Miasto Kasuss
- 
Abby: 
 - Ale swoje zadanie spełniliśmy… No, znaleźliśmy, co trzeba, ale czy jej udało się to dostarczyć, to nie wiem.
 Itwasntme:
 Dotarłeś do miasta wraz ze swymi kompanami bez żadnych przygód i przeszkód po drodze. Te zaczęły się przy samej bramie miasta, gdzie straż nie chciała wpuścić Was do środka z podejrzanym ładunkiem bez sprawdzenia go, o czym nie było mowy, nie mogliście otworzyć kufra. Żadne przekonywanie nic nie dało, rozwiązanie siłowe także odpadało, a pieniędzy na przekupstwo nie mieliście, więc powoli kończą się Wam opcje.
- 
- Nie mogę po prostu przelecieć nad bramą miasta pod osłoną nocy? - szepnął do Magnusa. 
 Rozwiązanie wydawało mu się tak proste!
- 
Przewróciła oczami, ale zdecydowała, że nie ma sensu dopytywać. Dalej poszukiwała dziewczyny. 
- 
Itwasntme: 
 Mag zaprzeczył krótko, a po chwili domyśliłeś się, dlaczego nie optował za takim rozwiązaniem: Był najemnikiem, robił to dla pieniędzy, obawiał się, że jeśli Ty wślizgniesz się do środka i odbierzesz zapłatę, to jemu nie przypadnie nic w udziale, bo zawsze możesz się ulotnić ze złotem innym wyjściem.
 Abby:
 Fiasko tych poszukiwań upewniło Cię, że albo ktoś schwytał ją wcześniej, albo szczęśliwie uciekła daleko od miasta.
- 
— No i to by było na tyle. Chyba szukanie dzieci po lesie nie jest moją specjalnością. Wracasz ze mną czy idziesz swoją drogą? 
- 
Problemy niektórych ludzi go przerastały. Niech Magnus radzi sobie sam. Pff… 
 albo…
 - Za kogo ty mnie masz?! Nagroda to 300 sztuk złota niezależnie od tego czy się was pozbędę czy nie! A to… - powiedział wciskając Magnusowi 200 sztuk złota - zaliczka na naukę magii ognia. - prychnął i odwrócił się tyłem do bram miasta. Miał już tego wszystkiego po dziurki w nosie!
- 
Abby: 
 - Poddałaś się tak łatwo? - zapytał, otwarcie zaskoczony. - A może powinniśmy dalej próbować? Rozdzielić się, żeby przeszukać większy obszar? Albo iść w kierunku Gilgasz?
 It (nie chce mi się pisać całego nicku, wybacz):
 - Czekaj. - usłyszałeś po chwili głos Magnusa. Nie wyczułeś w tym chęci przeprosin, desperacji czy czegokolwiek. Odebrałeś to bardziej jako sugestię.
- 
— Nie mogłabym na ciebie patrzeć jak odchodzisz, młody. Zabijesz się. Zresztą, sam brzmisz na takiego zrezygnowanego, a mnie się dziwisz. Nie jestem cudotwórcą. — Odetchnęła szybko i zrugała się w myślach za gadanie głupot. — Nie mamy zapasów ani sił żeby tak daleko zapierdalać. 
- 
Ugh… jaki miał wybór? zaczekał aż kolejny wielki plan Magnusa wypali. 
 z powodu nocnej przygody nie spał zdecydowanie zbyt długo, a w tym stanie cierpliwość jest tak trudna…
- 
Abby: 
 - Możemy wrócić do miasta, zaopatrzyć się i wyruszyć w drogę, wynająć kogoś… - mówił, a choć poza tymi pomysłami miał też pewnie wiele innych, to czułaś, że rzeczywiście i jego powoli opuszcza nadzieja.
 It:
 Nie było planu, kolejne prośby i groźby nic nie dały, ale w końcu się udało, bowiem pojawił się jakiś zakapturzony człowiek, który wręczył każdemu ze strażników sutą łapówkę, dzięki czemu ci zgodzili się wpuścić Was do środka.
