Imperium
-
-
-
Kuba1001
//Zemsta za Belroith, Edgorath, Ilroim, Last Day i Twoje postaci we wszystkich moich PBF’ach.
A tak na serio, to zwyczajnie zapomniałem.//
Usiadł przy ladzie, a choć oddzielało Was ładnych parę metrów, to wyraźnie czułeś jego zapach, bogaty bukiet woni, na który składał się dym tytoniowy, błoto, pot, krew i tym podobne. Jednakże poza tym nie zwracał na siebie uwagi, a jedynie sączył swojego drinka w milczeniu. Zmieniło się to w chwili, gdy dwóch miejscowych pijaczków, wystarczająco zlanych i dostatecznie głupich, postanowiło wyrazić swoje obiekcje co do jego aparycji. Później… Cóż, nie byłeś do końca pewien, co i kiedy się stało, traper poruszał się tak szybko, ale fakt faktem, że obaj mężczyźni wylądowali na podłodze baru, z czego jeden trzymał się za krwawiący i złamany nos, a drugi z niedowierzaniem wpatrywał się na leżące obok niego trzy zęby, które dopiero co wypluł. -
-
Kuba1001
//Więc graj w Elarid, tam nie musisz być GM’em.//
Wzruszył ramionami.
‐ W puszczy nawet zwykły wypi**dek jest trudniejszym przeciwnikiem od takich patałachów. ‐ wyjaśnił, wskazując na przerażoną dwójkę, która zaraz uciekła z baru. Traper jedynie splunął w plamę krwi jednego z nich i wrócił do picia. -
-
-
FD_God
Skoro i ten postanowił zakończyć wątek, to i on sam pogrążył się w jakichś myślach. Konkretniej twórczych, kręciło go obecnie tworzenie jakiejś nowej broni, co od jakiegoś czasu i tak miał już w głowie. Na razie jednak wytrącił się z tych myśli i dopił swój napój, jak za niego zapłacił to postanowił opuścić lokal, w przeciwnym wypadku uiścił zapłatę i wyszedł.
-
Kuba1001
Wszystko przebiegło sprawnie, toteż uniknąłeś nieprzyjemności związanych z konfrontacją z wykidajłą baru, a on z Tobą. Opuściłeś przytulny lokal, zamieniając go na prażone popołudniowym słońcem ulice Imperium, którymi możesz dostać się dosłownie wszędzie. W końcu to tu prowadzą wszystkie drogi i tory w Oskad, prawda?
-
-
Kuba1001
Nie wypiłeś aż tyle, aby zapomnieć drogę, więc pewnym krokiem trafiłeś tam po kilku minutach. Co ciekawe, zauważyłeś dwóch mężczyzn pod drzwiami, z czego jeden oparty był o ścianę domu, a drugi krążył niespokojnie w te i wewte.
Obaj mieli charakterystyczne elementy ubioru: Czarne, skórzane płaszcze, kapelusze z tego samego materiału i brązowe gwiazdy na piersiach. Pierwszy, o zadartym nosie, pewnym siebie i szyderczym uśmieszku na twarzy oraz starannie przystrzyżonej koziej bródce, leniwie kręcił popisowe młynki swoim rewolwerem Vulcanic 10, który schował na Twój widok do kabury i podszedł bliżej, zatrzymując się kilka kroków od Ciebie.
‐ Pan Japser Clark, jak mniemam? ‐ zagadnął. ‐ Jestem Konstabl Webb, a tamten to mój współpracownik, Konstabl Radburgh. ‐ dodał, wskazując na drugiego mężczyznę o bujnych bokobrodach i wąsiskach koloru miedzi, który skinął Ci głową, opierając się na strzelbie, która mogła być jakimś unikatowym modelem lub czymś dalece zmodyfikowanym. -
FD_God
‐W istocie. Miło mi panów poznać.‐ Rzekł w ich stronę i uchylił im kapelusz.‐ W czym mógłbym służyć?‐ Dodał jeszcze przyglądając się strzelbie drugiego mężczyzny, nigdy bowiem jeszcze takiej nie widział, a być może jego inteligencja połączona ze znajomością broni da mu jakieś pojęcie na jej temat.
-
Kuba1001
Broń ta była słusznych gabarytów i wyglądała Ci na konwersję przynajmniej kilku znanych obecnie modeli broni, ale indywidualne malowanie i zdobienia utrudniały ich szczegółową identyfikację.
‐ Burmistrz Imperium i jednocześnie lokalny szeryf, Hoodoo Brown, zaprasza pana na rozmowę do swojego kasyna. ‐ wyjaśnił Konstabl, mając oczywiście na myśli umiejscowione w centrum Imperium kasyno zwane Pałacem Hoodoo, na którego górnych piętrach znajdowały się prywatne gabinety i biura lokalnego władcy okolicy, bo jak inaczej nazwać tego mężczyznę, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę jego powiązania z Thomasem Magruderem? -
FD_God
‐Sam pan Brown?!‐ Powiedział głośniej zdziwiony i się nieco wzdrygnął. Jak zgaduję, pragnie ze mną rozmawiać niezwłocznie, czyli mam ruszyć tam z wami czy też sam już teraz, tak?‐ Spytał patrząc po nich, a w międzyczasie jakoś starał się ułożyć myśli dotyczące tego czego może on od niego chcieć.
-
-
-
Kuba1001
W odpowiedzi Webb jedynie się uśmiechnął, a jego masywny kompan prychnął i ruszył pierwszy w kierunku kasyna, za nim zaś skierował się drugi Konstabl. Wypada dołączyć, zwłaszcza że Twój wygląd jest bez zarzutu, co zawsze może się przydać podczas rozmowy z tak ważną personą, jak Hoodoo Brown.
-
-
Kuba1001
Podróż była krótka, więc po chwili znalazłeś się w Pałacu Hoodoo, miejscu niedostępnym dla zwykłych śmiertelników. Rzeczywiście, ten lokal był tak dobry, jak mówili, jeśli nie lepszy: Kosztowne dywany, marmurowe kolumny, obrazy na ścianach… To wszystko musiało kosztować niemałą fortunę, ale co z tego, skoro pewnie samo kasyno zwróciło się w ciągu kilku miesięcy? Nie brakowało tu klientów, głównie wyższych, czasem średnich stanów, którzy to spędzali tu czas przede wszystkim na grze w kości, pokera, czy jakiekolwiek inne gry karciane, a więc ogółem mówiąc, to na hazardzie. Tylko część bywalców zajęta była spokojnym sączeniem drinków i zajadaniem przekąsek, ewentualnie rozmowami na różne tematy lub gapieniem się na kręcące się tu i ówdzie, równie urodziwe, co skąpo odziane, kelnerki.
‐ Masz zamiar zostać tu na chwilę? ‐ zagadnął Webb po wejściu, co wyglądało na kurtuazyjne pytanie, a prędzej było jakiegoś rodzaju próbą. -
FD_God
Przyjście tutaj było dla niego czymś niezwykle odświeżającym od czasu spoglądania głównie na zabite dechami ściany saloonu czy własnej pracowni, spoglądanie na urodziwe kobiety czy też ogólną obecność wyższych sfer wśród, których parę razy jeszcze za młodu przebywał. Zaraz po usłyszeniu pytania jedynie lekko się uśmiechnął i odpowiedział.
‐O ile to miejsce rzeczywiście wygląda jak z bajki i pięknie byłoby zostać tutaj chwilę dłużej, to jednak jedynym celem mojego przybycia jest tutaj chęć pana Browna na rozmowę ze mną, dlatego też nie chcę odstraszać klienteli i nie kazać szanownemu czekać.