Nowe Gilgasz
-
Taczka, Vader:
//Ja się chwilowo nie wtrącam.//
Stopa:
Niezablokowanie spadającego ci na głowę ciosu nie było mądrym posunięciem, stąd chociaż udało ci się dwukrotnie trafić przeciwnika i przebić jego lichy pancerz, dzięki czemu z ran polała się krew, a on padł na ziemię, to wciąż przed śmiercią zdołał zadać ci cios prosto w twarz. Szczęśliwie maska zatrzymała uderzenie i wzięła na siebie większość obrażeń, ale została zniszczona. Szczęśliwie zablokowanie drugiego ataku się powiodło, a spojrzawszy na twoją twarz, żołnierz krzyknął przerażony i odskoczył gwałtownie, przewracając się o zwłoki towarzysza. Trzeci wojownik po prostu uciekł, może przez twój widok, może przez śmierć kompanów, a może i oba. -
-Przydaloby się jakieś nowe wyposażenie, poprzednie straciłam w tamtych jaskiniach. No i kilku doświadczonych ludzi, najlepiej preferujących lekkie opancerzenie, bo tamte tunele są dosyć ciasne. - Odpowiedziała po namyśle.
-
Przez chwilę spojrzał na swą maskę, przełamaną na pół ciosem miecza jednego z żołnierzy. Dzięki niej mógł poniekąd chronić swoją tożsamość podczas całego dotychczasowego pobytu w Nowym Gilgasz, a obecnie nie może jej skutecznie wykorzystać. Z tego powodu będzie musiał w przyszłości poszukać czegoś, co zasłoni jego twarz. W przeciwnym wypadku musiałby ponownie ukrywać się przed innymi niczym wyrzutek, jakkolwiek niepasujący do swojego otoczenia.
Problem zniszczonej maski nie był teraz najważniejszy - najważniejsi są jeszcze żyjący synowie barona, którzy muszą umrzeć. Fakt, że jego twarz została ujawniona, dawał mu przewagę zastraszenia przeciwników, przy czym mógłby zmusić pachołków i niektórych żołnierzy do ucieczki. Nim ruszył w pościg za uciekającym żołnierzem, podszedł do żołnierza, który przewrócił się o zwłoki kompana, a następnie pchnął z całej siły mieczem w jego klatkę piersiową bądź plecy, w zależności od tego, jak leżał.
-
//To tego nie dopisałem wcześniej i w zasadzie nie wiem, czy coś to zmieni, ale cios przełamał ją na pół, a nie kompletnie zniszczył czy rozrąbał na kawałki.
I chyba nie zauważyłeś jednego szczegółu w moim poprzednim poście, więc radzę przeczytać go jeszcze raz i poprawić.// -
// Najwidoczniej źle zrozumiałem to, że drugi jeszcze żyje, bo przeczytałem ostatnie zdanie i myślałem, że dwóch z trzech żołnierzy zginęło. Niemniej, post edytowany. //
-
Mieczem przebiłeś jego klatkę piersiową na tyle celnie, że uszkodziłeś jakiś ważny organ, bo po kilku chwilach od wyciągnięcia zeń klingi, mężczyzna już nie żył. Nie goniłeś ostatniego wroga daleko, dostrzegłeś go wraz z pozostałymi dwoma wojownikami, gdy blokowali ci drogę dalej, stojąc w korytarzu ramię w ramię. Za nimi dostrzegłeś Elfa, mierzącego do ciebie z łuku. Podłogę pokrywały zaś zdechłe muchy, wysłane wcześniej przez ciebie przodem, których tamci jakimś sposobem pozbyli się tak sprawnie i szybko.
