Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Lokacje
  4. [Deravierres] Sektor Velmer

[Deravierres] Sektor Velmer

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Lokacje
120 Posty 3 Uczestników 3.1k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Vergest Ist DeithV Niedostępny
    Vergest Ist DeithV Niedostępny
    Vergest Ist Deith Zapomniany Front
    napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
    #4

    Hans
    Dwaj mężczyźni w średnim wieku, na ironię, grali w wojnę. Wnioskując po grubości talii obu graczy, Reinhardt wyraźnie wygrywał, z czym się z resztą nie obnosił. Był skupiony na grze i nie zwracał uwagi na to, że wprawiał swojego starego przyjaciela w szewską pasję. Prawdopodobnie grali o jakieś okopowe fanty. Heinreich, czerwony jak burak ze zdenerwowania, klął siarczyście pod nosem i nie zwracał na młodzieńca uwagi i nie odzywał się, kiedy wygrał z Reinhardtem wojnę o dosyć sporą ilość kart, znacznie przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. Parsknął śmiechem i uderzył pięścią w stół, po czym zwrócił się do Hansa:
    - Patrz, jak roluję tego starego dziada. Możesz się pożegnać ze smarem do rygla i racją żywnościową, Reini!

    Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • WiewiurW Niedostępny
      WiewiurW Niedostępny
      Wiewiur
      napisał ostatnio edytowany przez
      #5

      Hans
      Hans początkowo nie był jakoś zaciekawiony grą dwóch żołnierzy, zwłaszcza kiedy zobaczył, w co oni grają. Uważał wojnę za grę prostą, nudną i bardzo zależną od farta. W krótkim jednak czasie, jego zdanie diametralnie się zmieniło, kiedy z każdą chwilą coraz bardziej wsiąkał w grę, kibicując Heinreichowi. Kiedy zobaczył jak jego kompan niemal wygrywa, o mało nie zakrzykną z radości na całe gardło. Jak widać, ta prosta gra porwała niemal całe jego zainteresowanie, tak bardzo, że prawie by nie usłyszał słów samego Heinreicha.
      - Zniszcz go, zniszcz! - Zakrzyknął, wymachując przy tym pięścią w stronę poszkodowanego Reinhardta. Chęć usłyszenia opowieści, czy innych rzeczy o których jeszcze myślał jakiś czas temu odeszły w zapomnienie.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • WiewiurW Niedostępny
        WiewiurW Niedostępny
        Wiewiur
        napisał ostatnio edytowany przez
        #6
        Ten post został usunięty!
        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
          Vergest Ist DeithV Niedostępny
          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
          napisał ostatnio edytowany przez
          #7

          Hans
          Nadmierna ekscytacja grą, która zależała jedynie od szczęścia, wyglądała dziecinnie. Ale Heinrich nie lubił przegrywać, nawet, jeżeli rozchodziło się o tak prostą i nudną grę, jaką była wojna. Jakież było jego zdziwienie, kiedy w przeciągu następnych kilku minut przegrał dwie wojny z rzędu i na sam koniec nie została mu żadna karta. Zaklął siarczyście pod nosem, kiedy jego oponent zachował względny spokój, nie zwracając uwagi na to, że jego twarz przybiera odcień buraka.
          - Rozliczymy się później - odrzekł Heinrichowi Reinhardt, po czym spojrzał pytającym wzrokiem na Hansa. - Co chcesz?

          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • WiewiurW Niedostępny
            WiewiurW Niedostępny
            Wiewiur
            napisał ostatnio edytowany przez
            #8

            Hans
            Nie tylko Heinrich zdziwił się widząc ten nagły zwrot akcji. A Hans tak bardzo mu kibicował… Teraz było mu w zasadzie głupio, zwłaszcza biorąc pod uwagę że jego znajomy przegrał dwa razy z rzędu.
            - Podobnie jak i Wy panowie, próbuję zabić jakoś nudę, czekając na kilku Imperialnych do zabicia. - Odparł raczej szczerze, w końcu nie ma nic innego i ciekawego do roboty w tym miejscu. Dlaczego musiał zostać wysłany akurat na ten front? Jeśli taka sytuacja utrzyma się do końca wojny, to chyba jego najciekawszą opowieścią będzie ta gra karciana…

