Nowe Gilgasz
-
- No dawaj, bo zaraz zesram się z ciekawości. - mruknął, pod płaszczykiem arogancji ledwo tłumiąc napięcie w głosie. No cóż, nie na co dzień bierze się udział w zamachu na przywódcę frakcji, której jest się członkiem i do tego przeżywa, nie mówiąc o odniesieniu sukcesu. - I oby to było dobre, masz tu sporo do załatwienia. Nasza stara ekipa raczej będzie trzymać się razem, ale nie poparli cię z dobroci serca, nawet jeśli nie powiedzą tego wprost, to chcą coś od życia za tę chorą akcję. Najemnikom musisz wypłacić swoje, a nie będzie to mała kwota. Ciesz się, że jesteś teraz pewnie bogatszy niż całe to miasto razem wzięte. No i musisz dogadać się z tym szlachcicem i jego rycerzykiem, Fulkiem czy innym. Pewnie też będą coś za to chcieć, chociaż żołnierzy nam nie wysłali. No i Łaki. Nie żebym był jakimś porucznikiem czy prawą ręką starego, ale trochę posłuchałem, zanim wysłał mnie z tobą na wczasy do Mrocznego Królestwa. Oni wywalili Czarne Słońce z Gilgasz do tej dziury. Teraz nam pomogli, ale w praktyce dalej się nie lubimy. Nie wiem jak to rozwiążesz, ale cieszę się, że chociaż ty jeden pewnie wiesz, jak z tego wyjść.
-
Xavier Waasi
-- Najpierw nagrody dla tych, którzy brali w tym udział. Pozycja, złoto, to co skarbiec ma do zaoferowania. Wątpię, żeby Czarne Słońce miało kłopoty finansowe, także możemy pozwolić sobie na to, żeby wzięli dużo. Szlachcic i jego rycerz staną się istotniejsi w regionie, a Łaki… chyba pora zastanowić się, czy współpraca z nimi jest możliwa. Nie spodoba się to wszystkim, ale jeżeli uda się działać na równi, to odzyskamy Gilgasz. A jest jedno miasto, które zapewne tkwi w umyśle każdego, kto siedział w tej frakcji dłużej, niż miesiąc. Kasuss. Nie możemy sobie pozwolić na zahamowanie impetu, z jakim się tutaj pojawiliśmy. Przejęliśmy władzę, także postawmy sobie prawdę przed oczyma. Jeżeli przyśpieszymy, możemy tylko zyskać. Jeżeli zwolnimy, to nie wiemy, kto stanie się poważnym zagrożeniem. -
Najemnicy i inni, którzy służyli ci dla pieniędzy, wznieśli dość zdecydowane okrzyki zwycięstwa, czekając tylko, aż pozwolisz im pójść i splądrować skarbiec, choć chyba lepiej nie dawać im przy tym wolnej ręki, bo mogą wynieść stamtąd przedmioty, których wartości nie są nawet świadomi, nie wątpiłeś, że Vigo musiał mieć w swoim skarbcu przynajmniej kilka artefaktów wszelkiej maści. Pozostali byli nieco mniej zadowoleni, ale skinęli ci głowami. Pewnie wrócą do swoich panów i przedstawią im całą sytuację, aby powrócić na rozmowy, na które lepiej mieć już gotowe konkrety. Niemniej, co teraz? Chyba zostało ci tylko wkroczyć do sali tronowej i ogłosić organizacji zmianę przywództwa. Biorąc pod uwagę jak dobrze zorganizowane jest Czarne Słońce, nie minie tydzień, a wszyscy będą o tym wiedzieć, ale inna kwestia, czy wszystkim się to spodoba.
-
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Zostawiwszy za sobą kolejne truchło, bez problemu wróciłaś do miasta.
Popytała kilku ludzi o siedzibę Czarnego Słońca i jeśli się dowiedziała gdzie jest, to udała się tam.
-
Oficjalnie nikt nic nie wiedział o żadnym Czarnym Słońcu w mieście. Ale to oficjalnie, bo nieoficjalnie każdy zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie oni sprawują w mieście władzę, więc udało ci się dojść tam bez trudu. Wrota były nie tylko otwarte, ale i niepilnowane, co było co najmniej dziwne. Droga prowadziła przez długi na dwadzieścia lub więcej metrów korytarz z wysokim dachem. Na koniec dotarłaś do pomieszczenia przypominającego karczmę, pełnego członków Czarnego Słońca, najemników, płatnych morderców, przemytników i wielu innych, przedstawicieli większości znanych ci ras. Twoje przybycie nie wzbudziło jakiegoś szczególnego zainteresowania, wszyscy grali w kości lub karty, pili, jedli czy rozmawiali, choć czułaś w powietrzu jakieś napięcie.
-
Zaczepiła kogoś, kto nie wydawał się być zajęty.
-Kto tu szefuje? -
Zaczepiony przez ciebie mężczyzna samotnie przepijający jakiś trunek wzruszył ramionami.
- Zobaczymy. Chwilowo naszym szefem, Vigo, wciąż jest ten sam człowiek. Pewnie niedługo okaże się, czy dalej utrzymał stołek, czy ten, który przyszedł go zabić i przejąć władzę, podołał. - odparł najzupełniej spokojnym tonem i przyjrzał ci się. - Nie widzę tatuaży, więc pewnie je ukryłaś albo dla nas nie pracujesz, co? Pewnie wydaje ci się to dziwne, ale jesteśmy przestępcami i kanaliami, tak się tu zdobywa władzę, na trupie poprzednika. I wszystkim nam to wisi, o ile nowy Vigo nie będzie próbować nas zabić ani zabrać tego, co już zdobyliśmy. -
Xavier Waasi
-- Ogłośmy zmianę przywództwa – rzucił, jakby do siebie, lecz oczekując, że reszta zrozumie to jako polecenia. – Niech ta niewiadoma przestanie być tajemnicą dla reszty.
