Gospodarstwo na Równinie
-
Stała sparaliżowana, ale i nieco rozluźniona. Tak, wydawał się mądrzejszy od swojego kompana, ale czy znaczy to że nie był zwykłym bandytą…?
- Z… Znalazłam go niedawno, chwi-chwilę po waszym wyruszeniu. Ma jakieś dziwne znamię… Nie wiem co to. Jak tylko wyzdrowieje, będzie można go puścić. Nie musi być tu cały czas - mówiła, czasami się zacinając lub jąkając. Uważała, że lepiej będzie się usprawiedliwić, niż przemilczeć całość, dodając do tego zapewnienie, że nie musi z nimi zostać na stałe. Chociaż chciałaby, w końcu inny towarzysz niedoli… -
Jannet stanęła jak wryta, niemo obserwując odchodzącą Rose.
"— Jak miałam wiedzieć, że on w ogóle wyjechał?! — Wrzasnęła w myślach. Przecież nawet nie przyszłoby jej do głowy, że on może szukać jej, jej! — Genialny pomysł Rose, pojedźmy prosto do Imperium, niech drugi raz wsadzą mnie do więzienia, arogancka pindo! — "
Dopiero po chwili do niej doszło, że mogłaby nazwać rywalkę każdym wyzwiskiem z swojego słownika, ale to nawet trochę nie pomoże powrócić Liwiuszowi do gospodarstwa. Chwilowa buta opadła, a jej miejsce zajęło gorzkie poczucie bezradności. Nie może szukać Liwiusza, ani pomóc w jego poszukiwaniach. Cała nadzieja leżała w Rose i ludziach Czarnej Ręki. Czas odrzucić pozory, Jannet.
Poszła w ślad za blondynką, i gdy już ją znalazła, zdecydowanie oznajmiła:
— Nie skończyłam z tobą rozmawiać. — -
Rose
- Ja wręcz przeciwnie - odparła do Jannet, po czym zwróciła się do bandziora. - Tą dorożką co ją złowiliśmy zajmiemy się później, mamy ważniejszą misję… Gdzie Twój kumpel? - Zwróciła się do bandziora, ignorując mniej dynamiczne działania, jakie mogłaby w tej chwili podjąć Jannet. Ta ruda szmata już dostatecznie wkurzyła ją przed chwilą, ciekawe jakie teraz informacje chce przekazać? Że właśnie mijała Liwiusza zakuwanego w kajdany? -
"— Chciałam po dobroci. — Pomyślała Jannet. Dziewczyna nie zostawiła jej wyboru.
Wpiła dłoń w jej ramię i jednym, silnym ruchem obróciła ją do siebie.
— Teraz posłuchaj mnie do cholery, jasne? — Patrzyła na Rose stalowym wzrokiem, cały czas boleśnie zaciskając palce na jej drobnym obojczyku. -
Rose
Blondynka odruchowo chciała chwycić za swój rewolwer, ale gwałtowny obrót nieco jej to uniemożliwił.
- Czego? - Syknęła w jej stronę, trochę z powodu bólu, a trochę z powodu obecnej niechęci do tej kobiety. Zupełnie zapomniała że jeszcze kilka minut temu bardzo jej współczuła i chciała nawet dać jej przyczepę Liwiusza… -
//Dajcie znać, jak skończycie, bo ja póki co się nie mieszam.//
-
— Po pierwsze, — Zaczęła mówić. — Nie pojadę z wami, bo równie dobrze mogłabym sama zamknąć się w pierdlu. Szukają mnie. Dopilnuję gospodarstwa przez ten czas. Po drugie, najpierw dowiedzcie się czy list gończy opiewa na karę śmierci czy pozbawienia wolności. Jeżeli będzie skazany na śmierć i zamkną go w Imperialnym więzieniu, do czasu egzekucji będzie siedział w większej celi. Jeżeli zamkną go na dłuższy czas, będzie w którejś z tych mniejszych. Po trzecie, jeżeli chcielibyście dostać się od więzienia od zewnątrz, będziecie do tego potrzebowali od cholery dynamitu, więc weźcie go na zapas. Po czwarte, nie dajcie się sami złapać. Imperium musi się teraz roić od milicji, więc uważajcie na każdym, pieprzonym kroku. Po piąte… — Tutaj Jannet pozwoliła sobie na mały uśmiech, wspominając niedawne wydarzenia. Opadł z jej twarzy tak szybko jak się pojawił. — …Ukryj broń tam, gdzie milicjanci nie będą jej szukali. Tak na wszelki wypadek. — Wypuściła blondynkę z chwytu.
