Hrabstwo Nagren
-
– Eeeee! – krzyknął na Orków, którzy opuszczają wiochę. – A wy gdzie, kurwa?
-
- Umyć się kurwa, a bo co? - odparł jeden z nich, resztę przewyższający o głowę.
- No kurwa, tacy jak Ty się myją? - zapytał Agrag, wybałuszając oczy, na co reszta ryknęła gromkim śmiechem.
- A weź spierdalaj, co? Z chłopakami kiedyś byliśmy nad morzem, zajebiście się tak było wypluskać w wodzie. Tu morza nie ma, ale też jest zajebiście. -
//Powiem, że się zaśmiałem po przeczytaniu tego.//
– A czemu w grupie idziecie? Boicie się chłopek i wolicie siebie nawzajem ruchać?
-
//Czyli powoli zyskujesz orczą mentalność.//
Agrag był jednym z większych hersztów w tej grupie oraz znanym wojownikiem, Ty wręcz przeciwnie. Nic więc dziwnego, że on został tylko obrażony słowem, a w Twoim kierunku idzie ten wielki Ork, chcąc obrazić Cię pięścią. -
– Co, kurwa? Napierdalać się chcesz? – zapytał głośno, aby każdy ork w okolicy usłyszał i przygotował na to, aby wykonać unik.
-
- A co, kurwa, nie widać, Ty mały skurwysynku? - odparł i rzeczywiście wymierzył solidnego prawego sierpa, który najpewniej zgruchotałby Ci szczękę, gdyby nie wykonany w odpowiedniej chwili unik. Tym na pewno go zaskoczyłeś, Orkowie raczej brali każdy cios na klatę lub mordę, uniki należały do rzadkości, więc minęła dopiero krótka chwila, nim się otrząsnął i ponownie zaatakował.
-
Tym razem spróbował sparować cios lewą ręką, a prawą zadać cios w okolicę jego skroni.
-
Udało się, ale mogłeś tylko marzyć, że ten jeden cios go powali. Jedynie go nieco zdezorientował i wprowadził w jeszcze większą furię, przez którą wymachiwał łapami prawie na oślep, usiłując trafić Cię może i nie raz, ale na pewno dobrze.
-
W mordę nie będzie nawet próbować go trafić, więc pozostaje mu tylko kopnięcie go w najczulszy punkt - jego orcze jaja.
-
I zadziałało. Człowieczka byś tym położył, a może nawet coś mu tam złamał, ale z niego to był jednak kawał Orka, więc utrzymał się na nogach, acz zgiął się w pół z bólu, masz więc chwilę, nim dojdzie do siebie na tyle, aby wznowić walkę albo chociaż spróbować przyjąć postawę obronną.
-
Choć ten ork-wielki-skurwysyn jest wyższy od niego o głowę, spróbował go powalić na ziemię i wtedy zaczął go tłuc po mordzie.
-
Nie udałoby Ci się to, gdyby nie poprzedni atak. Ork, wciąż otępiały z bólu, dał się powalić, a gdy spróbował jakoś zareagować, było już za późno. Twoje kolejne ciosy spadały na jego zielony ryj, dopóki Agrag i jakiś inny Ork Cię nie odciągnęli. Nie możesz mieć im tego za złe, zabicie tego Orka wywołałby krwawą bitwę w całej Waszej bandzie, a nie było to na rękę nikomu, zwłaszcza, że ten dostał nauczkę, a Ty ugruntowałeś swoją pozycję jako ten silniejszy.
-
Rozjebanie mu łba nie byłoby zbyt dobrym posunięciem, więc dobrze, że go odciągnęli. Pozbierał się po walce i podał rękę Orkowi, któremu srogo napierdolił, aby pomóc mu wstać. O ile ten był w ogóle przytomny.
– Nooo, kurwa… I kto tu jest małym skurwysynkiem? – zadrwił z niego. -
Splunął na ziemię przed Tobą mieszaniną krwi i śliny, a potem odszedł wraz z resztą, aby wreszcie wykąpać się w rzece. Zyskałeś jego szacunek, to na pewno. Nie okaże tego, ani tym bardziej nie powie, wprost, ale świadczy już o tym fakt, że przyjął wyciągniętą dłoń i splunął na ziemię, a nie w Twoją twarz.
-
Gdyby mu splunął w twarz, to by go powalił na ziemię i kazał mu samemu się podnosić. Skoro zyskał szacunek Orka wyższego od niego o głowę, to może pewnego dnia zyska szacunek sporej części Orków w Ghadugh?
– Agrag! – zawołał do zielonoskórego. – Jest dzisiaj jakaś robota oprócz pilnowania tych ludzików? -
- Kazali nam siedzieć na dupie, to siedzimy, nie? - odparł, wygrzebując nożem resztki smażonego sołtysa spomiędzy zębów. - Ludzie się nas tu nie spodziewają, zanim jacyś coś zaczną podejrzewać, to okręt zdąży wrócić.
-
– Skoro nie mamy żadnych robót, to wyprawimy ce-ceremonię… za mojego poległego w walce brata oraz za innych poległych braci, kurwa. – oznajmił głośno, licząc na to, że zielonoskórym się to spodoba. W końcu znowu będą robić to, co im się najbardziej podoba: chlać, żreć, okładać się po mordach i ruchać chłopki.
-
Może i nie wszystkim to leżało, bo nie każdy stracił brata, przyjaciela czy innego towarzysza broni, ale nawet oni nie mieli zamiaru oponować. Kilku Orków wzięło topory i rozrąbało kilka co bardziej lichych chłopskich chat, a ze zdobytego dzięki temu drewna i słomy stworzyli stos, na którym zaczęli układać trupy poległych Zielonoskórych.
-
Również wziął się za układanie ciał martwych orków. Nie będzie stać w miejscu jak ta ludzka pizda i czekać na gotowe, prawda?
-
Nie miałeś wiele roboty, na jednego Orka przypadał jeden stos, a na miejscu spoczynku ciało układali zwykle najbliżsi kompani, krewni i tym podobni, Ty mogłeś więc zająć się jedynie truchłem bratka i kilku tych Orków, których nikt inny nie mógł lub nie chciał zanieść na miejsce. Gdy wszystko było gotowe, rozpalono ognisko i przygotowano stos pochodni, z których każdy mógł wziąć jedną, zapalić i rzucić w stos, czasem z jakąś krótką mową.
- Za Mugę Bliznomordę, bez niego Verden stało się duuużo bezpieczniejsze. - zaczął Agrag, rzucając pochodnię na trupa jednego ze swych kompanów. Po nim pozostali Orkowie zabrali się do dzieła.