Nie zamierzał być gołosłowny. Miał swoje cele i przekonania, a także pasmo sukcesów, których nie zamierzał przerwać tylko dlatego, że się rozmyślił. Pora więc zostać kimś nowym w tym wszystkim. Pora zostać Vigo Czarnego Słońca. A jeszcze całkiem niedawno pomagał na gospodarstwie u swojego opiekuna, zielarza. W sumie po wszystkim warto zadbać o tamto miejsce. -
- Pamiętajmy też o tych, którzy mogą się nie zgodzić na zmianę przywództwa. - powiedział Drow. - Nie żeby było ich wielu. To oportuniści, jeśli nie spróbujesz zmienić ich życia za bardzo, nie zabierzesz im złota, pozycji i bogactw, to będą ci wierni tak, jak poprzedniemu Vigo. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto może się oburzyć. Mamy się tym zająć?
-
-Cóż, to dosyć sprawiedliwy system. A wiesz kim jest ten, który chce zabić aktualnego Vigo?
-
Xavier Waasi
-- Ich też biorę pod uwagę. Obserwujmy ich, a zobaczymy, co zdradzają ich emocje i zachowania. I tak najważniejsze jest to, co im zaoferujemy. -
Taczka:
Pokręcił głową.
- Pewnie niedługo się ogłosi albo przyśle jakiegoś przydupasa, bojąc się, że zabijemy go na miejscu. Siadaj i czekaj, nic więcej nie możesz zrobić, jeśli masz do niego sprawę. Jak się nazywasz?
Vader:
Pokiwał głową.
- Zajmę się tym. Dobiorę kilku zaufanych pobratymców, będziemy twoimi szpiegami, kontrwywiadem i skrytobójcami. - powiedział, choć stwierdzenie o “zaufanych” Drowach było nieco zabawne, biorąc pod uwagę, jak zdradziecka była to rasa. Ale lepiej trzymać ich bliżej, niż dalej.
- Pozostaje też Gwardia Cienia. Służą Czarnemu Słońcu jako frakcji, nie frakcji reprezentowanej przez Vigo. Krótko mówiąc, to najlepsi wojownicy i ochroniarze, jakich mamy, ci sami, z którymi walczyliśmy na początku, ludzie cienia spadający nagle z góry na wroga. Jest ich o wiele więcej, ale nie muszą być naszymi wrogami. Rozegraj ich dobrze, a będą ci wierni jak psy. Zrób coś, co narazi organizację, a żaden z nas cię przed nimi nie ocali. - dodał jeszcze Rivert, gdybyś przypadkiem pomyślał, że zaczyna iść całkiem nieźle. - Skoro to wszystko, to ruszamy do wielkiej sali? Pora ogłosić swoje zwycięstwo. -
-Jestem Ilyana. - Przysiadła się. - A ty?
-
- Ładnie. Nazywam się Vorkor, służę Słońcu już trzy lata. Co cię tu właściwie sprowadza?
-
Xavier Waasi
-- Jasne, tam też się kierujemy.
/// I tam też idę, jakby co./// -
Wielka sala przypominająca bar, karczmę czy poczekalnię, gdzie trzeba było swoje odsiedzieć, aby móc udać się na audiencję u Vigo, nie zmieniło się wiele od twojej ostatniej wizyty. Pozornie wszystko wyglądało tu po staremu, ale nie musiałeś być dokładnym obserwatorem, aby nie zauważyć, że choć wszyscy jedli, rozmawiali, pili i uprawiali hazard, to jednak każdy miał cię na oku i ciekawie nadstawiał uszu. Swoją drogą, zauważyłeś, że poza najemnikami i starymi kompanami wszyscy inni odeszli, widocznie nie mając już tu nic do roboty i czekając na późniejsze przybycie posłańca i zaproszenie na rozmowy. Zakładając, że do tego czasu przejmiesz władzę i nie zginiesz.
-
-Pieniądze, chyba… No i mam coś do powiedzenia Vigo.
-
- Stary wysłuchałby cię od razu, z taką ładną buźką… Nie wiem jak ten nowy, o il… No, nieważne. Jak widać, jednak jest jakiś nowy.
Zauważyłaś, jak jedne z drzwi przekracza mężczyzna z ciekawą świtą. Najwidoczniej nie był starym Vigo, więc musiał być pretendentem, który widocznie zwyciężył. Miał przy sobie innego człowieka, Mrocznego Elfa i Orka, a także bandę najemników, w której doliczyłaś się przedstawicieli kilku różnych ras. Ale i tak najciekawszy był wielki szkielet, jakby należący co najmniej do Orkologa, sądząc po gabarytach. Cóż, Nekromancja nie była tu oficjalnie zakazana, a coś takiego na pewno odstraszy niejednego potencjalnego zamachowca. -
-Ciekawą ma bandę… - Stwierdziła przy okazji przyglądając się nowemu Vigo.
-
Ze względu na jego ubiór, maskę i pancerz, nie miałaś pojęcia z kim masz do czynienia. Nie chodzi nawet o to, kim był, bo wątpiłaś, żebyś go kiedyś spotkała, na pewno nigdy nie widziałaś nikogo w takim stroju, ale strój nie zdradzał absolutnie nic, mogłaś mieć tylko pewność, że jest mężczyzną i człowiekiem lub pochodzi z rasy o posturze podobnej do ludzi, więc mógłby być też Nordem, Drowem, Elfem, Styricem, Wampirem i jeszcze wieloma innymi.