Warszawa
- 
Czyżby to był już koniec jego podróży? Eh, kurwa. Za dużo sobie nie pojeździł tym samochodem i pewnie też za długo nie nacieszy się tymi zapasami. Kij tam z zapasami! Oby go nie zajebali po środku tej drogi. 
 — A po co mam wysiadać? Co chcecie ode mnie?
- 
- Jakbyśmy chcieli cię zabić to dawno byś już gnił gdzieś w krzaku. Gadaj, co tu robisz! 
- 
— Jechałem sobie! Wracam z Siedlec, ale ktoś mi teraz dupę zawraca. — troszkę skłamał, bo w Siedlcach nawet nigdy nie był. 
- 
- Z Podpiździewa Górnego mogłeś jechać, a nie z Siedlec. Tutaj zajeżdżają tylko ci, którzy wiedzą, po co, gdzie i do kogo jadą, więc mów, jaki jest twój biznes do szefa albo uznamy, że żaden i cię sprzątniemy, bo nudzi mnie ta gadka. 
- 
— No dobra, masz mnie. Do Białasa jadę. — przyznał się. — Roboty szukam. 
- 
Pokiwał głową. 
 - No. Można? Można. Wysiadaj, a dwóch moich ludzi zejdzie na dół przeszukać ciebie i samochód. Jak wszystko będzie w porządku to puścimy cię dalej.
- 
Niepewnie wysiadł z samochodu, ale i tak mu jest już wszystko jedno. Próba ucieczki skończyłaby się pewnie śmiercią, a tak przynajmniej może go puszczą wolno. 
- 
Tak jak powiedzieli, tak i zrobili: obszukali ciebie i samochód, ale nic poza tym, nie zabrali ci żadnej broni, ekwipunku, ani pojazdu, nie dostałeś też kulki w łeb na odchodne. Bandziory zaczęły wracać na swoje pozycje, część z nich zaczęła też odrzucać pościnane wcześniej krzewy, gałęzie i tym podobne, którymi zamaskowali ubitą ścieżkę, dość prymitywną i krótką, ale mającą tylko jeden cel: pozwolić ci objechać powalone drzewo i wrócić na ciągnącą się dalej drogę. 
 - Jedź prosto jeszcze z kilometr, wtedy dojedziesz do obozu. I żadnych głupich pomysłów po drodze, przez całą trasę ktoś z naszych będzie cię mieć na oku.
- 
— Prosto jechać i do obozu. — powiedział cicho, tak dla pewności. — I żadnych głupich pomysłów po drodze. Coś jeszcze? 
- 
- Powodzenia. - odparł bandzior, czego się raczej nie spodziewałeś. - Nie znam cię, ale o ile nie chcesz nas wszystkich rozjebać od środka to będziesz mile widziany. Każda para rąk się teraz przyda. A z drugiej strony ciężko już wyżyć tu samemu. 
 