— To wszystko. — -
Max:
- Za zbiegłego niewolnika można dostać ładną sumkę, jeśli jego właściciel wyda za nim list gończy. Wiesz o tym?
Wiewiur, Radio:
- Jakie znowu, kurwa Wasza mać, Imperium? - zapytał bandzior, gdy wreszcie skończyłyście swoją sprzeczkę. - Nie taka była umowa, a my się w łapy Milicji sami pchać nie będziemy, jasne? -
— Nie widziałam żadnej umowy, więc mam to i Ciebie głęboko w dupie. — Odpowiedziała facetowi bez większych ogródek, nawet nie odwracając do niego głowy, po czym powróciła wzrokiem na Rose. Spojrzała wprost w jej oczy.
— Macie oboje tutaj wrócić, rozumiemy się? — -
Nie odpowiedziała Ci, a przynajmniej dlatego, że nie zdążyła. Nim mogła w jakikolwiek sposób zareagować, potężny bandzior nagle wstał i wziął zamach, uderzając Cię pięścią w tył głowy, co nabiło Ci tam sporego guza, nieco zamroczyło i sprawiło, że niemalże poleciałaś naprzód, na stół, ale w ostatniej chwili zdołałaś złapać równowagę.
-
— Ty chuju! —Wysapała, opierając się na stole. Nie miała zamiaru puścić mu tego płazem. Pomimo otępiającego bólu rozdzierającego tył jej głowy, wiedziała, że najpewniej będzie miała tylko jedną okazję na wygranie w walce z tą kupą mięśni. Dlatego, niby dla podtrzymania się przed osunięciem, położyła dłoń na oparciu krzesła i na sekundę udała, że rzeczywiście traci przytomność i miękną jej nogi. W rzeczywistości ugięła się do wyprucia naprzód i gdy tylko zauważyła, że dryblas był pewien swojej wygranej, rzuciła w niego krzesłem z rozmachu. Od razu też rzuciła się na niego, chcąc powalić go na ziemię i przyszpilić do niej w momencie, gdy jego uwaga będzie zbyt zajęta nadlatującym meblem.
-
//Odposywać na to, czy dopiero po odpowiedzi Kuby? Pytanie do Kuby jak coś :V I jak coś to weekendem mnie nie ma, więc liczyłbym na szybką odpowiedź.
-
//Możesz spróbować ją powstrzymać czy coś albo biernie się przyglądać, Twój wybór.//
-
//Po namyśle jednak nie odpiszę, ustalmy że nie zdążyła czy coś :v //
-
//Po namyśle jednak nie odpiszę, ustalmy że nie zdążyła czy coś :v //
-
//KKK.//
Radio:
Dzielący Was dystans był za mały, aby rzucić krzesłem, ale i tak zdołałaś solidnie mu nim przyrżnąć, choć nie na tyle mocno, żeby go zabić czy trwale uszkodzić, krzesło też nie poszło w drzazgi. Mimo to walki raczej nie wygrasz, a nawet jeśli, to w domu był inny bandyta, a obaj mieli dość potężnych protektorów, którzy mogą nieprzychylnie zareagować na tę bójkę, zwłaszcza, gdy wezmą pod uwagę ciążący na Tobie list gończy. -
//To powaliłam go czy nie?//
-
//Nie.//
-
Stała, nie wiedząc co odpowiedzieć.
//Jakby co, nie będę miał nic przeciwko, jeżeli zwalisz na nich tych dwóch :V -
Rose
Niestety blondynka była zbyt wolna albo zbyt zaskoczona by zareagować natychmiast, tak jak powinien robić tymczasowy przywódca. Ale jeszcze nie jest za późno by tę drobną wtopę nadrobić, ponieważ nikt chyba nie doznał zbyt poważnych obrażeń, zresztą na pewno nie goliat. Sięgnęła po swój rewolwer celując to w Jannet to w mięśniaka, zależy kto się gwałtowniej ruszał.
- Dosyć! - Wykrzyknęła stanowczo, mocniej ściskając broń, gotując się do sięgnięcia po snajperkę. - Jeden ruch, a dostaniecie kulkę, jasne? Ja tu obecnie rządzę i nie pozwolę byście się nawzajem wybili, to mój przywilej. - Dodała jeszcze, może jakoś ich tym zastraszy, w najgorszym wypadku tylko wznieci ich gniew, tylko tym razem na nią…