Los Angeles
-
Patrzył z niesmakiem na opancerzony pojazd.
- Nie wiem jak ma nam to pomóc w odnalezieniu tego komandosa. Zanim my znajdziemy jego on wypatrzy nas w tej puszce dużo wcześniej. I nie uśmiech mi się jeździć w te i we wtedy i marnować paliwo. Zamiast tego można je przelać do miotacza Lawrenca. Czyj to był pomysł? Na razie podziękuję z tych “posiłków” , a poszukiwania wykonamy po staremu.
-
- Jesteś pewien, że możemy tak po prostu powiedzieć im, że mogą sobie jechać?
-
Kolejny łyk piwa, po czym wyjął z plecaka opakowanie suszonej wołowiny i zaczął się nią zajadać.
-
Ten post został usunięty!
-
- Dlaczego nie? Mamy znaleźć niewiernego. Tylko tylko. Nie liczy się sposób. A to auto tylko będzie nam przeszkadzać.
-
Zohan:
Zaspokoiłeś głód, a w tym czasie reszta bandy powoli do Was dołączyła, ale jedynie weszli do baru i zajęli miejsca przy stolikach, nikogo nie kusiło do kielicha jak Waszą trójkę.
Reich:
- Dostaliśmy je z góry, więc chyba mieli w tym jakiś cel. I nie wiem, czy nie byłby to jakiś, powiedzmy, nietakt czy coś w tym guście? -
– Ja bym na ich miejscu się napił, bo nie wiadomo, kiedy będzie następna okazja.
-
- Kto wam to powiedział? Pójdę do niego i pogadam z nim. Na pewno się zgodzi, bo każdy pojazd i benzyna jest dzisiaj śmiertelnie ważny. Powiem że damy radę iść piechotą i nie chcemy narażać pojazdu na uszkodzenia.
Oraz nas na śmierć w tej żelaznej trumnie - pomyślał -
Zohan:
- Też jestem zdania, że lepiej umrzeć po kilku głębszych niż na sucho. - odparł barman. - Dlatego wziąłem tę fuchę.
Reich:
Cóż, Ty tu dowodziłeś, oni nie zamierzali się spierać ani z Tobą, ani tym bardziej z wyższą instancją, woleli pozostawić to komuś innemu. -
- No więc? Kto kazał nam tym jechać? “Ten koleś z gołą klatą”//Tu wstaw jego imię, bo Nathan powinien znać go od dawna// czy - tu jego głos nabrał większego szacunku - Mistrz?
-
- Ktoś z góry, skąd mamy wiedzieć kto dokładnie? Jesteśmy tylko szeregowymi trepami.
-
– Więc musisz być cały czas podpity, bo nawet nie wiesz kiedy umrzesz.
-
- Taa… szeregowymi trepami. Nic nie umiecie zrobić sami. Gdyby ktoś wam nie przypomniał, nie wiedzielibyście, że trzeba oddychać. Zejdźcie wy mi wszyscy z oczu. - Poszedł sam do głównodowodzącego bazą, u którego był już wiele razy.
-
Zohan:
- Tak właśnie można umierać.
Reich:
Nieco obrażeni, ale i tak pewni ulgi, odeszli w swoim kierunku, Ty zaś bez problemu trafiłeś na miejsce. -
Zapukał i odczekał na pozwolenia, aby wejść
-
Dopił piwo i odstawił kufel.
– Zbieramy się? -
Reich:
Po krótkim oczekiwaniu otrzymałeś takowe.
Zohan:
- Na to wychodzi. Jeśli nie mamy zamiaru urżnąć się jak szpadle to powinniśmy się zmywać żeby nie tracić czasu i cierpliwości reszty. -
Wszedł i jak zwykle ukłonił się dowódcy.
- Mistrzu, przychodzę z pytaniem, czy to ty wydałeś rozkaz abyśmy użyli do poszukiwań komandosa, pojazdu opancerzonego? -
- Wydałem rozkaz, aby przydzielono Wam wszelkie wolne i niezbędne środki, nie ingerowałem w to, czym dokładnie będą. Równie dobrze mogłeś dostać drużynę biczowników.
-
- Drużynę biczowników, świetny żart - nerwowo się zaśmiał, po czym odchrząknął - Cóż…ehkm…dziękuję, że Mistrz tak o nas myśli i chcę zapewnić nam najlepsze wsparcie, ale myślę, że jest to zbytek łaski. Chodzi o to, że nie powinno się ryzykować utraty naszych pojazdów, które na pewno przydadzą się w skoncentrowanych i ważnych bitwach. Nadal nie wiemy gdzie jest komandos i tak sobie myślałem, oczywiście mogę się mylić i zrobię to co Mistrz, zadecyduje…eee…nie mniej chcę zasugerować, że poszukiwania powinniśmy kontynuować tak jak do tej pory, czyli w małych, łatwych do ukrycia grup szturmowych, bez użycia ciężkiego sprzętu. Co Mistrz o tym myśli?