Kijów
- 
//Zohan?// 
- 
//Przewijaj.// 
- 
Krótko po tym, jak obaj byliście gotowi do walki, dalszej drogi czy czegokolwiek innego, sierżant dowodzący tym oddziałem pojawił się na horyzoncie, dając Wam znak, żebyście podeszli bliżej. 
 //To tak w razie czego, gdybyście chcieli jeszcze po drodze coś obgadać. Jeśli nie to po prostu napiszcie, że podchodzicie i lecimy dalej.//
- 
– Chyba idziemy w bój, towarzyszu. – rzekł do Michaiła, podnosząc się leniwie. Zabrał ze sobą swoje klamoty i udał się do wojskowego. 
- 
- To w takim razie ruszamy. - odpowiedział, biorąc ze sobą swoje rzeczy, po czym ruszył za swoim towarzyszem. 
- 
Podoficer od razu przeszedł do konkretów: 
 - Mam pozwolenie od dowództwa. Tak jak mówiłem, idziecie pierwsi, a jeśli będziecie robić coś podejrzanego, z miejsca Was zastrzelimy. Jeśli to, co mówicie, to prawda, to się odwdzięczymy, choćby dając Wam paliwo na drogę za darmo i część łupów zdobytych tam. A jeśli nie będzie tak bogato, to i tak coś zyskamy, a Was postaramy się wynagrodzić. Pasuje? - zapytał, choć obaj dobrze wiedzieliście, że nie macie za bardzo wyboru i musi się podobać.
- 
- Mnie tam pasuje. - odparł, aczkolwiek czekał na odpowiedź swojego towarzysza. 
- 
– To samo idzie w drugą stronę. Spróbujcie nas wykiwać, a skończy się to masakrą. I tak, pasuje. 
- 
- Nie sądzę, żebyś był w odpowiedniej sytuacji do grożenia nam. Żaden z Was. 
- 
Jako były milicjant odbywający służbę za czasów Związku Radzieckiego, a później za Matuszki, miał wiele razy łeb na karku i już nie raz go próbowano w chuja zrobić, więc teraz jakby ktoś chciał go zrobić, to tak łatwo się nie da. 
 – Kiedy chcecie ruszać?
- 
// Nie mam nic tu do dodania. // 
- 
- Jak tylko otrzymamy posiłki od dowództwa, większość moich ludzi musi pilnować stacji i jej zasobów, ja wezmę tylko kilku najlepszych i tych, których dostanę w ramach wsparcia. No i Was. 
- 
– Czyli mamy trochę czasu. Coś jeszcze? 
- 
- Mam nadzieję, że wszyscy na tym zyskamy. A teraz możecie odejść, chyba że macie jakieś pytania. 
- 
– Ja nie mam. Michaił? – spojrzał się na swojego kamrata. 
- 
- Nie mam żadnych pytań. Po prostu poczekajmy na te posiłki. 
- 
//Jeszcze jakieś przygotowania, plany, rozmowy, interakcje, cokolwiek? Czy przewijać?// 
- 
//Ja jestem za przewinięciem// 
- 
// Ja również. // 
- 
Czekaliście w względnej nudzie jakąś godzinę. Niedługo będzie zmierzchać, ale może to i lepiej? Tak czy siak, po tej godzinie przyjechały obiecane posiłki, kolejnych trzydziestu ukraińskich sołdatów na trzech ciężarówkach, z czego jedna była zapełniona tylko kilkoma ludźmi i pewnie miała posłużyć za transport Wam, sierżantowi i kilku jego najlepszym ludziom. 
 


