. Czuł potrzebę znalezienia się poza koszarami tak szybko, jak to tylko możliwe, by móc spokojnie zapalić i przedyskutować dalszy plan działania ze Stonkiem. -
Jeremy & Stonko
W czasie, kiedy dwójka strażników przytakiwała kapitanowi straży, ten zdążył zniknąć z pola widzenia za drzwiami swojego biura. Problem był z szeregowym Filipem, który zaczął coś bełkotać.
- Jebać gwardię miejską! Jebać! CHWDGD chuj w dupe gwardii miejskiej- krzyczał na całe koszary najebany szeregowy Filip wymachując głośno rękami w nieskoordynowanym amoku pijackim.Jurko & Klaus
- Miło to słyszeć. - odpowiedział kapitan straży zadowolonym tonem, w którym czuć było udawane emocje, jakby dwójka poszukiwaczy przygód miała wrażenie, że mówi to już nie pierwszy raz i nie pierwszej grupie gotowej zabić potwora. Mężczyzna wyciągnął z szuflady biurka mapę okolicy i otoczył w pętle obszar wokół wschodniego mostu przecinającego rzekę.
- To obszar grasowania trolla, a raczej potwora. Tam zaczynają się i kończą zaginięcia od prostych myśliwych po całe karawany handlowe. Jednego jesteśmy pewni. To nie są buntownicy ani dezerterzy, wykluczyliśmy dawno również bandytów. - oznajmił kapitan straży. -
“Trzepnąć młodego, Jeremi?” Stonko spojrzał na kolegę pytająco. Jego podejście do dydaktyki było raczej nieskomplikowane. “Jakoś go trzeba ocucić żeby się w ogóle dało rozmawiać.”
-
Ledwo wyraz twarzy Jeremy’ego przekształcił się z godnej pochwały determinacji w zmęczenie, a już został zastąpiony przez niepokój, gdy tylko do wampira dotarły krzyki Filipa. Przyglądając się setkom różnych rozwiązań w przeciągu sekundy, rzucił się do akcji, zanim w jego głowie uformował się jeszcze w pełni jakikolwiek plan - ręka mężczyzny wystrzeliła nagle w kierunku ust Filipa, starając się złapać go za język i powstrzymując go od zamknięcia ust. Nie zwracając zbytniej uwagi na stan swoich gryzionych palców, rozejrzał się nerwowo po okolicy, sprawdzając, czy zastępca kapitana zdążył oddalić się wystarczająco daleko, nim dotarły do niego okrzyki młodzika.
-Um, co? - obrócił się do Stonka, dopiero teraz rejestrując fakt, że ten się odezwał - Oh, ta, jasne. Weź, zabierzemy go tylko najpierw z koszar, zanim coś jeszcze odpierdoli.
Mówiąc to zaczął już iść w kierunku bramy, ciągnąc za sobą młodego za język, szukając wolną ręką papierosa w swojej torbie. -
Jurko
Pokiwał głową, spoglądając raz jeszcze na mapę. Wiedział już, gdzie mają szukać trolla lub przynajmniej gdzie mogą znaleźć ślady jego aktywności. O ile nie obawiał się bandytów, bo z nimi miał już do czynienia sporo razy w swoim życiu, tak dezerterzy czy buntownicy, o których Jurko w zasadzie nic nie wiedział, mogliby stanowić poważniejszy problem, szczególnie gdyby mieli przewagę liczebną… zakładając, że mogą się tam pojawić zamiast potwora.
-- Buntownicy? O co z nimi chodzi? - zapytał kapitana straży.
-
Przysłuchałem się uważnie kolejnym słowom kapitana. Czyżby Komendant Złotej Doliny nie przez wszystkich był szczególnie mile widziany u władzy?
-
Jeremy & Stonko
Na całe szczęście kapitan zdążył się oddalić nim dotarły do niego krzyki. Jeremy dotarł z młodzikiem pod bramę prowadzącą do portu, a o dziwo pijany strażnik tylko raz się potknął o własne nogi, co w przypadku jego stanu jest niezwykle imponujące. W międzyczasie padły ze strony Filipa obelgi kierowane zarówno w stronę Jeremiego jak i całej gwardii miejskiej, jednak nie były one zbyt głośne, przypominając bliżej pijacki bełkot.
Jurko & Klaus
Kapitan zrobił się niemal cały czerwony na pytanie o buntownikach. Było widać, że to drażliwy temat, o którym nie tak łatwo rozmawiać, jakby się wydawało. Z tonem pełnym wściekłości mężczyzna przemówił.
