Hrabstwo Nagren
-
– Co wy tacy kurwa pobudzeni, jak przed zerżnięciem chłopki? – zapytał się głośno.
-
- IDĄ KURWAAA, IDĄĄĄ!!! - krzyczeli w odpowiedzi Orkowie, nie precyzując, kto idzie i po co, ale chwytali za broń, podobnie jak Ci, którzy zostali wcześniej w wiosce. W końcu to Orkowie, okazja do jakiejkolwiek walki, z kimkolwiek, była czymś nie do przecenienia.
-
Złapał pośpiesznie za rękojeść swojego topora i wydarł mordę:
– Kto idzie, kurwa?! Kto?! -
Twoje pytanie umknęło innym w rozgardiaszu, jaki wywołała banda sposobiących się do bitwy Orków. Szybko jednak zrozumiałeś, że kogoś zwabiły tu dymy z płonących stosów, a nie byli to wieśniacy: Do wioski w luźnym szyku maszerowało kilkunastu wojowników, głównie ludzi, ale i trzech Krasnoludów, którzy pewni byli kolejnymi najemnikami na służbie lokalnego hrabiego lub Cesarstwa ogółem i mieli sprawdzić, co działo się w tej wiosce.
-
– Zawhdrug, do mnie kurwa! – złapał za tarczę i przygotował się na atak tych ludzkich i krasnoludzkich kurewek.
-
Ork stanął obok Ciebie, a po chwili pierwsi z Zielonoskórych, drąc mordę ile wlezie, wypadło z wioski. Niby lepiej byłoby ukryć się i wpuścić tu najemników, a potem wybić ich, bo w ten sposób nie przynieśliby wieści, ale z drugiej strony, gdy zginą, ktoś również się zaniepokoi ich powrotem, więc na orczy rozum czekanie nie miało sensu. Na widok zielonej hordy wybiegającej z wioski, Krasnoludy pospiesznie wbiły zaostrzone drzewce toporów w ziemię, ustawiły na nich kuszę i oddały salwę, zabijając pierwszych Orków, a ludzie dobyli toporów, mieczy, włóczni, tarcz i innej broni, szykując się do walki.
-
– Biegnij za mną i łeb nisko! – rozkazał swemu orczemu towarzyszowi i ruszył na ludzików. Zaczął biec i zasłonił się tarczą, aby nie dostał bełtem, strzałą czy inną włócznią w bebechy. Gdy już dobiegł, rozpoczął napierdalankę z tymi fiutami.
-
Wpadłeś w tłum najemników jako pierwszy, dwóch przeciwników powalając samą tarczą i rozbijając szyki. Twój kompan wpadł chwilę później i jednym zamachem topora strącił głowę człowieka z jego barków, a inny Ork nabił dwóch przeciwników na swoją włócznię jednym pchnięciem. Ludzie powoli zaczęli się cofać, a Ty kątem oka dostrzegłeś, jak na Krasnoludy wpadł Agrag Wybebeszacz. Zwykle okrutny i wulgarny, jak każdy Ork, walcząc z brodaczami przekroczył wszelkie granice, wymachując swym mieczem. Mógłby ściąć głowy wszystkim trzem za jednym zamachem, ale zamiast tego bawił się z nimi, obcinając nogi, ręce czy otwierając brzuchy, jakby chciał zadać im jeszcze więcej cierpienia przed śmiercią.
-
//On ma młot, więc uznam, że zmiażdżył nim głowę.//
Pora pokazać tym różowym glizdom, do czego Orkowie są zdolni. Zaczął machać toporem w kierunku swoich przeciwników i celował głównie w szyję oraz ramiona.
-
/Żeby mi się tego chciało szukać gdzieś w Kartach Postaci.//
Jednemu odrąbałeś rękę w przedramieniu, dwóm innym zgruchotałeś tarcze i dłonie przy okazji, a kolejnemu rozpłatałeś czaszkę, gdy próbował wykonać unik, czym pogorszył swoją sytuację. Kolejni zostali zabici lub dobici przez resztę Orków, którzy wpadli krótko po Was i zajęli się niedobitkami najemników. Bez trudu i kolejnych strat zdołaliście rozbić ten oddział w perzynę. -
//Tak tylko przypominam.//
Odpoczął chwilę i zabrał się za przeszukiwanie ciał. Nie liczy na to, że znajdzie coś wartościowego, skoro najemnicy w wiosce nic nie mieli przy sobie, ale warto przeszukać.
-
Broń i pancerze to jedyne, co możesz im zabrać, a później spieniężyć w Ghadugh lub innym miejscu Księstwa, broń była jednym z najlepiej sprzedających się towarów, obok niewolników i alkoholu, pośród przedstawicieli Twojej rasy.
