Kijów
-
W tym tempie któryś z Was w końcu wytraci się z amunicji, a Ty możesz się jeszcze przy okazji wykrwawić. Może to dobry moment na odwrót? Po co marnować czas i amunicję tutaj, ryzykując jeszcze życiem, zamiast szukać łatwiejszych celów?
-
W takim razie pora spierdalać stąd. Lepiej mieć jeszcze trochę amunicji i postrzelone ramię, niż umrzeć i to w taki sposób.
-
//kurrrde, dużo mnie ominęło.//
– Wiecie gdzie leży Perm?
-
Zohan:
- Ural? - odpowiedział jeden z żołdaków, a sądząc po niepewnym tonie tego pytania, chyba strzelał.
Antek:
Najwidoczniej tamtemu kończyła się amunicja, zrobiło mu się Ciebie żal lub uznał, że skoro Cię przepędził, to jego zadanie skończone, dlatego nie wypalił Ci w plecy, choć mógł. Grunt, że udało się uciec poza jego zasięg wzorku i donośności broni. -
Czas więc szukać następnego sklepu i oby nie było tam popierdolonych sklepikarzy z karabinami.
-
Tym razem udało Ci się, po kilku minutach, znaleźć sklep! I przy okazji nie wykrwawiłeś się po drodze, a żaden Zombie nie zleciał się, zwabiony świeżą krwią, jaka przesiąkała Ci rękaw ubrania i powoli skapywała po ręce na ziemię. Cóż, masz inne priorytety niż jakaś tam, potencjalnie zagrażająca życiu, rana, trzeba przecież napędzić samogonu dla ukraińskich towarzyszy.
-
Wszedł do środka i natychmiast się gdzieś ukrył na wszelki wypadek, gdyby w środku był ktoś pokroju tego popierdolonego sklepikarza z karabinem.
-
– Uraaal… – pociągnął z nostalgią. – Stamtąd jesteśmy.
-
Zohan:
- Aż tak tak źle, że przyjechaliście aż tu?
Antek:
Ukryłeś się za ladą, gdzie były gnijące zwłoki jakiejś osoby, stopień rozkładu utrudnia powiedzenie czegokolwiek więcej, a jednocześnie możesz być raczej pewien, że ten trup już nie wstanie. -
Wyszedł zza lady i rozejrzał się, co w tym sklepie jest.
-
Jak na typowo ukraiński sklep przystało: Puste półki. Ale pomiędzy tym śmieciem udało Ci się wygrzebać sporo jedzenia, niestety głównie zgniłego czy zepsutego. Z tego chyba bimbru nie będzie, ale w sumie to Wy tego pić nie będziecie, prawda?
-
- Czyli srogi wpierdol… Trzeba szukać dalej. - pomyślał, a po chwili wyszedł i zaczął szukać kolejnego sklepu.
-
– Wszędzie jest źle, ale tam jest gorzej… Wspomnienia zabijają człowieka.
-
Antek:
//Ale wiesz, że słowa “głównie” i “w całości” czy “kompletnie” to nie jest to samo, prawda?//
Zohan:
- Nie myśl sobie, że u nas jest lepiej… Kiedyś na Ukrainie był burdel, teraz jest jeszcze gorzej. To chyba już jakaś narodowa tradycja, że ludzie się u nas zżerają. -
// No tak, jestem ślepy i niewyedukowany i za to przepraszam. //
Czas się więc udać z powrotem do swojego towarzysza i spróbować zrobić samogon z tego, co znalazł. -
Choć jego zdolności były niemalże legendarne, to wątpliwe, żeby zrobił samogon z landrynek, kilku cytryn, dwóch opakowań ryżu, trzech paczek makaronu i dwóch butelek gazowanej wody.
-
//mmm, hołodomor//
– I nie zanosi się na to, żeby było gdziekolwiek lepiej, bo jak już wybiją tę zarazę, to będą dalej walczyć między sobą o władzę na świecie.
-
Pomachał do swojego towarzysza, gdyż chciał z nim przedyskutować kwestię samogonu i czy dałoby się go zrobić z tego, co znalazł.
-
Zohan:
- Człowiek lepszy, on Ci chociaż da jakąś szansę, Zombie nie.
- A dupa tam. Ludzie to niekiedy większe potwory niż te zgniłki, sam widziałem.
W międzyczasie dostrzegłeś swojego kompana, który machał CI, najwyraźniej powróciwszy z wyprawy po składniki do pędzenia bimbru.
Antek:
Rozmawiał obecnie z kilkoma żołnierzami, ale może Cię zobaczył. -
– Jest i on. – powiedział sam do siebie i mu pomachał, aby podszedł do niego.