- Jebani buntownicy, ale to zwykli bandyci z tą różnicą, że są finansowani przez innych włodarzy oraz wrogów komendanta, a także nieoficjalnie mówi się o rodzie Reinhauf. Wiecie, a może nie wiecie, ale Ród Reinhauf nie może rządzić doliną po utracie twierdzy Karaka
Kahrak oraz dwóm przyległym tam bastionom, dlatego władza jest w rękach miłościwie panującego nam komendanta. Nie podoba się to wszystkim, więc wrogowie komendanta ładują złoto w uzbrojenie buntowników, stąd mają oni lepszy sprzęt i nie mówi się o nich jako bandytach.- Mężczyzna przerwał wypowiedź, żeby nabrać powietrza w płuca i kontynuował. - Sprawa jest skomplikowana, a my mamy dużo roboty. Lasy nie są już tak bezpieczne, kiedyś eskorta skutecznie odstraszała byle chłopów i elfów uzbrojonych w miecze oraz łuki, ale dzisiaj, kiedy minotaur dostaje zbroję płytową i wielki topór dwuręczny na nic zdaje się eskorta, a część transportów ze Srebrnotoku przechwytywana jest przez buntowników. -
,Nie może rządzić czy tą władzę im odebrano?" Pomyślał Klaus, przypominając sobie postać Wulfgara, którego spotkali w karczmie.
Marny był z Reinhaufów ród, jeżeli władzę odebrał im byle jaki Komendant bez przodków, bez krwi. Marny był Wulfgar, jeżeli sam po swój miecz nie mógł się wybrać…
Ale teraz mało to obchodziło Klausa. Nie miał wiele do wyciągnięcia z tej scysji, choć jedna rzecz go interesowała.
— Kto przejął tą twierdzę? Karak a Khrak? — Zapytał, nie zmieniając tonu.
-
Kapitan straży podrapał się protezą po łbie i odpowiedział na pytanie.
- Jebani podziemni. To ogólne określenie na podziemne rasy: orkowie, gobliny, ale w głównej wiekszości skettowie, dzikie krasnoludy, kamiennej krasnoludy. Od chuja tego jest, ale tak jak mówiłem to głównie skettowie. - oznajmił rzeczowo kapitan straży, po czym jego dłoń powędrowała po figurkę przedstawaiającą osobnika nieznanej
rasy.
- Tak wyglądają skettowie. Występują tylko w Złotej Dolinie. Jebane podziemne abominacje. - wyrażał się w dalszym ciągu kapitan straży o abominacjach. -
Klaus spojrzał na przestawioną my figurkę z mieszaniną odrazy i zaskoczenia. Nie miał pojęcia, że tak… demonicznie wyglądające istoty zamieszkiwały tę z pozoru normalną dolinę.
— Coś szczególnego powinniśmy o nich wiedzieć? — Zapytał, przykładając dłoń do brody.
-
- Przeciętny mieszkaniec Złotobrzegu nie widział ich nigdy na oczy, a ma do nich najbliżej. To podziemna rasa, która woli przesiadywać w swoich jaskiniach. - powiedział komendant rzeczowo informując Klausa o ryzyku spotkania sketta. - To wszystko czy są jeszcze jakieś pytania? Obowiązki mnie wzywają.
-
Jurko
Fakt, że mieszkańcy Złotobrzegu są relatywnie blisko całych tych skettów, nie napawał Jurka optymizmem, a że dwójka najemników wiedziała tylko tyle, że skettowie wolą przesiadywać w swoich jaskiniach, nie poprawiał sytuacji. Młodzieniec chciał wierzyć w to, że Straż Miejska ma sytuację pod kontrolą odnośnie skettów, lecz w myślach pojawiała się inna teza - o niekompetencji Kapitana Straży Miejskiej, który naraża życie tych, których ma chronić. Może ten cały bunt ma jakiś sens? Nie dowie się tego, póki nie spotka buntowników.
Jurko spojrzał przez chwilę na Klausa. Raczej już nie zdobędą więcej informacji ze strony Kapitana, a jeśli będą chcieli to zrobić, to musieliby przybyć po wykonaniu zlecenia. A zapewne więcej informacji o buncie czy okolicy byłoby przydatne. Szczególnie, że podobno w tych okolicach mieszkał jego nauczyciel Magii Ognia, Rannick.
-- Nie, nie mamy więcej pytań. Bynajmniej nie ma ich z mojej strony. - odpowiedział na pytanie Kapitana.