Kijów
- 
- A wtedy będziemy musieli napierdalać się z ukraińskimi żołnierzami, na co nam nie starczy ani amunicji, ani medykamentów. Żebyśny tylko zdążyli ostrzec Ukraińców. Albo zdążyli uciec stąd i być jedynymi ocalałymi. 
- 
Przy tych niewesołych rozważaniach odnaleźliście w końcu kolejne ruchome schody, ruchome rzecz jasna tylko z nazwy, które mogły zaprowadzić was zarówno na wyższe jak i niższe piętro. 
- 
— Rozdzielamy się czy od razu na dół? — zapytał młodszego. 
- 
- Zapieprzamy na dół. Trzeba ostrzec Ukraińców. - odpowiedział stanowczo. 
- 
— Schodzę pierwszy, Ty za mną. — oznajmił Michaiłowi i zaczął schodzić po ruchomych schodach, które nie są ruchome. 
- 
Kiwnął głową, a następnie, będąc za swoim towarzyszem, zszedł po (nie)ruchomych schodach. 
- 
I tak też znaleźliście się na dole. Nim zadecydowaliście, gdzie iść, aby szukać tamtych, na parterze dało się usłyszeć strzelaninę, co może naprowadzić was na cel lub jakąś niezłą kabałę. 
- 
— Idziemy tam czy spierdalamy stąd? 
 On sam by wolał z tego wyjść cało i najlepiej bez żadnych niezałatwionych spraw z Ukraińcami, ale to się pewnie nie uda.
- 
- Kurwa, wolałbym nie ryzykować gniewu tych ukraińskich debili. Sprawdźmy, kto się strzela, a potem cholera wie, co zrobimy. 
- 
//Czekam.// 
- 
— Ta, zapierdalajmy tam. 
 Im szybciej się dostanie do tych Ukraińców, tym lepiej, więc zaczął zapierdalać, czyli biegnąć truchtem.
- 
Pobiegł truchtem za swoim towarzyszem. 
- 
Szybko, ale nie za szybko, bo o mały włos, a wpadlibyście prosto w środek strzelaniny między najemnikami w dresach a ukraińskimi żołnierzami, dostając się w ogień krzyżowy obu grup, gdzie żadna się was nie spodziewała, a obie mogły zabić, jedna przypadkiem, druga przypadkiem i celowo. Szczęśliwie tamci, skryci za różnymi osłonami, byli zajęci wzajemną wymianą ognia, gróźb i wyzwisk, więc mieliście czas, aby ukryć się i nie dać wystrzelać jak te kaczki. 
- 
No ukryć się trzeba na pewno, bo dostanie kilka kulek w klatę nie wchodzi w grę. Schował się za jakąś osłoną, która gwarantuje mu nie przyjęcia garści ołowiu od obu stron, ale też taką, z której uda mu się strzelać do tych w dresach. 
- 
Również schował się za jakąś osłoną, po chwili wychylając się z niej, aby oddać dziesięć strzałów w kierunku dresiarzy. 
- 
Obaj znaleźliście takie, które zapewniały częściową osłonę, tylko wtedy, gdy się za nimi klękało. Na dodatek były one z jednej strony kompletnie odsłonięte, ale póki tamci żołnierze nie zdecydują się strzelić wam w plecy, to będzie co najmniej dobrze. Kilka oddanych strzałów nikogo jeszcze nie trafiło, ale zwróciło uwagę dresiarzy. Przez to musicie bardziej uważać, bo zaczęli strzelać do was z większą intensywnością, ale dzięki temu zelżał też nieco nacisk, który do tej pory wywierali na Ukraińców. 
- 
Gdy wrogi ogień stał się choć trochę mniej intensywny, wychylił się na tyle, aby mógł oddać kilka serii z kałacha. Jeżeli nic nie wyjdzie z tego jego strzelania, będzie trzeba pomyśleć nad rzuceniem któregoś z granatów. 
- 
- Kurwa… Rzucić tym granatem dymnym, czy nie? - pomyślał zdenerwowany i na razie zrezygnował z pomysłu wykorzystania granatu dymnego. Zamiast tego oddał pięć strzałów w kierunku dresiarzy. 
- 
Ponownie, nikogo nie zabiliście, ale przez to tamci musieli trzymać głowy niżej, żeby nie oberwać, więc zauważyliście jak kilku żołnierzy wykorzystało okazję i przebiegło do kolejnych osłon, zajmując lepsze pozycje. 
- 
— Rzuć dymnego i spierdalamy stąd razem z tymi żołdakami. — powiedział swojemu koledze i oddał kilka strzałów. 
 