- Ktokolwiek cię nasłał, zapłacimy ci trzy razy tyle, jeśli zdecydujesz się porzucić swoją misję i odejść. - usłyszałeś głos dochodzący zza pleców żołnierzy. Po chwili z mroku wyłonił się starszy mężczyzna o ogorzałej, pokrytej bliznami twarzy, w towarzystwie uzbrojonych w krótkie miecze i sztylety pachołków. Sam miał w dłoni długi miecz, sztylet przy pasie, a ubrany był w skórzaną zbroję, na którą narzucił kolczugę. -
@Taczkajestcool
Xavier Waasi
-- Zbrojownia czarnego Słońca jest dla ciebie otwarta – odpowiedział jej, zgadzając się z jej stanowiskiem. Fakt, to była rzecz oczywista. – Dobiorę również do tego zadania kogoś doświadczonego z Czarnego Słońca, skompletuje zespół, który pomoże ci w rozwiązaniu problemu z tamtym mutagenistą. -
Ze względu na to, że Elf celował do niego z łuku, Morkar przyjął postawę defensywną, gotowy zablokować potencjalne strzały. Nie zamierzał ruszać na przeciwnika, bynajmniej nie w tym momencie, kiedy to starzec wyszedł do Norda z ofertą. Dla niego było to czymś zaskakującym, że wróg zdecyduje się na próbę przekupstwa, tym bardziej że Nord wyglądał na Nieumarłego.
Sam starzec był dla Morkara kwestią kłopotliwą - z jednej strony ludzie w takim wieku zazwyczaj nie posiadają ani siły, ani zwinności, żeby równać się ze sprawnymi wojownikami, będącymi młodszych od nich. Z drugiej strony natomiast starzy ludzie w takim zawodzie mogą stanowić poważne zagrożenie, patrząc na to, że długo przeżyli w tak niebezpiecznym fachu - o tym zdecydowanie świadczyły blizny na twarzy rozmówcy. Jakkolwiek lepszy bądź gorszy starzec był od Morkara, Nord wiedział o tym, że nie należy go lekceważyć.
-- Jaką mam gwarancję na to, że nie strzelicie mi w plecy, kiedy zdecyduję się odejść? - zapytał starszego mężczyznę, nie będąc przekonanym co do przekupstwa. Nie był również nastawiony do tego, że od razu porzuci zlecenie od Czarnego Słońca, chociażby z tego powodu, że dla Morkara, jak na Norda przystało, liczył się honor. -
- Nie masz, ale ja jestem rycerzem i wasalem Cesarza, moje słowo powinno być święte nawet dla kogoś takiego… jak ty. Gwarantuję, że jeśli przyjmiesz ofertę, odejdziesz i nie zainteresujesz się nami nigdy więcej, wyjdziesz stąd nie tylko bogatszy, ale przede wszystkim żywy.
-
-Dziękuję i przysięgam, że nie zawiodę. Jego głowa niedługo tu wróci.
-
@Taczkajestcool
Xavier Waasi
-- Jakikolwiek dowód jego śmierci będzie mile widziany – odpowiedział jej. – Czy oprócz tego jest jeszcze coś, co chcesz poruszyć, zanim zajmiesz się tym zadaniem? -
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
- Nie masz, ale ja jestem rycerzem i wasalem Cesarza, moje słowo powinno być święte nawet dla kogoś takiego… jak ty. Gwarantuję, że jeśli przyjmiesz ofertę, odejdziesz i nie zainteresujesz się nami nigdy więcej, wyjdziesz stąd nie tylko bogatszy, ale przede wszystkim żywy.
Morkar Torgaldsson, Władca Much
Choć “święte” słowo rycerza ma jakiś autorytet pośród ludzi z Verden, tak dla Norda było ono całkowicie puste, szczególnie w sytuacji, gdzie prędzej ludzie zabiliby go aniżeli pozwolili mu swobodnie żyć. Współpraca z Czarnym Słońcem miałaby więc teoretycznie jakieś korzyści, a fakt, że Nord walczył przeciwko członkom Kartelu, tym bardziej popychał go w stronę współpracy z ową organizacją.W obecnej sytuacji też nie było mowy o ujściu z życiem - od Norda zależało tylko to, czy woli zginąć w boju, czy zostać zabity przez skrytobójców Czarnego Słońca, o ile to postanowi się o niego upomnieć. Wybór i tak był oczywisty dla takich, jak on - śmierć w boju. Przy pomocy Magii Lodu wytworzył sopel wielkości pocisku od balisty i przygotował się do rzutu.
