Miasto Kasuss
-
Wobec tego postanowiła się zdrzemnąć. Tak na godzinkę albo minimalnie dłużej.
-
It:
Pierwsza pełnoprawna misja z jednej strony boleśnie zrewidowała Twoje poglądy na temat życia najemnika, ale z drugiej dała niezbędne doświadczenie i odpowiednie fundusze, aby się odkuć. Do pokoju trafiłeś bez problemu, ale nie było co oczekiwać luksusów, to tylko proste, choć czyste i schludne, łóżko z siennikiem, pościelą i skórami, okno wychodzące na pobliską ulicę, kufer, stolik i krzesło, a i metraż samego pomieszczenia niewielki.
Abby:
Obudziłaś się po krótkim śnie, pamiętając z niego jedynie rozpaczliwe wołanie o pomoc i paskudną mordę tamtego Goblina. Niezbyt pozytywnie, ale tak właśnie odcisnęły się na Tobie ostatnie wydarzenia. -
Upewnił się że okno było należycie zabezpieczone, zamknął drzwi i zastawił krzesłem. Może to paranoiczne, ale naprawdę chciał wiedzieć że jest sam w pokoju zanim położył się spać.
Ludzie to zwierzęta, gdzie oni się myją w tych cuchnących miastach?
//^ seriously, czy rzeka to jedyna opcja, czy jak to działa XD?!// -
Potrząsnęła głową i postarała się nie myśleć o tym. Porozciągała się przez chwilę, kląc w myślach, po czym ruszyła na obchód. Warto wiedzieć co porabia Dethan, co porabiają dzieciaki i czy czasem niezapowiedziany gość nie zjarał domu w międzyczasie.
-
-Dlaczego macie się do siebie nie przywiązywać?
-
It:
Nic dziwnego, że udzieliła Ci się paranoja, gdy noc wcześniej zostałeś napadnięty przez bandę zamachowców, bo pospolitymi bandytami to oni nie byli, którzy usiłowali Cię zamordować. Jednak tak, żaden oprych w masce lub bez niej na pewno nie wyskoczy na Ciebie, gdy będziesz spać.
//W sensie co, bo nie jestem, pewien, czy rozumiem?//
Abby:
Wszystko było na swoim miejscu, sprawne, ciche, żywe i spokojne jak nigdy. Aż dziwnie i przez chwilę miałaś wrażenie, że wciąż śnisz, ale odgłosy grania na jakimś instrumencie upewniły Cię, że jednak nie.
Taczka:
- Za krótko żyjemy, za dużo czasu spędzamy na misjach czy walce, za często giniemy, aby to miało sens. -
// w sensie czy w tym uniwersum istnieje bieżąca woda? no bo niby mieli ją rzymianie, ale w średniowieczu byliśmy trochę tępawi.
Kiedy już był bezpieczny i w ogóle, ukrył złoto w sienniku i położył się spać.
Za kwotę którą miał przy sobie musiałby narażać swoje życie jeszcze kilkanaście razy! Nie! -
Udała się więc w stronę źródła dźwięku, nieco zaintrygowana. Nieczęsto się takie rzeczy słyszało. Zresztą, takie odgłosy wcale nie upewniały, że nie śni. Czy Sylvia umiała określić, czy ta osoba gra dobrze?
-
It:
//Jest, ale nie oczekuj, że trafisz na nią w jakiejś pierwszej lepszej karczmie. Takie przyjemności są w jakichś pałacach, największych zamkach możnych, dworkach szlacheckich, ale niekiedy i zwykłych kamienicach, jeśli ich właściciele, na przykład kupcy, są odpowiednio bogaci.//
Trudy podróży i wędrówki, w tym strach, stres, adrenalina, wyczerpanie magicznej energii, a przede wszystkim brak snu, w końcu wziąłeś pierwszą wartę, a nim Cię zluzowano, nastąpił atak, zrobiły swoje i nim się spostrzegłeś, spałeś już iście kamiennym snem, budząc się, gdy za oknem było już ciemno.
