Nowe Gilgasz
-
Udało Ci się trafić, ale nie wzbudziło tu u niego żadnej reakcji, być może był odporniejszy na ból, a może skóra była grubsza, niż się wydawała. Niemniej, wykorzystując swoją siłę, zaczął z powrotem ciągnąć Cię w kierunku brzegu, z którego uciekałaś.
-
Spróbowała jakoś wyciągnać nogę z uścisku mutanta.
-
Udało Ci się, głównie dlatego, że noga była mokra, a jego łapa śliska. Dzięki temu bezpiecznie dotarłaś na drugi brzeg, a Mutant zawrócił. Byłaś wolna.
-
Po wyjściu z jaskini rozejrzała się za swoim tygrysem, ale jeśli go nie zobaczyła, to pobiegła ile jeszcze miała sił w nogach do karczmy w której ostatnio widziała się z Lornem
-
Na pewno wyjście z jaskini nie było też wejściem do niej, więc nawet jeśli zwierzę wciąż na Ciebie czekało, to nie tutaj. Ciebie zaś nikt nie gonił i dość sprawnie dotarłaś do miejskiej bramy, gdzie rzecz jasna zatrzymali Cię strażnicy.
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta? - zapytał jeden z nich. Widocznie byli to inni niż ci, którzy legitymowali Cię ostatnio lub też zapomnieli, musieli powtarzać procedurę przy wielu podróżnych, a także mogło minąć sporo czasu, nie wiedziałaś w końcu, jak długo byłaś więziona w jaskini Mutagenisty. -
-Ilyana Stormbreaker, zapomniałam już skąd pochodzę, a cel przybycia… - Zamyśliła się na chwilę. - Muszę się zobaczyć ze znajomym.
-
- Kim dokładnie? - zapytał strażnik, który do tej pory traktował cię jak każdego innego podróżnego, a teraz nabrał dziwnej podejrzliwości.
-
-Lornem, jest Nordem, taki duży i szeroki, pewnie już go widzieliście, bo trudno go nie zauważyć…
-
- Nord? - powtórzył, nie patrząc jednak na ciebie, ale na innego strażnika. Ten przejrzał szybko trzymane pod ręką papiery i pokręcił głową.
- Żadnego Norda tu nie ma.
Nie wiedziałaś, o co chodziło, ale i oni nie mieli zamiaru udzielać ci wyjaśnień. Grunt, że wpuścili cię w ogóle do miasta. -
Poszła więc do karczmy, w której ostatnio widziała się z Lornem.
-
Budynek czy jego wnętrze zupełnie się nie zmieniły, klientela również, bo choć były to z pewnością zupełnie inne osoby, niż ostatnio, to wciąż była to ta barwna mozaika ras i profesji, przeważnie niezbyt legalnych. Pośród stolików dostrzegłaś kilku Nordów, ale żaden z nich nie był tym, którego szukasz.
-
Podeszła do karczmarza.
-Wiesz może, gdzie poszedł mój przyjaciel Lorn, taki duży Nord? Jeszcze niedawno tutaj byliśmy, może coś mówił… -
Wzruszył ramionami, drapiąc się po łysek, naznaczonej bliznami głowie. Tak jak wielu innych karczmarzy, za młodu musiał być najemnikiem, łowcą nagród czy kimś w tym guście, bo żaden uczciwy i nie mający doświadczenia w wymachiwaniu bronią człowiek nie zakładałby karczmy tutaj.
- Złotko, kręci się tu sporo Nordów, codziennie widuję nawet tuzin i gwarantuję, że wszyscy są “tacy duzi”. -
-Dzięki… - Mruknęła w odpowiedzi i uznała to też za pożegnanie. Wyszła z karczmy i poszła rozjerzeć się za Lornem w mieście, a także poukładać swoje myśli związane z ostatnimi wydarzeniami.
-
Mruknął coś jeszcze za tobą, ale nie usłyszałaś, co dokładnie, i pewnie nie było to ważne. W mieście panował wielki ruch: najemnicy, strażnicy miejscu, łowcy nagród, łowcy głów, kieszonkowcy, płatni mordercy, mieszczanie, kupcy, handlarze, chłopi i wielu, wielu więcej. Odnalezienie w tym tłumie nawet jednej osoby, przy tym dość charakterystycznej, było bardzo trudne, zakładając, że nie ma go w jakimś budynku lub sam wybrał się na twoje poszukiwania poza miasto. Nie byłaś pewna, ile czasu minęło, odkąd wybrałaś się na tę feralną misję, więc równie dobrze wciąż może wykonywać swoje zadanie, polując na potwory poza miastem.
-
Skoro nie mogła znaleźć Lorna, to poszła do koszarów, w których przyjęła zlecenie, żeby zdać raport czy coś.
-
Te mieściły się w pobliżu miejskich murów, a zresztą i tak już tam byłaś, więc w miarę pamiętałaś drogę.
- A ty czego? - huknął jeden ze strażników miejskich, stojących na warcie przed wejściem do koszar. -
-Przyszłam w sprawie tego zlecenia związanego z zaginioną wioską.
-
Zaklął pod nosem i odwrócił się do innego strażnika.
- Mówiłem żebyś ściągał zlecenia jak już nie będą ważne, kretynie!
- Przecież ściągnąłem! - bronił się tamten urażonym tonem.
- Ta, widać właśnie. - burknął pod nosem pierwszy, znów zwracając się do ciebie. - No słuchaj, spóźniłaś się. Nie wiem, gdzie je znalazłaś, ale nieaktualne. -
-Nieaktualne? - Powtórzyła zdziwiona. - To ile czasu minęło od kiedy zostało zawieszone?