Kijów
-
– To samo idzie w drugą stronę. Spróbujcie nas wykiwać, a skończy się to masakrą. I tak, pasuje.
-
- Nie sądzę, żebyś był w odpowiedniej sytuacji do grożenia nam. Żaden z Was.
-
Jako były milicjant odbywający służbę za czasów Związku Radzieckiego, a później za Matuszki, miał wiele razy łeb na karku i już nie raz go próbowano w chuja zrobić, więc teraz jakby ktoś chciał go zrobić, to tak łatwo się nie da.
– Kiedy chcecie ruszać? -
// Nie mam nic tu do dodania. //
-
- Jak tylko otrzymamy posiłki od dowództwa, większość moich ludzi musi pilnować stacji i jej zasobów, ja wezmę tylko kilku najlepszych i tych, których dostanę w ramach wsparcia. No i Was.
-
– Czyli mamy trochę czasu. Coś jeszcze?
-
- Mam nadzieję, że wszyscy na tym zyskamy. A teraz możecie odejść, chyba że macie jakieś pytania.
-
– Ja nie mam. Michaił? – spojrzał się na swojego kamrata.
-
- Nie mam żadnych pytań. Po prostu poczekajmy na te posiłki.
-
//Jeszcze jakieś przygotowania, plany, rozmowy, interakcje, cokolwiek? Czy przewijać?//
-
//Ja jestem za przewinięciem//
-
// Ja również. //
-
Czekaliście w względnej nudzie jakąś godzinę. Niedługo będzie zmierzchać, ale może to i lepiej? Tak czy siak, po tej godzinie przyjechały obiecane posiłki, kolejnych trzydziestu ukraińskich sołdatów na trzech ciężarówkach, z czego jedna była zapełniona tylko kilkoma ludźmi i pewnie miała posłużyć za transport Wam, sierżantowi i kilku jego najlepszym ludziom.
-
– No, Michaił, chyba idziemy.
Jeszcze raz pochopnie obejrzał swojego kałacha i ustawił się przy ciężarówce. -
- Ano. - odparł krótko i również ustawił się przy ciężarówce.
-
Sierżant i jego ludzie zajęli miejsca na pace pojazdu, konwój czekał już właściwie tylko na Was.
-
Zatem wskoczył na pakę pojazdu.
-
Również wszedł na pakę pojazdu.
- Oby ci skurwiele w dresach słabo się przygotowali pod obronę. - pomyślał. -
Tego można przekonać się tylko w jeden sposób. Nieniepokojona, kolumna pojazdów podjechała tak blisko centrum handlowego, jak się dało. Nie pod samo centrum, rzecz jasna, bo Ukraińcy aż tak Wam nie ufali, obawiali się zasadzki czy kanonady już od wejścia, więc resztę drogi musicie pokonać pieszo, do tego na szpicy, będziecie w końcu ich przewodnikami.
-
Przeżegnał się, choć nigdy tego nie robił, a on i wiara były jak kot i mysz. Ale kto wie, może to będzie jego ostatni dzień życia i skończy z dziurą w czole? Zszedł z paki i ustawił się na przodzie i czekał, aż sierżant powie, żeby on i Michaił prowadzili.