Gospodarstwo na Równinie
-
//Odpowiedź jest oczywista, bo odpisu w Leśnym Trakcie jak nie było, tak wciąż nie ma. A tutaj na razie czekam.//
-
//Halo?//
-
//Czekam na Wiewiura.//
-
//Wiem przecież, to było do niego. A Ty dawaj wreszcie odpis na Leśnym Trakcie, bo narzekasz, że nie masz jak się wykazać, a jak dostajesz okazję, to sobie odpuszczasz.//
-
// Nie odpuszczam, tylko czekam na dobry moment by na spokojnie usiąść, przeczytać historię Densissmy od początku do końca i napisać wyczerpującą odpowiedź. //
-
//Zapomniało mi się ;-; //
Wzruszyła ramionami.
- Jeśli nigdzie za mną nie ma listu gończego… Bardziej się martwię, czy Ty dasz sobie radę z tymi oprychami - i to faktycznie bardziej martwiło blondynkę. Rose może mieć takie szczęście, że będzie mogła być w Imperium bezpieczna, bo nie kojarzy by kiedyś mogła gdzieś ze sobą widzieć jakiś list, natomiast Jannet sama w gospodarstwie, z dwoma oprychami, z czego z jednym się pobiła… Cóż, musi wierzyć że ruda da sobie radę. -
Jannet roześmiała się pod nosem.
— O mnie się nie martw, ale o nich, mogłabym położyć i czterech takich. — Odpowiedziała, dobrze wiedząc, że kłamie. Walcząc sama na sam z mięśniakiem mogłaby wygrać, ale nie kiedy przyjdzie mu na pomoc jego koleżka.
— Skup się na tym, że znaleźć Liwiusza i przywieźć go z powrotem. To jest teraz najważniejsze. — -
- Widziałam, ten tu już prawie pod stołem leżał, prawda? - Odparła, trochę na żarty, a trochę serio. No, serio w kontekście tego, że akurat tego typu teksty niezbyt mogły na nią działać. - No, to ja jeszcze się upewnię czy mam wszystko i mogę wyruszać. - Odparła, zbierając się do wyjścia, jednak czekając jeszcze na jakiś komentarz od Jannet. Tak, ewidentnie cała złość już Rose przeszła.
-
— Powodzenia. — Jannet jedynie cicho mruknęła, odwracając głowę od blondynki. Nie chciała się afiszować z tym, że szczerze życzyła Rose, by jej misja się powiodła, a ona sama wróciła cała i zdrowa.
-
Rose
W takim razie nie zostało jej nic innego jak tylko zacząć szykować się na wyprawę. Wyruszyła sprawdzić zapasy pożywienia, stan swojej broni, amunicji i inne tego typu niezbędne rzeczy, by mieć pewność, że idzie przygotowana. -
Radio:
I odeszła, więc i Ty mogłabyś się czymś zająć.
Wiewiur:
Wszystko było gotowe, choć lepiej będzie wziąć ze sobą konia lub nawet cały wóz, jeśli nie czujesz się zbyt pewnie w siodle, bo rzeczywiście w Imperium może być różnie, a nawet bez towarzyszki ściganej listem gończym jest tam zwykle nieprzyjemnie, choć lepiej niż w Dodge. -
Rose*
Kłótnia ze swoją intuicją zwykle nie ma sensu, więc ruszyła po wóz, którym przyjechała tu Jannet, ładując zapasy na niego i zmieniając konia. Kiedy wszystko było gotowe zwyczajnie na niego siadła i odjechała na poszukiwania Liwiusza. Cóż, teraz to on wydawał jej się najważniejszy. -
//Zmiana tematu. Zacznę Ci w Imperium, gdy będziesz na miejscu.//
-
Jannet odczekała, aż Rose wyjdzie z pomieszczenia, po czym westchnęła z czymś, co mogłoby być ulgą, gdyby nie cały psychiczny ciężar jaki przygniatał ją w ostatnim czasie. Nie, Jannet była bardzo daleka od ulgi, szczególnie, że była świadoma tego, jak bardzo bolesne dla niej mogą być konsekwencje starcia z Mięśniakiem. Musiała jakoś odgonić myśli na ten temat albo przynajmniej dowiedzieć się co właściwie tutaj zaszło, że Liwiusz postanowił scalić ich szajkę z Krwawą Dłonią. Dlatego poszła do Lilith, z nadzieją, że bez towarzystwa zbirów będzie ona nieco bardziej otwarta i opowie prawdziwą wersję wydarzeń.
-
//To ja czekam, bawcie się dobrze.//
-
// Kiedy nawet nie wiem czy znalazłem, a jak już to w jakich okolicznościach znalazłem Lilith. //
-
//No to piszę, że czekam. Na Maksa konkretniej.//
-
//Toć ja za nic nie wiem jak ma tam zareagować…
-
//Spróbuj chociaż zareagować na mój poprzedni odpis czy coś?//
-
- On jest zmęczony. Potrzebuje pomocy… - szepnęła niemrawo.