- Pierdolone skurwysyny, brodata ich mać. - warknął Agrag, stając obok Ciebie. Jak na Orka zawsze wydawał się przerażający, a teraz, z twarzą, rękoma i pancerzem pobrudzoną krasnoludzką juchą, tym bardziej. - Mogliby więcej ich dać do zabicia, takich to nigdy za mało, jebane kurduple. -
– Chuj im w dupę. – zacharkał i splunął na jakieś truchło. – Przyjdzie ich pewnie jeszcze więcej, więc ruszajmy dupę i zdzierajmy z nich te blachy.
Zaczął zdejmować z nich zbroje oraz rozejrzał się za jakimś lepszym toporem, który mógłby zastąpić jego dotychczasowy oręż -
//Byłbym wdzięczny, jakbyś zapytał Agraga o powód jego nienawiści do Krasnoludów, da Ci to szansę na kolejny wątek fabularny, gdy powrócicie do Ghadugh.//
Jedyne topory w tej armii, to berdysze wykorzystywane przez Krasnoludy, używane przez nich również jako podpórki do strzelania z ciężkich kusz. Jak na krasnoludzki oręż przystało, były doskonałej jakości, o wiele lepszej niż Twoja dotychczasowa broń, jednak dostosowane były do ich krasnoludzkich właścicieli, więc były krótsze, co wymusi na Tobie zmianę stylu walki. -
//Hmmm, ok.//
Wziął jednego ze sobą i może kiedyś nim poćwiczy oraz się do niego przystosuje, ale to na pewno nie teraz.
– Te, a Ty czemu tak nienawidzisz tych małych kurwików? Mnie też wkurwiają i lubię sobie porozpierdalać krasnoludów, ale Ty wkurwiony jesteś zawsze, jak widzisz tych małych zjebów i widziałem teraz jak ich rozpierdalałeś podczas walki. -
- Aaa, kurwa. - machnął ręką, siadając na ziemi. Odpiął od pasa manierkę pełną jakiegoś alkoholu i pociągnął łyka, wręczając Ci naczynie. - Miał żem kurwa kiedyś jebitną fortecę, daleko w górach, w państwie kurdupli. Mój tatko się napierdalał o ten zamek, jego tatko też, także to jest kurwa moje! Ale ostatnio ciężko było o łupienie wioch albo karawan, także zeszlim z chłopakami z gór do Księstwa, a jak wrócilim, to jakiś wypierdek zajebał mi mój zameczek! Odbilim go, ale on wrócił, a z nim krasnoludzkie wojaki, jakieś jebitne potwory i skurwysyńskie ustrojstwa, co jak pierdolnęły, to kilkunastu moich zmiotło razem z murem, co go bronili. Zebrałem tyle chłopa, ile się dało, i spierdoliłem, znowu do Ghadugh, ale jak się tu dorobię, to wszystko przepierdolę na zapasy i wojaków, żeby znowu zająć zamczysko i dopaść tego pierdolonego pokurcza.
-
Złapał za manierkę i wypił z niej kilka dużych łyków, a potem mu ją oddał i usiadł na truchle.
– Skurwysyny jebane! – przeklął głośno. – Nim powrócimy do Ghadugh, możesz pogadać z orkami i im zaoferować robotę w odbiciu tego zamczyska. Trochę nas tu jest, a ja i Zawhdrug na pewno pomożemy, bo żem się tak wkurwił. -
- Tutaj i tak jest za mało, tu trzeba ze… - zaczął i przerwał, aby policzyć na palcach. Ostatecznie pokazał Ci pięć palców całej dłoni. - No, gdzieś tak tyle setek chłopa, żeby im najebać. I możem jeszcze jakieś Goblosy wziąć, bez ich machin i zwiadu to może nie pójść, bo tamten brodaty skurwiel to się pewnie już ładnie ufortyfikował, jak mnie nie było.
-
– Gdybym kurwa wiedział jak samemu uczyć się tej magii eeele… elektryczności, to bym kurwa rozjebał każdą twierdzę. A tak trzeba czytać te książeczki, myśleć, chujać, pizdać i chuj wie co jeszcze robić, aby wiedzieć jak mocniej pierdolnąć piorunem w wieśniaka. – westchnął i postrzelał kostkami palców. – Rozpierdoli się tych krasnoludzików wcześniej czy później.
-
- Myślał żem wcześniej, czy by nie wziąć trochę chłopa i pójść na służbę do Drowa, oni też ładnie się z Krasnalami napierdalają. Ale se odpuściłem, jak jeden taki, co tam z nimi był, wrócił do Ghadugh. Mówił, że ich z ośmiu chłopa było, a tylko on wrócił, bo tamci może i dobrze płacą za służbę i każdego Krasnala zabić pozwolą, tak jak się Ci podoba, ale jebańcy na pierwszą linię wysyłają, tak jak my Gobliny, bo oni bardziej wolą przepierdolić kasę na nas, niż samemu ginąć… Jebańcy. Dlatego samemu trzeba iść, dopóki kurduple mają przejebane, bo te Drowy ich tak ładnie napierdalają.