-- Martwemu złoto nigdy nie będzie przydatne. - odrzekł srogo do rycerza, a następnie cisnął soplem; nie w rycerza, a nad Elfem, pachołkami i żołnierzami, aby zmiażdżyć ich przy pomocy kamieni lub przynajmniej odgrodzić ich od rycerza, by ten musiał sam walczyć z Nordem. Po rzucie oszczepem, ponownie wziął swój miecz i zaczął powoli okrążać swojego przeciwnika, jednocześnie przyjmując postawę defensywną, aby to przeciwnik ruszył na niego pierwszy.
-
-To już wszystko. - Ukłoniła się nisko i odeszła z powrotem do Vorkora, żeby opowiedzieć mu o audiencji.
-
Xavier Waasi
Kiedy wyszła, przetarł kark. Dwie misje, w obu najchętniej wziąłby udział. Ale to chyba była zaleta bycia Vigo, teraz będzie mógł wybierać, gdzie chce trafić, a kogo wyśle gdzieś indziej. Jednak, musiał pamiętać teraz jeszcze jedną kwestię. Członkowie Czarnego Słońca mogli nie wrócić już z takiej misji i to byłoby coś, za co sam odpowiada.
Jednakże, zanim zrobi cokolwiek więcej, poczekał za kolejnymi audiencjami. Jeżeli takich nie było, rozejrzał się po pomieszczeniu. Słyszeli go? Nie wiedział tego. Jeszcze nie do końca czuł się tutaj swobodnie. -
Stopa:
Szczęśliwie pocisk miał za mało mocy, aby zrobić to, czego od niego oczekiwałeś, bo krótko po rzucie zdałeś sobie sprawę, że możesz w ten sposób zawalić sobie dalsze przejście do jaskini, odcinając się od ludzi, których miałeś zabić i przynieść ich głowy. Rycerz machnął ręką, a Elf wypuścił strzałę, powstrzymaną przez tarczę z lodu. Do walki z tobą ponownie ruszyli dwaj wojownicy, obaj z mieczami w dłoniach. Choć jeszcze nie doszło do wymiany ciosów, miałeś przeczucie, że będą bardziej wymagający od tych, z którymi zmierzyłeś się wcześniej, już po tym, jak się poruszali, widziałeś, że potrafili współpracować i pewnie długo walczyli ramię w ramię, wyrabiając sobie odpowiednią koordynację.
Taczka:
Nie musiałaś opowiadać mu niczego, był w końcu w tej samej sali, widział i słyszał wszystko, co powiedziałaś.
- Rzeczywiście, nieciekawa sprawa. - powiedział tylko, gdy wróciłaś do stolika. Zauważyłaś, że stał już przed nim nowy kufel jakiegoś trunku, drugi podsunął tobie.
Vader:
Kolejne audiencje, a było ich sporo, dotyczyły w zasadzie tego samego: dworzanie, porucznicy i wszyscy, którzy pełnili za poprzedniego Vigo jakiekolwiek funkcje, klękali przed tobą, ślubując ci wierność i lojalność. Nie miałeś wątpliwości, że przynajmniej połowę będziesz musiał zgładzić, nim skończy się ten miesiąc, aby ugruntować swoją pozycję, ale nie jest to coś, co powinieneś zrobić teraz. Ostatni spośród nich był Krasnolud o bujnej, czarnej, zaplatanej w warkocze brodzie, który skłonił ci się tak nisko, że zamiótł nią podłogę przed tronem.
