Chatka oraz poletko i chlewik Orka Gorukka
-
Kuba1001
Ci, którzy zabrali pułapki, chyba nie rozstawialiby ich tutaj… Tak mógłbyś myśleć, ale odrobina ostrożności tym razem się przydała, bo rzeczywiście znalazłeś zamaskowaną roślinnością pułapkę, wnyki, w które byś wpadł i uwolnił nogę dopiero po przecięciu stalowej linki lub odcięciu stopy. Sądząc po rozdzierającym ciszę wokół krzyku bólu, inny wieśniak również znalazł jakąś pułapkę i miał mniej szczęścia niż Ty.
-
-
Udało Ci się ją uruchomić, ukazując kolejny przejaw swojego geniuszu. Gdy wróciłeś do opuszczonej wioski, zauważyłeś, jak większość chłopów tłoczy się wokół jednego ze swoich kompanów, próbując mu jakoś pomóc. A nie ma co się dziwić, najpewniej wdepnął w pułapkę na niedźwiedzie, która takiego miśka unieruchomi, ale jej metalowe szczęki są na tyle mocne, aby odciąć człowiekowi stopę w okolicach kostki, co też się jemu przydarzyło. Cóż, ale lepiej jemu, niż Tobie.
-
Radio:
Po dość krótkim czasie dostałaś się wraz z Gelu na miejsce. Gdy Półelf ściągnął Ci szmatkę z oczu, zrozumiałaś, czemu zacisnął mocniej knebel: Ciężko było powstrzymać Ci krzyk przerażenia na ten widok. Niewielka wioska na skraju lasu, a pośród jej lichej zabudowy trupy. Kilkanaście martwych osób, wieśniaków. Mężczyzn, starców, kobiet i dzieci. Zostali zamordowani niedawno, ale ciała powoli zaczęły się rozkładać, będąc pożywką dla robactwa, wron i innych padlinożerców. Mimo to nie miałaś wątpliwości, kto ich zabił, gdyż z ciała każdego wystawała minimum jedna, choć niektórzy mieli ich więcej, choćby pewien rosły chłop, strzała. W lesie, nieopodal wioski, rozstawiono też pułapki, być może zabrane wieśniakom, a w jednej z nich zauważyłaś odciętą tuż pod kolanem nogę. Ktoś musiał wejść w pułapkę na niedźwiedzie, a gdy jej metalowe szczęki zacisnęły się na nodze nieszczęśnika, jego kompani musieli mu ją odciąć, aby go stąd zabrać. -
// Dla pewności, bo pewność lubię mieć - Dokonała tego Leśna Straż, nie? //
-
//Twoja postać nie wie tego na pewno, ale dowody, choćby w postaci celnie wystrzelonych strzał, mówią same za siebie, więc tak.//
-
Zimny, okropny dreszcz przeszedł przez całe jej plecy, paraliżując szlachciankę. Choć widziała już zabitych ludzi, widziała już zabijanych ludzi, tak nigdy nie widziała ich w takiej ilości. Na domiar jej przerażenia to nie byli wojownicy, dla których śmierć w boju wydawała się Densissmie czymś… nie tak bardzo strasznym i budzącym żal. Tu zginęli w większości zupełnie bezbronni mieszkańcy wioski. Nie rozumiała czemu Leśna Straż mogła tego dokonać. Nie rozumiała tego, ale poczuła jak narasta w niej wzburzenie mieszające się z dojmującym przekonaniem o odpowiedzialności za tą rzeź.
Spojrzała na Gelu wzrokiem szukającym odpowiedzi, która mogłaby jakoś go usprawiedliwić. Wskazała, by ściągnął jej knebel. -
Wyraz twarzy Półelfa nie zmienił się w ogóle, mimo że patrzył na ofiary pomordowanych wieśniaków, tak jak Ty. Nie miał w oczach łez ani poczucia winy, nie uciekał wzrokiem od masakry. Po chwili namysłu odwiązał pętlę z tyłu Twojej głowy i wyjął Ci knebel z ust, czekając na to, co masz mu do powiedzenia.
-
— Dlaczego to zrobiliście? — Zapytała od razu, gdy jej usta zostały uwolnione. Miała szczerą nadzieję na taką odpowiedź z strony półelfa, która rzeczywiście dałaby mu usprawiedliwienie w jej oczach. Sama nie potrafiła wymyślić czegokolwiek, co pozwalałoby na taką masakrę.
