Gospodarstwo na Równinie
-
Lub po prostu wychował się w Gwieździstej Puszczy, pełnej drzew, a potem trafił tu, w okolice Wielkich Równin, gdzie były rzadkim widokiem. To mógł mieć na myśli, gdy mówił o tym, że żył “pośród niczego, z daleka od puszcz i lasów”.
W odpowiedzi jedynie pokręcił głową, widocznie obawiając się odpowiedzieć na Twoje pytanie. -
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Mi możesz powiedzieć - mówiła cicho i łagodnie, chcąc go zachęcić.
-
- Gorące żelazo… - mruknął, przełykając ślinę. - I coś jeszcze… Plugawe zło… Magia.
-
Magia? Znała jakąś magię zdolną do czegoś takiego?
- A wiesz co to robi? Mogą Cię przez to namierzyć? Ranić cię na odległość? - Może pierwsze pytanie nie było zbyt rozsądne, ale trudno. -
Właściwie wydawało Ci się, że każda szeroko rozumiana Zła Magia jest do tego zdolna, ale nie miałaś pewności.
Tubylec jedynie pokręcił głową i skulił się, odwracając do Ciebie plecami z widocznym znamieniem, choć chyba bardziej chodziło mu o to, żeby skończyć rozmowę z Tobą niż je bardziej eksponować. -
- Dobrze, dziękuję za odpowiedzi. Zagrać Ci coś? - spytała się niespodziewanie. Chciała być przy nim jak najdłużej, aby jak najrzadziej móc widywać tych zbirów…
-
Popatrzył na Ciebie zdziwiony, ale w końcu pokiwał głową na tak.
-
//A kto to wrócił? Pan Leń. Niszczyciel linii czasowych i fabuł GMowskich! :V
Sięgnęła więc po sprzęt, grając ten króciutki kawałek. -
// Bez słów. //
-
//Masz zamiar odpisywać choć raz na kilka dni czy niezbyt? Od tego zależy w jakim kierunku poprowadzę fabułę, mi jest to obojętne.//
-
// Max, lepiej odpowiedz poprawnie. //
-
//Postaram się co parę dni, wraz z wyspą, linest i kawalerem.
-
Grałaś tak kilka minut, a ten wyraźnie się uspokoił, choć szybko znów się wystraszył, gdy do pomieszczenia wparował jeden ze zbirów Krwawej Dłoni, szczęśliwie ten bardziej inteligentny i mniej porywczy. Bez słowa rzucił ci kartkę, którą trzymał w dłoni, i oparł się o ścianę, patrząc na ciebie wyczekująco.
-
Sama mu zawtórowała, nieco się wzdrygając. Był mądrzejszy, ale dalej groźny. Z niepokojem wzięła kartkę, odkładając sprzęt na bok.
- Mam czytać na głos? - szepnęła, jakby w upewnieniu. Zaczęła ją czytać, czekając na odpowiedź. -
Nie było tu wiele do czytania i albo zbir przeczytał ją wcześniej sam, albo w zasadzie nie musiał. Tekstu było niewiele, był to list gończy i większość kartki zajmowała podobizna twojego nowego przyjaciela, a niżej dokładny rysunek jego znamienia. Opisano go krótko jako zbiegłego niewolnika i złodzieja, a za dostarczenie go żywego do Imperium przewidziano nagrodę ośmiu srebrników.
-
Widząc podobiznę, zasłabła, czego nie było jakoś widać przez jej karnację. Trzęsące się ręce jednak dostatecznie sporo zdradzały. Popatrzyła się z lekkim przestrachem i wyczekiwaniem. Czy będą chcieli go oddać i zgarnąć nagrodę? A może to taka informacja…? Nie, pewnie nie są na tyle łaskawi.
-
- Jeśli zatrzymamy tu twoje zwierzątko i ktoś je znajdzie, to będziemy martwi. - mruknął rewolwerowiec. - Jeśli oddamy go im, przynajmniej coś zyskamy… Chwila, on właściwie rozumie po naszemu?
-
A jednak… Nie wiedziała właściwie czego się spodziewała.
- A-ale czy ktoś miałby go tu szukać? Jesteśmy na odludziu, nie wiem nawet czy ktoś wie o istnieniu tego miejsca. Wystarczy, że… że nie będzie wychodzić. Może się tu przydać, pomagać mi. Rozumie nasz język, więc nie będzie problemów z porozumieniem się. Prawda? - Popatrzyła na rannego, licząc że się odezwie. -
Max:
Nie odezwał się, ale pokiwał ochoczo głową, doskonale wiedząc, że zależy od tego jego dalszy los i życie.
- Łowcy niewolników to szczwane bestie, pracowałem kiedyś z nimi. Gdy zwietrzą ładną sumkę za ofiarę to będą gonić ją jak wściekłe psy i nie powstrzymają ich rzeki, góry czy granice kolonii. My dwaj jesteśmy za tym, żeby go wydać, ty masz inne zdanie. On nie ma głosu, więc wszystko zależy od twoich przyjaciół.
Wiewiur:
- Więc? Co myślisz? - zagadnął cię Liwiusz znad swojego kubka.
Oboje siedzieliście przy kuchennym stole, powróciwszy niedawno na gospodarstwo. Cała ta eskapada trwała zdecydowanie za długo, ale w końcu oboje mogliście wrócić do gospodarstwa, chociaż bez Jannet. Z tego co udało ci się ustalić, Liwiusz wie tylko, że ta została schwytana przez najemników i trafiła do więzienia w Imperium, ale jeszcze tego samego dnia z niego zbiegła wraz z innymi więźniami. Później najwidoczniej wróciła do gospodarstwa, ale na krótko. Gdzie się teraz podziewała nikt nie wiedział. Zamiast się nad tym zastanawiać, musieliście jednak rozważyć inny problem, jakim był zbiegły niewolnik, przygarnięty do waszego gospodarstwa. Nic w tym złego czy dziwnego, gorzej, że wystawiono za niego nagrodę i możecie albo zarobić, pozbywając się go, albo zaryzykować i go tu zostawić z dobroci serca czy też w charakterze pomocy.
//Dla jasności to pytanie na początku odnośni się właśnie do kwestii tego niewolnika.// -
Od razu się zerwała z łóżka i wyruszyła na poszukiwanie tych “przyjaciół”. Proszę, oby byli z nią zgodni!