Abby:
Do jakiegoś wirtuoza było mu na pewno daleko, ale nie był to też pierwszy lepszy kmiotek, któremu dano do rąk instrument i z grubsza pokazano jak grać. Dość szybko znalazłaś źródło dźwięku, którym był spotkany dziś chłopak, dość sprawnie grający na swoim instrumencie, czemu z zaciekawieniem przysłuchiwała się większość dzieci oraz sam Dethan. -
// Nie byliśmy tępawi w średniowieczu, tylko regres gospodarczy spowodowany upadkiem Imperium Rzymskiego zmusił nas do powrotu do nastawienia się na gospodarkę naturalną, a ją po prostu musieli podtrzymywać chłopi, którzy nawet jakby chcieli, to nie mieli możliwości do edukowania się czy implementowani takich cudów techniki jak akwedukty czy kanalizacja. Takie rzeczy były częściej widziane w miastach, które mocno podupadły po rozpadzie Imperium.
A akwedukty dostarczające źródlaną wodę do miast =/= bieżąca woda (która była także bardzo rzadkim luksusem). // -
//O patrzcie, kto przyszedł! Pan Maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci.
Choć fakt faktem, że się z Tobą zgodzę.// -
Skrzyżowała ramiona na piersi i oparła się o najbliższą ścianę. Jaki to był instrument?
-
Nie można spać na zapas? czy jego moc już się odnowiła i czy krzesło nadal blokowało wejście do pokoju?
Spróbował zasnąć ponownie. Może i był poszukiwaczem przygód, ale ulice Kassus w nocy? to chyba inny poziom -
// medycznie rzecz ujmując nie można //
-
-J-ja się boję umrzeć, a wy tak po prostu uznajecie, że musicie umierać?
-
Abby:
Z tego co pamiętasz, nazywało się to giterna czy jakoś tak. Prosty instrument, Dethan zachęcony tym kupił go kiedyś po taniości i próbował nauczyć się grać w wolnym czasie, ale ostatnio zbrakło mu i czasu, i umiejętności, więc instrument kurzył się na dobre, aż nie wygrzebał go stamtąd ten dzieciak, który miał widoczny dryg do muzyki.
It:
Krzesło stało na swoim miejscu, moc magiczna była zaś niemalże odnowiona. Tobie nikt nie kazał też wyjść na ulicę, miło spędzić czas można też w karczmie, której życie toczy się zaledwie piętro niżej.
Taczka:
Wzruszyli ramionami, było to dla nich widocznie oczywiste i nie byli w stanie Ci tego wytłumaczyć. Tymczasem tamci, którzy ruszyli na zwiady, wrócili i od razu dali Wam znać, że coś znaleźli, i ponownie odeszli. Wypada iść za nimi. -
Wobec tego słuchała w ciszy. Skoro jest co słuchać, to po co przestawać. Raczej mało prawdopodobne, żeby potrafił kogoś zahipnotyzować czymś takim, więc niech sobie gra.
-
Poszła więc za nimi.
-
Ymm… To nie był głupi pomysł.
Pozbierał z łóżka siebie i pozostałość swych nieruchomości z którymi padł na posłanie wieczorem.
Torba i laska raczej się nie przydadzą, zostawił więc je i udał się do Karczmy. -
Abby:
No i grał jeszcze kilka dobrych minut, kiedy skończył utwór lub zbrakło mu weny do tworzenia własnego, na co dzieci od razu zareagowały brawami i prośbami o więcej.
Taczka:
Idąc po śladach, które, jak się domyślałaś, należały do Verofa, znaleźliście niewielką polanę, a na niej dwa trupy: Gnolla i Goblina.
- Wychodzi na to, że ktoś szukał Ciebie, a znaleźli jego. - mruknął Łak. - Ale albo zdołał ich zabić, albo pomógł mu ktoś, do kogo należą inne ślady.
It:
Na dole niewiele się zmieniło, gości było tylko o kilku mniej, a może nawet tyle samo, również pracownicy kręcili się jak do tej pory, zajęci swoimi zadaniami. Eerci i Magnus siedzieli przy jednym ze stolików, obaj plecami do ściany.