Dekapolis
-
Kuba1001
Radzi i uśmiechnięci pod brodami od ucha do ucha opuścili ratusz, kierując się do Waszej ulubionej karczmy, gdzie już tak wiele dni piliście, jedliście, spaliście i oddawaliście się różnym rozrywkom.
Ale czy tak od razu? Prędzej czy później ktoś zaniepokoi się Twoim odejściem i zacznie poszukiwania, więc przydałoby Ci się jakieś alibi lub chociaż zatarcie śladów.
-
-
-
-
Kuba1001
Wszystko wyszło w miarę dobrze, bez solidnego tropiciela nie ustalą, że ślady są sfabrykowane. Ucieczkę ułatwia fakt, że nie mają nikogo o takich umiejętnościach na miejscu, a zanim ściągną go z któregoś z miast Dekapolis to będziesz już daleko, najpewniej na tym całym Grzbiecie Świata u Akara Kessela.
Trafiliście tam bez problemu, chociaż była ona nadspodziewanie oblegana przez wielu mieszkańców miasta, który za wszelką cenę próbowali dostać się do jednego ze stolików.
-
-
Kuba1001
Ten problem masz głowy, innym mogą być Yeti i inne drapieżniki z tundry czy okolic oraz Nordowie… Tundra to naturalne środowisko tych istot, a Twoje nie, więc możesz być dla nich atrakcyjnym celem, nieznacznie czy ma to służyć zdobyciu informacji, zaspokojeniu głodu czy żądzy mordu, tak po prostu.
‐ Ku*wa, jakbym był wyższy, to bym wiedział. ‐ odparł smętnie Drollo, zaś Grollo miał głęboko gdzieś zbiegowisko, wykorzystał je tylko po to, aby szybciej zamówić trunki i coś do jedzenia.
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Ech, podróż była długa, ale przynajmniej nie nudna, bo nająłeś się do jakiejś karawany, chroniąc ją przed bandytami i potworami. Niestety, w Dolinie Lodowego Wichru, na wieść o wojnie między Dekapolis i Nordami oraz przybyciu Krzyżowców Argentu wspomagających tych pierwszych, zawrócili, uznając, że handel podczas wojny jest zbyt niebezpieczny. Dlatego też zmuszony byłeś wędrować przez tundrę i lodowe pustkowia samotnie. Grunt, że nauczyłeś się Magii Ognia na poziomie zaawansowanym, a Magnus pokazał Ci sprytną sztuczkę ułatwiającą rozgrzanie organizmu. Wielka szkoda, że nie było go tu teraz z Tobą, ale chcoaiż dobrze Cię wyszkolił.
Vader:
//No to ten, zmiana tematu, minęły trzy dni w naszym świecie, więc gdy odpiszę wszędzie indziej, to wyrzucę Cię w odpowiednim temacie.//Z żadnej, chyba że postawisz krzesło na którymś ze stołów i wdrapiesz się na nie, innego sposobu dla osób Twojej postury zbytnio nie ma. Ewentualnie możesz zacząć się przepychać i wywołać burdę.
-
bulorwas2
Tarł dalej przez mroźne pustkowia czekając tylko, aż w końcu zje coś nie ugotowanego przez siebie. Zostały mu ostatnie kawałki mięsa i ostatnie skrawki sera. Starał sie ciągle utrzymywać ciało w optymalnej temperaturze z pomocą magii. Czekał tylko aż trafi pod bramy pierwszego miasta Dekapolis, a potem do jego stolicy, do której teraz zmierzał. Jaki miał cel? Poznać jakąś fajną duperkę, schlać się, zar*chać, znaleźć jakąś fajną robotę na kilka dni. Może czas nauczyć się wyrabiać strzały? Może zapisze się na podstawowe kursy u alchemika czy kowala? Może poprawi swoje umiejętności szermiercze? Zobaczymy, teraz liczyło się tylko przezycie
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Jak na razie nie dzieje się nic ciekaw… Chociaż nie, jednak się dzieje: Z naprzeciwka zbliża się wprost na Ciebie wielka chmara testosteronu, futra i rogów, czyli szarżujące stado białych bizonów podczas jednej ze swych licznych wędrówek na nowe pastwisko.
Vader:
Niewiele, gęsty tłum robił swoje, ale pośród kilku nieciekawych słów, jakie wyłapałeś, trafiło się też jedno, nader interesujące, a brzmiało: Krzyżowcy. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Wątpliwe, wyglądały i zachowywały się jak dzikie zwierzęta, ale prawdy możesz być pewien dopiero, gdy całe stado przejdzie obok, gdyż tylko wtedy mógłbyś dostrzec ewentualnego poganiacza. Jako Hobbit, byłeś dość mały, więc bizony stratowałyby Cię i nawet tego nie zauważyły. Na szczęście byłeś równie szybki w nogach, jak niskopienny, więc uciekłeś im bez problemów.
Vader:
Bardziej zaaferowani byli swoimi zupami, mięsiwami, rybami i piwem, ale czekali, ciekawi co to dosłyszałeś, bo im się niezbyt udało dosłyszeć z tego tumultu cokolwiek. -
bulorwas2
Zadekował się gdzieś i wyjął łuk. Zamoczył strzałę z haczykami w jadzie mantikory, wyciszył serce i spłycił oddech. Celował w najsłabszego, najlepiej kulawego Bizona, takie zazwyczaj trzymają się na końcu stada. Wypuścił powietrze i dał strzele pędzonej cała siłą cięciwy polecieć w kierunku celu. Miał ochotę sobie pochodzić w nowym futrze. Po wystrzale, schował łuk, a na jego miejsce wziął gliadiusa i Machairę nazwane osobiście przez niego kolejno Lunar i Sola. Był gotowy do odgonienia Bizonów falą ognia które zaczynał splatać.
-
-
Kuba1001
Vader:
Jedzenie i picie ustało, a dwaj brodacze spojrzeli po sobie, aby później zacząć gładzić w namyśleniu swe szczeciny.
‐ Jak tu przybyli, to po to, żeby komuś napidolić… Nie lubią nieludzi, czyli pewnie są po naszej stronie, idąc na Nordów. ‐ powiedział Drollo.
‐ Ale z nami są też Krasnoludy, a w armii służy duuużo nieludzi… Nie napidolą i nam? ‐ zastanowił się Grollo.
Bulwa:
Żaden bizon nie był słaby, a przynajmniej w tym stadzie, jednak trafiłeś jednego, który siłą rzeczy biegł na końcu stada. O ile strzał był celny, a jad zabójczy, to nie działał od razu, więc wielki rogacz postanowił wykorzystać ostatnie chwile życia na zabranie Cię ze sobą na tamten świat. -
-