Gospodarstwo na Równinie
-
Ruszyli, niewielu takich jak oni odmówiłoby sobie przyjemności pójścia gdziekolwiek z Tobą, a tym bardziej za Tobą. Na szczęście ograniczyli się tylko do patrzenia, więc po krótkiej chwili trafiliście na miejsce.
- Co się stało z poprzednimi właścicielami? - zagadnął traper, rozglądając się po pomieszczeniu. -
Nie szli za nią, czyli jest dobrze. Wychodzi też, że tak zostanie, więc postanowiła wrócić do szycia obrusu, które zostało jej przerwane, aby się jakoś uspokoić. Gdzie go zostawiła?
-
Zignorowała to, a zresztą próbowała. Dopóki oni nic nie zrobią jej, ona nic nie zrobi im.
- Jedna została porwana, czy tam sama uciekła, więc druga ruszyła jej szukać. Jedna była zdrowo walnięta w łeb, więc nie wiem czy rzeczywiście została porwana, a druga… Wielkością i urodzie dorównywała kilku zdrowym świniom. -
Max:
Zapewne w swoim pokoju.
Wiewiur:
Obaj parsknęli śmiechem.
- Wiesz, że za tę, o której tak ładnie się wyrażasz, wystawili podobno słono opłacony list gończy? -
Rose próbowała ukryć swoje zdziwienie tym, że taki opis wystarczył, by bandyci domyślili się o kogo chodzi oraz też że za Jannet wystawiono list gończy. Nie spodziewała się że ktoś o takich gabarytach będzie w stanie zarobić sobie na list i jeszcze do tego uciec z miejsca zbrodni…
- A wiadomo coś o tym, kto go wystawił? - Zwróciła się do nich, próbując udawać obojętność. -
- Hoodoo Brown, Szeryf i burmistrz Imperium. - odparł traper. - Wyłoży dwadzieścia złotników i przez kilka tygodni nikt nie próbował nawet rozejrzeć się za nią, co by chyba trudne nie było, dopóki dwójka Konstabli nie dołożyła jeszcze łącznie czterdziestu dodatkowych złotników do zlecenia. A za sześćdziesiąt złotych krążków niejeden najemnik, łowca głów, pospolity bandzior czy ktokolwiek, kto potrzebuje małej fortuny na zakup farmy, spłatę długu czy dalsze chlanie w barze, postanowiłby na nią zapolować.
-
- A Wy też na nią polowaliście? - Zapytała Rose, próbując ukryć swoje zdziwienie. Aż tyle złota na jednego głupiego wieprza?! Skąd nazbierała sobie na aż tak sporą sumę? To ciekawe ile Rose byłaby warta, gdyby na nią wystawiono kiedyś list gończy…
-
- Jesteśmy z Krwawej Dłoni, to na nas wystawia się listy gończe, my ich nie egzekwujemy. Ale gdyby nie to, to pewnie byśmy spróbowali.
-
Rose nie odpowiedziała już nic, skinęła tylko głową w kierunku trapera i opuściła pokój, udając się na poszukiwania Liwiusza.
-
To ruszyła do niego, aby dokończyć swoją robotę.
-
Max:
Po jakimś czasie wszystko było gotowe.
Wiewiur:
Znalazłaś go niedaleko domu, gdy czyścił broń. -
Podeszła do niego.
- Ty wiedziałeś, że na Wieprza wystawili list gończy? - Zwróciła się do niego. -
- Kogo? - spytał, unosząc wzrok.
-
Westchnęła.
- Jannet. -
- Tego się obawiałem. Jak myślisz, to dlatego jej powrót tak się opóźnia?
-
Wzruszyła ramionami.
- Równie dobrze może też tyle czasu szukać te wariatki. Nie wiadomo czy sama sobie czegoś nie ubzdurała i nie uciekła przed napadem lub w jego trakcie. Zamierzasz z tym coś zrobić? -
- Przy najbliższej okazji spróbuję zasięgnąć gdzieś języka, bo wolałbym, żeby wróciła jak najszybciej, ale udanie się na jej poszukiwania nie ma sensu, zwłaszcza teraz, gdy kręcą się tu jeszcze ci dwaj bandyci.
-
- Wydaje mi się że znalezienie jej mogłoby być łatwiejsze niż tej wariatki - stwierdziła, po czym wzruszyła ramionami. Jaka jest teraz pora dnia? - Jak rozumiem nic już na dzisiaj nie planujesz?
-
- Co najwyżej pogadać z naszymi nowymi kompanami i ustalić plan działania na jutro. - odparł.
Było późne popołudnie, niemalże wieczór. -
- Mam być przy tym obecna, czy niczego dla mnie nie planujesz?