Miasto Kasuss
-
Będąc zakneblowaną i tak nie zdołałaś wypowiedzieć tego przekleństwa wyraźnie, a głęboki oddech mogłaś wziąć jedynie przez nos. Nie wiedziałaś, ile czekałaś, mogło to być kilkanaście minut, mogło być kilka godzin, bo czas dłużył ci się niemiłosiernie. W końcu usłyszałaś jakieś kroki za sobą, a po chwili zdjęto ci z oczu opaskę. Nie musiałaś przyzwyczaić oczu do światła, bo wokół i tak panował półmrok, rozświetlany lekko przez kilka pochodni, więc bez trudu dostrzegłaś Zmiennokształtnego, a poznałaś go od razu, bo znów przyjął wygląd tego złodzieja, na którego wzięłaś zlecenie, choć nie byłaś pewna, czy to jego ulubiony wizerunek, czy po prostu chciał mieć pewność, że od razu go rozpoznasz. Na twarzy miał tak szeroki uśmieszek, że prawie dostałaś szału na jego widok.
- No, no. Cieszę się, że znowu możemy się spotkać. - powiedział i złapał cię za policzki, obracając głowę tak, aby przyjrzeć się obu profilom. - Stanowczo zbyt wiele czasu minęło. -
I tak nie mogła nic powiedzieć. Nie zaszczyciła go nawet dłuższym spojrzeniem. W myślach powtarzała imiona dzieciaków w kolejności w jakiej je poznawała. Starała się nie pokazywać, jak bardzo ma ochotę pojedynczo wyjmować mu organy i podcinać żyłę po żyle, żeby powoli odpływał.
-
- Miałem przeczucie, że nasze spotkanie się tak skończy, Goblin mnie ostrzegał, ale liczyłem, że się pomylę i będę przyjemnie zaskoczony. Niestety, nie wyszło. I przyznam, że miałem ochotę, jak tylko dotoczyłem się tu w zwierzęcej postaci, wysłać moich podwładnych, żeby od razu cię tu przyprowadzili, żebym mógł cię zgwałcić i zabić. Ale gdy jedna z nich szpiegowała cię, aby móc przybrać twój wygląd, dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Rzeczy, które mogą uratować ci życie, jeśli zgodzisz się współpracować.
-
Milczała w bezruchu. Wiedziała, że jeśli zacznie od razu się szarpać, będzie mieć na sumieniu dzieciaki. Wymieniała w myślach ich imiona raz jeszcze. Spojrzała na niego przelotnie. Nie musiał się powtarzać, pamiętała jak wcześniej przyznał się do własnej naiwności. Trzeba było zatruć ostrze czy cokolwiek. Nie uciekłby wtedy.
-
Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Dobrze, czyli zwróciłem twoją uwagę. Kiwnij głową, jeśli chcesz poznać szczegóły, a ja zdejmę ci knebel, żebyśmy mogli to przedyskutować. -
Kiwnęła niemrawo głową. Ciekawe co by zrobił, jakby udawała umierającą. Uśmiechnęła się do własnych myśli. W innych okolicznościach może by się polubili.
-
Od razu pozbawił cię szmaty owiniętej wokół ust i tej, która była w środku.
- Jak mówiłem, dowiedziałem się wielu rzeczy. To prawda, że planujesz przenieść się wraz ze swoimi podopiecznymi z Kasuss? -
Zakaszlała z lekką przesadą i znów kiwnęła głową. Co miała kłamać, skoro i tak wszystko wiedział?
-
- Gdzie dokładnie? Ponoć dzieci mówiły tylko o wielkim mieście, czyli może to być prawie wszędzie.
-
Też mi przesłuchanie. Szkoda, że nie upilnowała dzieciaków, by nie gadały za dużo. Wzruszyła lekko ramionami.
— Nie pamiętam. To nie był mój plan. -
- Jasne, rozumiem. Ale i tak nalegam żebyś przypomniała sobie, najlepiej teraz, chyba że mam dać ci kilka dni do namysłu, bo to też mogę załatwić.
-
— Podobno chodziło o Hammer, ale kto wie? Wątpię, żeby ktokolwiek się przejmował moim zdaniem.
-
- Hammer? Cóż, liczyłem na coś innego. Tak czy siak, jestem gotów złożyć ci pewną propozycję.
-
Nie odezwała się. A miała ochotę splunąć. Czekała na jego czczą gadaninę.
-
- W zamian za zwrócenie ci wolności i obietnicę, że tobie, twoim sierotkom i temu mężczyźnie, który też u ciebie bawi, z ręki mojej lub któregoś z moich poddanych nie stanie się krzywda, chcę abyś zebrała ze sobą kilku z nich, rzecz jasna pod przykrywką uliczników. Gdy trafią do miasta, przez jakiś czas będą odgrywać swoją rolę, później znikną i na tym skończy się umowa, nie zobaczysz nas więcej. Mogę nawet pomóc w zbieraniu funduszów i zapewnić ochronę podczas przenosin.
-
— Skąd mam wiedzieć, że nie będą tacy porywczy jak ta bestyjka, która udawała mnie? Twoi sobie nabroją, uciekną, a my będziemy przez nich w kłopotach.
-
- Dopilnuję żeby broili, jeśli w ogóle odważą się sprawiać kłopoty zamiast robić to, co im kazałem, w innych formach, których nie da się powiązać z wami.
-
Popatrzyła na niego, zamknęła na moment oczy i wyobraziła sobie, że jest daleko stąd. Sama. Albo nie, z Dethanem. I że po latach zamiast pilnować ulicznych dzieci zrobią sobie swoje. Wzdrygnęła się, nie wiedząc jak skomentować głupie myśli.
— Brzmi jak plan. Ale nie spartol tego, kochasiu. -
- Gdybym nie potrafił utrzymać swoich podwładnych w ryzach ty, twoje sierotki i ten mężczyzna, który też się tam kręci już dawno bylibyście martwi, więc o to martwić się nie musisz.
-
— Mogę już iść, czy masz mi coś jeszcze do powiedzenia?