-
- Może i kiedyś byli zwykłymi wieśniakami, a raczej myśliwymi, zbieraczami i drwalami. Ale gdy Apyr pozbawił Elfy dawnych praw, oni pierwsi na tym skorzystali. Nieco dalej znajduje się wielka połać lasu, po którym zostały same pnie, kolejna blizna w ziemi zadana przez ludzi. Przez nich. Zagrabili nasze bogactwa, wszystko, co mogło utrzymywać nas przy życiu. A tych, którzy stawili opór przed powstaniem Leśnej Straży, przed podjęciem decyzji, że należy się bronić, zabili o wiele okrutniej, niż my ich.
-
Nie. To nie było usprawiedliwienie, którego szukała.
— Ale dlaczego dzieci? I starcy, i inni, którzy nie mogli wam zaszkodzić? Nie byli winni waszej krzywdzie! — Wyrzuciła z siebie Denssisma, nie ukrywając wyrzutu. To, czego dokonała Leśna Straż, w zupełności nie godziło się z jej obrazem bojowników o wolność. -
- Gidon zbyt wiele czasu spędził pośród Orków. Uznaje nas za słabych, tak jak jego żołdacy. Musieliśmy pokazać mu, że jest inaczej. A dodatkowe ofiary tutaj sprawią, że w przyszłości kolejne nie będą konieczne. Moi ludzie, skryci w leśnej gęstwinie, obserwowali kolejnych chłopów, którzy oglądali miejsce tej rzezi. Pomyślą dwa razy, nim zdecydują się poprzeć Apyra tak aktywnie, jak zrobili to ci tutaj.
-
Dalej słuchała elfa z niedowierzaniem. Jeżeli Gideon uznawał ich za słabych to po co mieliby to zmieniać?! Czy nie lepiej byłoby szybko i skutecznie zniszczyć wroga, bo ten miał Leśną Straż za nic nieznaczącą siłę? To przecież mogło jedynie zaalarmować Apyra i uświadomić go z kim walczy.
— To był pokaz siły. Po prostu pokaz siły. — Odezwała się odrętwiało po chwili milczenia, patrząc na obraz rzezi. Połowicznie mówiła do Gelu, połowicznie posyłała te słowa w eter. -
- Między innymi. Moje metody są inne niż Twoje. Zbyt wiele krzywd wyrządzonych moim pobratymcom widziałem w swym długim życiu, aby teraz silić się na łaskę. Ale więcej takich rzezi nie będzie, gwarantuję.
-
Nie odpowiadała przez dłuższą chwilę. Jakie słowa mogłaby znaleźć na to, co tutaj zastała?
— Wracajmy. —Wreszcie odezwała się cicho. -
Gelu pokiwał bez słowa głową i ponownie przystawił Ci do ust pasek tkaniny, czekając aż go zagryziesz, aby móc Cię zakneblować.
-
Zagryzła go bez wahania i dała się poprowadzić.
-
Zawiązał pasek tkaniny z tyłu Twojej głowy i już miał zasłonić Ci oczy, aby móc zaprowadzić znów do obozu, gdy nagle odrzucił opaskę na oczy na bok, wpatrując się w coś na horyzoncie, czego nie mogłaś sama dostrzec.
- Ukryj się. Już. - powiedział, a sam sięgnął po strzałę z kołczana i łuk, z którymi się nie rozstawał, podobnie jak z długim mieczem, aby zniknąć w zaroślach. -
Nie musiał jej powtarzać dwukrotnie. Od razu rozejrzała się za najbliższą kryjówką, najpewniej jakimiś zaroślami. Skryła się w nich i spomiędzy zieleni starała wypatrzyć to, co zaniepokoiło Gelu albo jego samego.
-
Udało Ci się, a w tym czasie Półelf się nie pokazał. Zamiast niego dostrzegłaś bandę Orków, czterech uzbrojonych po zęby siepaczy Gideona, przed którymi moglibyście bez trudu się ukryć lub im uciec, ale Elf z jakiegoś powodu wybrał walkę. Widać było po nim, że dla niego to nie pierwszyzna, cierpliwie czekał, aż Orkowie podejdą odpowiednio blisko i miną zabudowania wsi, gdzie nie mieli żadnej ochrony. Wtedy pierwsza strzała wyleciała ze świstem z zarośli, trafiając jednego z Zielonoskórych między oczy. Gelu musiał natychmiast zmienić pozycję, bo kolejny strzał przebił z boku szyję innego Orka na wylot. Dwaj kolejni spanikowali i od razu uciekli, ale jeden został jeszcze dwukrotnie trafiony między łopatki (bo w tym wypadku jeden strzał jakimś cudem nie wystarczył, aby go zabić), więc pobojowisko opuścił ostatecznie tylko jeden z nich.