- 
- A tak pomijając kupno twojego zaufania, zgodziłbyś się na lekcje magii? 
 nie miał pojęcia co się stało, al dobrze że się stało, ten dzień jest zdecydowanie zbyt długi!
- 
— Wrcasz ze mną czy idziesz w swoją stronę? — ponowiła pytanie, starając się nie pokazywać po sobie, że ma ochotę się załamać. 
 Ile by dała żeby móc po prostu się upić.
- 
It: 
 - W ograniczonym zakresie. - odparł, choć skinął Ci nieznacznie głową, idąc za Nagiem, taszczącym kufer, i Waszym klientem, bo chyba tylko nim mógł być ten ktoś. - Mądry mistrz nigdy nie zdradza wszystkich swoich sekretów.
 Abby:
 - Nie dam rady znaleźć jej w tej stanie… - przyznał w końcu zrezygnowany, spuszczając głowę. - Muszę się najeść, odpocząć i ktoś powinien opatrzyć moje rany. Ale wtedy wrócę tu i będę szukać dalej, do skutku, nieważne jaki on będzie.
- 
— To chodźże. Im szybciej cię opatrzymy, tym szybciej będziesz mógł znów jej szukać! 
- 
Pokiwał niemrawo głową, rzucając jeszcze za siebie tęskne spojrzenie i ruszył za Tobą bez dalszego ociągania. 
- 
- Mądry uczeń nie musi czekać aż mistrz wszystkie wyjawi. - uśmiechnął się - w takim razie gdzie zamierzacie się teraz udać mistrzu? 
- 
Ogólnie to miała ochotę go pocieszyć, ale w sumie nie miała jak. Wobec tego starała się jak najszybciej dotrzeć do miasta. W ciszy. 
- 
It: 
 Magnus jedynie prychnął pod nosem.
 - Nie spiesz się tak z tym określeniem. - odparł, choć wziął przecież złoto, więc chyba przyjmie Cię na swojego ucznia… Chyba.
 - Dobrze się sprawiliście. - powiedział mężczyzna, który pomógł Wam wejść do środka, z twarzą ukrytą pod kapturem. Chwilę wcześniej dwóch jego pomagierów podjechało niewielkim wozem zaprzężonym w jednego konia i załadowało nań kufer, a w zamian zrzucili oni inny, po brzegi wypełniony złotymi monetami, co okazało się, gdy Wasz rozmówca go otworzył. - A to Wasza zapłata.
 - Skąd mamy wiedzieć, że to na pewno Wy? - zapytał Magnus, powstrzymując tym pytaniem Ciebie i Naga przed sięgnięciem po złoto.
 Wasz rozmówca bez słowa podciągnął rękaw szaty, ukazując tatuaż, który znałeś, przynajmniej w teorii, podczas swojej nauki kazano Ci rozpoznawać herby wielu rodów szlacheckich ze wszystkich państw Verden i Nirgaldu, flagi i godła poszczególnych państw, a także symbole najważniejszych organizacji. Ten był wśród nich i reprezentował Inkwizycję Światła…
 Abby:
 Wasze przybycie nie wzbudziło żadnych emocji, a po krótkiej kontroli przy bramie zostaliście bez żadnych przeszkód wpuszczeni do środka.
- 
// WOW! nie miałem pojęcia, że to może tak działać uwu, ale tatuaże, to chyba wersja dla pospólstwa, tak? W sensie Aiden/Magnus miałby raczej… pierścień rodowy? idk// Aiden po takiej nocy niezbyt potrafił się skupić, ale jeśli miał kiedyś spodziewać się niespodziewanego, to teraz… nie było za nimi nikogo, prawda? 
 Z niezrozumiałych nawet dla siebie powodów trochę ufał Magnusowi, niech on się tym zajmie…mniej więcej w tej chwili zaczęło do niego docierać, że wyruszając w drogę miał z sobą jeszcze kufer i zastanawiał się czy nowej wypłaty wystarczy na odkupienie utraconych przedmiotów 
- 
Wobec tego zmierzała dalej do domu. Wątpiła, żeby dzieciak był na tyle rozpoznawalny, by sprowadzić na nią więcej gówna niż dotychczas już na nią spadło. 
 

