Miasto Kasuss
-
Zapewne był gdzieś na mieście, zajęty swoimi sprawami, które pozwoliłby zdobyć mu fundusze na przeniesienie Waszego przybytku jak najdalej od miasta bezprawia. Teoretycznie też mogłaś się tym zająć, wykonując jakieś szybkie i nieskomplikowane zlecenie lub też zostać w domu.
-
Skoro I tak nie miała nic do roboty, postanowiła poszukać sobie jakiegoś zlecenia. Przygotowała się do wyjścia i wyszła.
-
//W sensie, że poszukasz czegoś na tablicy ogłoszeń gdzieś w mieście czy że wybrałaś pierwsze z brzegu zlecenie z tych, które przeglądałaś poprzedniego dnia z Dethanem?//
-
//nooo, myślałam że tamtych już nie ma więc poszłam po nowe//
-
//Nie no, żaden problem, a to i tak większej różnicy nie robi.//
Tablic ogłoszeń było w mieście wiele, bo i wiele osób coś zlecało lub przyjmowało zlecenia, więc szybko odnalazłaś pierwszą z nich. Było tam sporo różnych zleceń, opiewających na zabicie kogoś lub dostarczenie go żywcem, wymuszenie haraczu, zastraszenie i tym podobne. -
Cóż, do strasznych nie należała, więc to ostatnie odpuściła. Przede wszystkim skupiła się na tych od ukatrupiania, z grubsza mówiąc uznała je za najprostsze.
-
Nie do końca, bo z reguły nikt, za kogo głowę wyznaczono nagrodę publicznie, nie był na tyle głupi, aby siedzieć na widoku, więc albo opuścił miasto, albo zaszył się gdzieś z nadzieją, że przeczeka. No i jeśli już się takiego znajdzie, to trzeba będzie go zabić, a pewnie nikt nie będzie czekać z założonymi rękami, oczekując na cios. Tak czy siak, zleceń na zabójstwo było rzeczywiście najwięcej, od jakichś drobnych rzezimieszków i takich, którzy zaciągnęli kredyty nie u tych, co trzeba, a potem ich nie spłacili, na porucznikach i szefach jakichś gangów i innych band skończywszy.
-
Postanowiła wziąć się za tych od kredytów.
//takie deja vu, mam wrażenie że już kiedyś to omawialiśmy
-
//Pewnie tak, twoja postać brała już jakieś zlecenia, a przynajmniej czegoś szukała, więc mogliśmy pisać już coś podobnego.//
Im więcej dany pechowiec zabrał, tym większa za jego głowę była nagroda. Niestety, przy zleceniach za większość z nich jasno napisano, że opuścili miasto, więc ich poszukiwanie może zająć dni, a nawet tygodnie, jeśli zaszyli się odpowiednio dobrze i daleko stąd. Szukając innych zleceń, napotkałaś takie, które było dość ciekawe, chodziło o jakiegoś złodzieja, który podbiera kupcom towary, czasem nawet Kartelowi, w wręcz hurtowych ilościach, aby później sprzedać na lewo. Podano nawet jego imię, nazwisko, rysopis i miejsce pobytu, którym była jedna z lokalnych karczm. Ciekawe było to z tego powodu, że zlecenie jakiś czas tu wisiało, ktoś na pewno próbował je wykonać, a najwidoczniej nikomu się nie udało… -
Zawahała się. Wnioski w jej głowie były dosyć pospieszne - albo na plakacie figuruje stek nieaktualnych bzdur albo facet stanowi nie lada orzech do zgryzienia. Oparła dłonie na biodrach, a potem zabrała ogłoszenie.
-
Kojarzyłaś lokal, o którym była mowa: “Pod Złotym Ślimakiem”. Dziwne, bo to tam często pojawiały się rozmaite najemne draby na usługach Kartelu i pierwszy lepszy parol powinien go zgarnąć. Tak czy siak, karczma była niedaleko, a na przekonanie się, czy to wszystko prawda, jest tylko jeden sposób.
-
Schowała ogłoszenie do kieszeni, dłoń zacisnęła na schowanym nożu i pomalutku ruszyła w stronę karczmy.
-
Pomalutku do niej dotarłaś. Raczej nic wielkiego, dość obskurny lokal. Zresztą, jeśli kilka liter odpadło od szyldu, tak jak prawie cała złota farba, to w środku nie mogło być lepiej. Całość wyglądała jak typowa karczma, był więc kontuar, za nim gobliński barman, kilkanaście stolików, przy każdym kilka krzeseł i właściwie to tyle. Klienteli było akurat teraz jak na lekarstwo, widziałaś tylko dwóch zbirów Kartelu, a to na pewno nie ich szukasz, oraz uzbrojonego po kaprawą mordę Orka, choć i on odpadał, bo szukać miałaś człowieka, którego rysopisowi wypada się przyjrzeć.
-
Ukradkiem jeszcze raz przeczytała ogłoszenie.
-
Poza tym, co już wiedziałaś na jego temat, przypomniałaś sobie, że nazywa się Vesus Ollin, a tak przynajmniej widniało to pod rysopisem, który z kolei przedstawiał młodego, mającego trochę ponad dwadzieścia pięć lat, mężczyznę rasy ludzkiej. Jak na kogoś, kto spędził tu tak wiele czasu i parał się tak niebezpiecznym zawodem, jak okradanie groźniejszych od siebie, nie miał zbyt wielu złamań, blizn, szram czy ran, a przynajmniej rysunek tego nie oddawał. Wiesz już właściwie wszystko, co teraz? Bo stać tak na środku przejścia nie wypada, a możesz usiąść i po prostu na niego zaczekać lub od razu podejść do barmana i zapytać go o niego. Bądź też wymyślić czy zrobić coś jeszcze innego.
-
//ja I myślenie po północy… To jest mniej prawdopodobne niż… dobra nie ważne
Stwierdziła, że nie ma ochoty gadać z barmanem, więc po prostu usiadła sobie przy pustym stoliku i zaczęła pleść warkoczyk, tak z nudów.
-
//Gdybyś odpisała w dzień to raczej nic by się nie stało.//
Przez jakieś dwa kwadranse nic się nie działo, przybyło kilku klientów, ale wciąż albo brak pośród nich ludzi, albo są zbyt starzy czy wyglądają kompletnie inaczej. Nikt nie przykuł twojej uwagi, ale ty przykułaś czyjąś, bowiem dwóch już nieco podchmielonych ludzi Kartelu wstało ze swoich miejsc, idąc w kierunku twojego stolika, ale w ich stanie dotarcie tu trochę im zajmie, więc masz czas wymyślić coś, żeby się ich pozbyć. -
//jak tak ładnie prosisz o odpisy owo
Stwierdziła że to pierdoli. Wstała i skierowała się do wyjścia. Może akurat dureń wyszedł i trzebaby spróbować tak za pół godziny czy coś. -
Tamci na szczęście nie mieli zamiaru iść za tobą, więc bez żadnych kłopotów opuściłaś lokal.
-
Postanowiła więc się kawałek przespacerować, mając na oku okolicę. A nuż kradziej jeden sam się pojawi. Nie miała ochoty na przesiadywanie w knajpach.