Moskwa
-
Cholera by to… Na moment zanurkował w okopie i chwycił jeden z przygotowanych grantów, miał gdzieś czy był przeciwpancerny czy odłamkowy, byle był huk i siła rażenia. Wyrwał zawleczkę i posłał w kierunku wrogiej grupy, chcąc kupić nieco czasu koledze.
— Łap! — Krzyknął, tak jak miał w zwyczaju, ciskając prosto w nich. Nie tracąc tempa padł na płasko, dobył na powrót CKMa i raził prosto w gąsienice tankietki, byleby zatrzymać ją przed okopem. -
Nie byli głupi i gdy zauważyli granat, od razu przestali strzelać i zaczęli uciekać. Sądząc jednak po ich krzykach, przynajmniej część była ranna lub martwa, bo ktoś mimo wszystko dalej strzelał, jednak już nie tak zaciekle jak ostatnio. Nie zdało się to jednak na wiele, ogień z broni maszynowej wrogiego pojazdu był zbyt silny i obaj powinniście się skryć, żeby przeżyć, w oczekiwaniu, aż operator kaemu będzie musiał przeładować i wtedy posłać go do diabła.
-
//
“byli jeszcze zbyt daleko”
“jakieś dziesięć metrów na lewo atakuje zaś grupa kilku wrogich żołnierzy”
// -
//Ta, tym razem mój błąd. Poprawione.//
-
Potomkin bez wahania padł na płasko w okopie. Korzystając z okazji, spojrzał na zestawienie granatów. Konsza Przeciwpancerny, obecny?
-
Tak się składa, że wcześniej rzuciłeś odłamkowy, więc jak najbardziej obecny.
-
W takim razie chwycił go i przygotował się do wyciągnięcia zawleczki, gdy tylko oręż tankietki zamilknie. Jeden, trafny rzut.
-
Nie mogła strzelać bez końca i w końcu karabin maszynowy ucichł. Jednak gdy tylko tak się stało, pojazd ruszył, najwidoczniej chcąc od razu zacząć robić uniki przed twoimi atakami, nim broń zostanie przeładowana i da się odpowiedzieć ogniem.
-
Potomkin wyciągnął zawleczkę, ale nie rzucił od razu. Nie chciał dać tankiście szansy na wymanewrowanie tego, granat wybuchnie wprost na nim. Raz, dwa, trzy… Dopiero wtedy wychylił się i posłał konszę w jego kierunku, ufając temu, że wyliczenia okażą się prawidłowe.
-
Nie osiągnąłeś bezpośredniego trafienia, ale to i tak wystarczyło, aby zniszczyć gąsienice pojazdu. Unieruchomiony, stanowił łatwy cel i załoga o tym wiedziała. Ty zaś wiedziałeś, że liczyła dwie osoby, bo jeden z nich otworzył właz i spróbował uciec, a drugi obracał wieżyczkę z najwidoczniej przeładowanym już kaemem w twoją stronę.
-
Potomkin wykorzystał jeszcze ten ułamek sekundy, by przeryć kulami cały front pojazdu. Jeżeli to nie dało oczekiwanego efektu, zsunął się w dół okopu by uniknąć kul. Spojrzał na pozostający mu zapas granatów ręcznych.
-
Efekt dało, bo uciszyłeś kaem, ale nim zabiłeś jego operatora, oddał jeszcze kilkanaście strzałów, szczęśliwie niegroźnych. Odliczając dwa granaty, których już się pozbyłeś, z tych kilku, które zabrałeś zostały jeszcze trzy: dwa odłamkowe i jeden przeciwpancerny.
-
Jeden problem z głowy. Wzrokiem
i lufą poszukał uciekającego tankisty, a jeżeli nie jego, to tych, którzy przed chwilą zagrażali jego kompanowi. -
Tamten gdzieś zniknął, ale problem atakujących wasze pozycje żołnierzy był jak najbardziej aktualny, bo choć część zginęła lub została ranna i zabrana z pola bitwy, to trzech kolejnych wciąż żyło i było blisko. A skoro ty rzuciłeś w nich granatem, to i oni spróbowali szczęścia. Zauważyłeś nawet jak lecą ku wam dwa odłamkowe.
-
— Orientuj się, odrzucamy to! — Wrzasnął do swojego towarzysza i przygotował się na złapanie ładunku, by od razu odrzucić go do nadawcy.
-
//Miałem przez to na myśli, że chcą was z tego okopu wykurzyć, więc rzucą granaty nie przed okop, ale do okopu. W takim wypadku rzucenie się na ziemię to pewna śmierć.//
-
// Już. //
-
Byli pewnie nastawieni na to, że wybiegniecie z okopu i dacie się wystrzelać jak kaczki, więc taki ruch kompletnie ich zdziwił. Twój kompan nie zachował tyle zimnej krwi, co ty, ale podołał zadaniu. Niestety, granaty eksplodowały, nim mogłyby wyrządzić tamtym krzywdę, ale i wam nic nie zrobiły. Jeden z napastników położył na was ogień zaporowy, a reszta, o dziwo, zaczęła się wycofywać. Odbiegli kilkanaście metrów i sami otworzyli ogień, aby ich towarzysz mógł odbiec. Pewnie będą powtarzać ten proces, aż znikną wam z pola widzenia. Tak czy siak, odpuścili.
-
Potomkin nie mógł teraz ryzykować wychylaniem się podczas obsługi CKMu. Zamiast tego wyszarpał z kabury Makarova i oddał kilka szybkich strzałów w miejsce, w którym wycofujący się żołnierze powinno być. Po tym szybko przeładował pistolet.
-
Strzały były niestety chybione, a tamci zdołali się wycofać. Nie licząc dźwięku płonącej tankietki i waszych oddechów, na tym odcinku frontu zapanował spokój i cisza.