Dallas
-
- Tak też można zrobić. - odpowiedział, po czym zamknął drzwi od garażu. Chwilę później wyszedł z garażu i zaczął przeszukiwać parter.
-
Był on dziwnie zadbany, jakby mieszkańcy opuścili go nie tylko bez pośpiechu, może mając nadzieję, że kiedyś tu wrócą, ale do tego dość niedawno, na co wskazywała niewielka ilość kurzu, pleśni i tym podobnych oznak, że budynek jest od dawna nieużywany.
-
- To cholernie szybko się stąd zmyli… albo i nie. Może jednak są tu domownicy? - pomyślał zaskoczony stanem domu i zwrócił się do Matta.
- Myślisz, że ktoś może być w tym domu oprócz nas? Jest tu podejrzanie czysto jak na apokalipsę. -
- Tak, też to zauważyłem. Lepiej miej gnata w pogotowiu, bo wątpię, żeby ktoś tu teraz był, ale niewykluczone, że może tu niedługo wrócić.
-
Odbezpieczył swoją strzelbę.
- Jeden strzał ze strzelby powinien posłać ich do piachu, jeśli będzie taka konieczność. -
– Chyba jestem w nie porę, nie będę przeszkadzać. – odwrócił się powoli na pięcie, bo liczy na to, że go zaproszą do stołu.
-
Antek:
- Nie jesteśmy zimnokrwistymi mordercami, nowy. Zabijamy tylko tych, których nam każą zabić za ładną sumkę, do reszty odnosimy się tak neutralnie, jak tylko się da. Najpierw pytaj, później strzelaj, jasne?
Zohan:
Nie byli oni zajęci posiłkiem, ten wciąż był robiony w kuchni, ale na paleniu i rozmowach.
- Czekaj, no, czekaj. - powiedział kowboj, zgodnie z Twoimi przypuszczeniami, chcąc Cię tu jednak zatrzymać. - Choć no tu. -
- Jasne. - odparł i zaczął dokładniej przeszukiwać parter, bo można w tak zadbanym domu znaleźć jakieś fanty.
-
Odwrócił się i podszedł. Spróbował się przyjrzeć całej świcie, która siedzi w salonie.
-
Zohan:
//Napisałem już, kogo tam zastałeś, więc mam Ci teraz opisać dokładniej ich wygląd, wyposażenie czy co?//
Antek:
Jeśli było tu coś cennego, to przed ucieczką mieszkańcy tego domu zabrali wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość podczas apokalipsy. -
W takim razie pora przeszukać pierwsze piętro.
-
//Chociażby czy są tam dzieci i w co oni są wyposażeni.//
-
Antek:
Tam był już drugi najemnik, który powiedział to, czego się właściwie spodziewałeś: Pusto, ale czysto.
Zohan:
Poza trójką znanych Ci mężczyzn, nikt inny nie miał broni. Wszyscy byli dorośli, a przynajmniej na takich wyglądali, apokalipsa sprawiła, że wiele dzieci i nastolatków musiało szybko dorosnąć lub zginąć. Łącznie, nie licząc Ciebie, było tu może z osiem osób, sami mężczyźni. -
Wrócił do garażu i zaczął go dokładnie przeszukiwać, bo może tam coś jest. Albo nic nie ma i, jak to mówił jego towarzysz, jest pusto, ale czysto.
-
– No więc? – zapytał kowboja.
-
Zohan:
- Podobno nieźle się sprawiłeś na swojej pierwszej misji. Nowi zwykle na początku tchórzyli albo chojraczyli. I tak, i tak, wszyscy dostawali kulkę albo zżerali ich żywcem. Ale Tobie się udało.
Anek:
Jeśli ktoś tu był, to zabrał to, co było mu w tej chwili potrzebne, znalazłeś więc sporo narzędzi, zapasowe opony, choć do Twojego samochodu nie będą pasować, i litr benzyny. -
Spróbował pomieścić benzynę i narzędzia na pakę pickupa tak, aby było miejsce dla oddziału najemników, z którym wyjechał na zwiad.
-
Nie zajmowało to wiele miejsca, prawdopodobnie nawet nie zauważą nowego bagażu, zwłaszcza że to jeden mały, a do tego niepełny, kanister i przenośna skrzynka z narzędziami.
-
Przynajmniej będzie to jakieś uzupełnienie dla najemników. Wyszedł na chwilę zobaczyć, jak wygląda sytuacja w sąsiednim domu, bo mógłby go przeszukać.
-
– Mam nadzieję, że na następnych będę mieć tyle szczęścia, co na tej.