Miasto Kasuss
-
Chłopak żył i był przytomny, ale nieźle go obili, wcześniej też musiał sporo przeżyć, więc nic dziwnego, że obecnie tylko leży i stara się głęboko oddychać. Jeśli chodzi o broń tego typu, to Gnoll nie miał żadnej, ale Hobgoblin dysponował już czterema, z czego jeden był dłuższy od pozostałych, służył zapewne do walki w zwarciu, a pozostałymi rzucało się w pobliskich wrogów.
-
Zabrała sobie te do rzucania po czym podeszła do chłopaka.
— Żyjesz? -
Pokiwał głową i spróbował wstać, a choć upadał po tych próbach kilka razy, to poddał się dopiero wtedy, gdy nie mógł już ustać na nogach, więc jedynie usiadł i pokiwał głową.
- Musimy iść… Ja muszę… Dziękuję za ratunek, ale mam coś ważnego do załatwienia. -
— Jak znam moje szczęście i mam dobrą ocenę sytuacji, nasze sprawy mogą się łączyć. Zresztą, tak czy siak daleko nie zajdziesz. Gdzie lecisz?
-
Wzruszył ramionami, krzywiąc się z bólu.
- Nie wiem. Szukam mojej przyjaciółki. W nocy rozdzieliła nas banda Goblinów. Odciągnąłem ich, żeby jej nie zauważyli, ale gdy wróciłem do naszego obozu, jej już tam nie było. -
— Zgaduję, że twoja przyjaciółka to ta sama której szukam. Powinniście stąd jak najszybciej zniknąć. Na twój ból ci niewiele pomogę, bo się gówno na tym znam, ale pomóc szukać mogę. Jak ci na imię?
-
- Verof. - odparł z wahaniem. - Też jesteś łowcą nagród?
-
— Jakbym była, to bym ci pewnie teraz strzeliła w ryja albo chociaż związała. Jestem z bidula. Twoja przyjaciółka była u nas na moment, a ja nie zwykłam odmawiać pomocy moim podopiecznym.
Rozejrzała się wokół.
— Wystarczy tego gadania. Powinniśmy ruszać. -
Pokiwał głową i wstał, tylko trochę chwiejąc się na nogach, choć przeszło mu, gdy oparł się o drzewo. Na jego twarzy widziałaś zdeterminowanie, ale nie byłaś pewna, czy po spuszczonych mu razach, a także zapewne uciecze przed Goblinami, braku snu i jedzenia oraz stresie zdoła dotrzymać Ci kroku i nie będzie tylko zbędnym balastem.
-
Może i będzie balastem, ale Sylvia była zbyt ckliwa, by go zostawić za sobą. Głupi instynkt macierzyński. Ruszyła więc dalej, starając się być na baczności, co z Verofem mogło być nieco trudniejsze.
-
- Mamy chociaż jakiś plan? - zapytał po kilku minutach drogi. Pomimo swojego stanu, który za dobry nie był, dzielnie dotrzymywał Ci tempa, zwykle odstając tylko o kilka kroków.
-
— A wyglądam Ci na kogoś, kto ma plan? Polegam na dwóch rzeczach, jak wszyscy w Kasuss, improwizacja i wpierdol. Póki co z tobą wyszło.
-
Pokiwał głową i westchnął pod nosem.
- Mieliśmy uciec z miasta, a potem uciec w pobliże Gilgasz, do jej pana, który zapewniłby nam bezpieczeństwo. To też on kazał jej udać się do tego Goblina, aby sprawdzić, czy jest na żołdzie Czarnego Słońca. -
— Nie wydaje się zbyt rozsądny, skoro wysyła dzieci na taką misję.
Uśmiechnęła się i postarała nie zaśmiać. -
//Hej abbeythetoymaker!
Czy to ta sama użytkowniczka magii przypraw, która kncokoutuje mroczne elfy garnkami? -
//tak, w żyłach postaci płynie krew Magdy Gessler
-
Abby:
- Ale swoje zadanie spełniliśmy… No, znaleźliśmy, co trzeba, ale czy jej udało się to dostarczyć, to nie wiem.
Itwasntme:
Dotarłeś do miasta wraz ze swymi kompanami bez żadnych przygód i przeszkód po drodze. Te zaczęły się przy samej bramie miasta, gdzie straż nie chciała wpuścić Was do środka z podejrzanym ładunkiem bez sprawdzenia go, o czym nie było mowy, nie mogliście otworzyć kufra. Żadne przekonywanie nic nie dało, rozwiązanie siłowe także odpadało, a pieniędzy na przekupstwo nie mieliście, więc powoli kończą się Wam opcje. -
- Nie mogę po prostu przelecieć nad bramą miasta pod osłoną nocy? - szepnął do Magnusa.
Rozwiązanie wydawało mu się tak proste! -
Przewróciła oczami, ale zdecydowała, że nie ma sensu dopytywać. Dalej poszukiwała dziewczyny.
-
Itwasntme:
Mag zaprzeczył krótko, a po chwili domyśliłeś się, dlaczego nie optował za takim rozwiązaniem: Był najemnikiem, robił to dla pieniędzy, obawiał się, że jeśli Ty wślizgniesz się do środka i odbierzesz zapłatę, to jemu nie przypadnie nic w udziale, bo zawsze możesz się ulotnić ze złotem innym wyjściem.
Abby:
Fiasko tych poszukiwań upewniło Cię, że albo ktoś schwytał ją wcześniej, albo szczęśliwie uciekła daleko od miasta.