- Mój panie, zwę się Ruthid i byłem majordomusem poprzedniego Vigo. Jeśli taka będzie twa wola, panie, chętnie wstąpię na służbę na to samo stanowisko u ciebie, ślubując ci moją wierność i lojalność… A także chętnie pokażę to, co należało do Vigo, nim inni dworzanie spróbują to splądrować i uciec po zmianie władzy. - powiedział, ostatnie zdanie dodając dużo ciszej, tak abyś tylko ty mógł je usłyszeć.
//O kim była mowa w poście? W sensie, kto miał cię słyszeć, bo nie do końca łapię?// -
Rzeczywiście mógł darować sobie ten manewr, patrząc na to, że gdyby ktoś ocalał nalot skał, to mógłby nakłonić synów barona do ucieczki, a odblokowanie przejścia zajęłoby trochę czasu, co tylko pogarszałoby sytuację. Jako, iż dwójka wojowników ruszyła na niego, Morkar również na nich ruszył, ale nie decydował się na atak, bynajmniej nie od razu - dopóki nie znajdzie się odpowiedni moment na atak jednego z wojowników, Morkar będzie blokował ciosy jednego z nich swoją lodową tarczą, natomiast ciosy drugiego wojownika będzie parował przy pomocy miecza.
Nie spodziewał się tego, że jakkolwiek wygra tę walkę. Choć zabił kilku wrogów, tak w obecnym momencie jego szanse na przetrwanie nie wyglądały najlepiej, nie tylko ze względu na przewagę liczebną wroga, ale i też z powodu ostrzału ze strony Elfa. Jedyne, co w jego myślach mogłoby przeważyć szalę zwycięstwa na jego korzyść, to błogosławieństwo Tempusa. Ale czy Tempus rzeczywiście pomaga takim, jak on? I co ważniejsze, czy Tempus przyjmie Morkara do swej wielkiej sali pomimo klątwy Norda?
-
Cóż, jeśli Tempus nie patrzył na ciebie łaskawie, to przynajmniej też nie było to krzywe spojrzenie, bo wciąż trzymałeś się na nogach. Obaj żołnierze zdołali zadać ci kilka niegroźnych ciosów, które bez trudu zatrzymała twoja zbroja. Ty zaś, walcząc z nimi, dostrzegłeś kilka ciekawych detali: ten po lewej, zdecydowanie mniej doświadczony, bardziej rwał się do boju, czasami wchodząc w paradę swojemu kompanowi, co jednak nie było problemem teraz, gdy przyjąłeś tak defensywną postawę. Ponadto ich ruchy były bardzo schematyczne, choć nie walczyliście długo, nabrałeś przekonania, że nie mogą cię już niczym zaskoczyć i teraz nastąpił dobry moment, aby przejść do ataku.
-
Może i nie był pewien tego, jak patrzył na niego Tempus, ale był pewien, że jest to idealny moment, by przejść do ofensywy. Ruszył więc do ataku, wykonując serię cięć w kierunku mniej doświadczonego z żołnierzy, wpierw trzykrotnie wymachując poziomo, a następnie dwukrotnie pionowo - w przypadku cięć poziomych celował w klatkę piersiową, a w przypadku pionowych ataki były wymierzone w szyję. Jednocześnie starał się zablokować ciosy drugiego z wojowników przy pomocy tarczy.
// Wybacz, że nie odpisywałem, ale zwyczajnie byłem przekonany, że to zrobiłem. Obecnie mam zapierdol na studiach, więc mogę mieć problem z odpisywaniem, ale postaram się to zrobić. // -
//Luz.//
Udało ci się w ten sposób powalić jednego z oponentów, raczej bez większego zaskoczenia (przynajmniej dla ciebie, bo chyba widziałeś na jego twarzy nieco zdziwienia, gdy twoja klinga dosięgnęła celu), drugi zaś natarł na ciebie z jeszcze większą furią, aby pomścić kompana, oraz desperacją, widząc, że został sam w tej walce. -
Ten post został usunięty!