Miasto Kasuss
- 
— Wiem tyle, że ma “wspólną historię” z Dethanem. 
- 
- Sądzisz, że miałby coś przeciwko gdybym sprowadził go tutaj i omówił te wspólne historie? Chyba że sama mogłabyś mi coś więcej powiedzieć. Ja odwdzięczyłbym się z kolei informacjami, o których ty i Dethan możecie nie mieć pojęcia. 
- 
— Pewnie by miał. Bo znając życie nie wyszedłby już stąd. 
- 
- Mówiłem, że nie mam interesu w zabijaniu kogokolwiek z was, już nie teraz. Zresztą… Znacznie bardziej cenię sobie ciebie żywą. - powiedział, sięgając dłonią do twoich włosów. - I twoje towarzystwo. 
- 
Postarała się nie wzdrygnąć. Upiła nieco wina. Przypomniała sobie jednak swoje słowa, o tym jakby to się z nim kochała za darmo, które pomimo tego, że raczej były kłamstwem, mogły nieco namieszać w ich “relacji”. Pod wpływem tych myśli zarumieniła się lekko. Odkaszlnęła. 
- 
Szczęśliwie nie miał zamiaru zrobić nic więcej i zabrał rękę, choć wciąż się tobie przyglądał. 
 - Jeśli nie chcesz jeszcze o czymś ze mną porozmawiać, to możesz już odejść. Moi słudzy wskażą ci drogę do komnaty.
- 
Odłożyła kielich i wstała. Miała ochotę iść spać. 
- 
Uśmiechnął się pod nosem, jakby licząc na inną decyzję. Niemniej, machnął ręką, a obok ciebie zjawił się jeden z jego sługusów, mając cię zaprowadzić do komnaty. 
 - Gwarantuję ci, że nie uciekniesz, ale możesz spróbować. Jeśli jednak to zrobisz, to gwarantuję, że spędzisz tu więcej czasu i to w mniej komfortowych warunkach niż do tej pory. - uprzedził cię jeszcze Zmiennokształtny.
- 
Wzruszyła ramionami. 
 — Ja nie uciekam jak szczur, kochanie.
 Wiedziała, że za te słowa i tak jej dokopie, ale już miała to gdzieś. A nie potrafiła przestać się z nim droczyć.
- 
Uśmiechnął się lekko pod nosem, chyba nawet szczerze. 
 - Spanikowałem i to było pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- 
— Coś lubisz gwarantować różne rzeczy, co? 
 Zaśmiała się.
- 
- Co dokładnie masz na myśli? 
- 
— Może po prostu lubisz to słowo. Nieważne. — Przeciągnęła się i westchnęła, po czym spojrzała na tego sługę. — Chyba odechciało mi się spać. 
- 
Ten spojrzał na swojego pana, ale Zmiennokształtny jedynie wzruszył ramionami i odesłał go jednym ruchem dłoni. 
- 
Przeciągnęła się i znów usiadła. 
 — Zgaduję, że innych potencjalnych morderców pozbywasz się w inny sposób, co?
- 
- Nie każdy zabójca na mnie nasłany jest równie urokliwy co ty, ale fakt, zwykle nie mam przyjemności z nimi później porozmawiać. Mówiąc szczerze, to pierwsza taka sytuacja. 
- 
Przygryzła wargę na moment, po czym zaśmiała się. Zaplotła ręce na karku. 
 — I dlatego ta głupia gąska potrzebowała tyle czasu, by mnie udawać? Czy może to zwyczajowy czas do tego potrzebny?
- 
- Nie jest moim najlepszym szpiegiem, ale nie miałem nikogo innego pod ręką. Mam tylko nadzieję, że nie wpadła i twój ukochany nie gna tu teraz z bandą wrednych najemników. 
- 
Zmrużyła oczy. Nie żeby nie wierzyła w Dethana, ale wątpiła, by był w stanie do niej się dostać, a co dopiero ją stąd zabrać. Tych wszystkich zmiennokształtnych było sporo. Z drugiej strony władca uniknął pytania, ciekawe. 
 — Nie jestem w stanie ci tego powiedzieć.
 Złapała za kieliszek i spojrzała, czy czasem już nie jest pusty. Złapała się na tym, że nie wie, czego chce bardziej — żeby tej idiotce się udało, czy wręcz przeciwnie.
- 
Był pusty, bo dopiłaś wino, mając odejść do swojej kwatery, ale wystarczył tylko drobny gest twojego rozmówcy, a zjawił się sługa z butelką, który ponownie napełnił ci kieliszek. 
 - Wiem, że pewnie w to nie uwierzy, ale mimo wszystko mamy wspólne interesy, choć może moje metody na to nie wskazywały.
 

