Po tych kilku głębszych język mu się nieco rozwiązał i powiedział;
‐ Sprawa ma się, kuwa, tak… No, ja mam, kuwa, taką jedną bandę, nie? No i chodzi o to, że mi ludzi potrzeba.
Godziny leciały, a karczma zaczęła powoli się wyludniać.
‐ Macie zamiar tu czekać do usranej śmierci, panowie? ‐ spytał barman, gdy posprzątał i z klientów zostaliście tylko Wy dwaj.