Gospodarstwo na Równinie
-
Zdecydowanie nie, ale może ktoś inni, bardziej obyty ze światem przestępczym, do jakiego należał poniekąd handel niewolnikami, mógłby Ci coś o tym opowiedzieć. Samo znamię było średniej wielkości, dopiero po jakimś czasie zdałaś sobie sprawę, że nie jest czymś naturalnym, zostało wypalone rozżarzonym żelazem, podobnie jak znakuje się bydło. Przedstawiło okrąg, który przecinały cztery linie pod kątem prostym.
-
— Jest mu coś poza tym znamieniem? Potrzebuje czegoś? — Dopytała Lilieth.
-
- Nie… Sama się nim zajmę. Chyba… - szepnęła.
-
— Mów, jeżeli potrzebowałbyś pomocy. Wiesz w ogóle jak on ma na imię? —
-
Pokręciła przecząco głową, zdając sobie sprawę, że zapomniała o tak podstawowej rzeczy…
-
W tak razie Jannet zapytała, nachylając się nad Mivvotem.
— Ej, słyszysz mnie? Jak Ci na imię? — Nie mówiła zbyt głośno, w razie gdyby ranny rzeczywiście spał. -
Albo spał snem kamiennym, co nie byłoby dziwne, skoro musiał wiele przeżyć, a ucieczka musiała zaabsorbować większość jego sił, albo dość dobrze udawał, nie mając ochoty na rozmowę z Wami.
-
Westchnęła.
— No dobra, zostawię Cię z nim, ale powiadom mnie, gdy dojdzie do siebie, dobra? Będę miała do niego pytanie. — -
//Ekhem.//
-
Kiwnęła jej głową.
-
Ale w międzyczasie może poszukać odpowiedzi gdzie indziej, prawda?
Opuściła Lilith i wróciła na dół, w ślad za traperem. -
Max:
I tak ponownie zostałaś sama ze zbiegłym niewolnikiem.
Radio:
Odnalazłaś go w kuchni, samego, gdy siedział przy stole, bębniąc palcami w stół. Znów zmierzył Cię wrogim spojrzeniem, a później odwrócił wzrok. -
Oparła się o framugę, krzyżując dłonie na piersi.
— Jeżeli chcesz mnie zabić, to zrób to rewolwerem; wzrokiem Ci się nie uda, ale doceniam starania. — Powiedziała beznamiętnie. -
To co jeszcze mogłaby zrobić? Jedzenie ma, śpi, ze wszystkiego innego wyleczony… Ale piętro niżej dalej jest bandzior. Poczeka chwilę, a nawet podsłucha wychodząc na korytarz. Po rozmowie może wywnioskuje co jej zrobią?
-
// Z tego co mi wiadomo, to bandzior jest obecnie piętro niżej. //
-
//Jak wyżej. Edytuj i odpiszę.//
-
// Max, przysięgam, zabiję Cię. //
-
//Op.
-
Max:
A więc podsłuchiwałaś.
//Dopóki nie odejdziesz i nie przerwiesz tego, żeby zająć się czymś innym, to nie musisz nic pisać.//
- Obiecałem to już kilku kumplom. - odparł. - No, może nie do końca miałem kropnąć Ciebie, ale Twoi staruszkowie są poza moim zasięgiem… Jeszcze. -
— Jeszcze? — Uniosła rudą brew w zaciekawieniu. Jej głos nie przejawiał większych emocji.