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
              napisał ostatnio edytowany przez
              #9

              Hans
              - Za niedługo się doczekasz - powiedział Reinhardt, wyciągając srebrzystego papierosa z kieszeni. - Po kilku dniach ciszy radiowej ponownie odezwało się “Nasze Radyjko”.
              “Nasze Radyjko” było niczym innym jak prześmiewczą nazwą dla armijnego kanału radiowego, który informował anschreickich żołnierzy na wszelkich liniach, o tym co się dzieje na froncie, a kolejne kilkunastominutowe audycje często świadczyły o otwarciu się bram piekieł. Bardzo możliwe, że było tak również i w tym przypadku.
              - Ta - bąknął Heinrich, układając karty w stos i chowając je do zielonego tekturowego opakowania. - Benkert ostro się ostatnio wkurwił i mówił, że Imperialiści przypuścili parę udanych ataków na nasze pozycje. I to dość niedaleko nas. Znając życie, poślą nas do przodu, żeby bronić tej spróchniałej chatki letniskowej albo kontratakować w jej kierunku.
              - To nie w jego typie.
              Heinrich wyprostował się nagle.
              - Co jest nie w jego typie?
              - Obrona. Benkert nigdy się nie “broni”. Można być pewnym, że albo wyda rozkaz kontrataku, albo odeśle nas na dawne pozycje. Tylko szkopuł leży w tym, że diabli wiedzą, kiedy to zrobi.

              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • WiewiurW Niedostępny
                WiewiurW Niedostępny
                Wiewiur
                napisał ostatnio edytowany przez
                #10

                Hans
                Młodzieniec ucieszył się w duchu na wieść, że w końcu coś zaczyna się dziać niedaleko nich. W końcu będzie mógł przejść chrzest bojowy i się wykazać! Zmartwiłą go tylko wieść, że równie dobrze może zostać odesłany na tyły…
                - Może dla zabicia czasu poopowiadacie mi coś o tym Benkercie? - Zasugerował Hans. Bardzo lubił opowieści, liczył też że jego dwaj kompani będą lubić opowiadać i tak jakoś miło zleci im czas. Poszukał tylko jakiegoś siedzenia, na którym mógłby usiąść.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                  napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                  #11

                  Hans
                  Młodzieniec omiótł wzrokiem część okopu, w której się znajdował i jedynymi krzesłami jakie udało mu się wypatrzeć, to te, na których akurat siedzieli. Do tego celu mógł wykorzystać jedną z drewnianych skrzyń, ale musiałby się pożegnać z jako taką wygodą i powitać zimne, gołe i twarde dechy. Reinhardt zgarbił się, zaciągnął się papierosem w srebrzystym papierku i wypuścił z ust szary dym, który prędko rozpłynął się w powietrzu, po czym rzekł:
                  - Im mniej o nim wiesz, tym lepiej dla ciebie.
                  - Nie ma co młodego straszyć - dodał Heinrich. - Skurwysyn jakich mało, dodatkowo matka go ponoć z domu wyrzuciła, bo go z roboty wyjebali. To się zakręcił taki burek dwa lata przed wojną pod centrum rekrutacyjnym i wzięli go do schroniska. I tak się nasz porucznik dorobił.
                  - Ta, tylko żeby nikt mu nie doniósł, że “Kapral Heinrich Schulz znowu publicznie obraźliwie wyraża się na temat porucznika Benkerta”, bo ci zakręci cwela w betoniarce, jak kilkudziesięciu osobom wcześniej.
                  - Zakręcić to on sobie może śmigłem na stole - parsknął po chwili śmiechem. - I tak go tutaj nie ma, i nie będzie. Krecik nie wyściubia nawet nosa ze swojego kopca, bo jeszcze by mu go odstrzelili.

                  Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • WiewiurW Niedostępny
                    WiewiurW Niedostępny
                    Wiewiur
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #12

                    Hans
                    Młodzian w zasadzie czuł się nieco nieswojo podczas rozmowy dwóch żołnierzy. Najbardziej jednak poczuł się tak przy końcówce rozmowy, kiedy Ci przeszli na jakiś żołnierski slang? No, na pewno nie używali raczej normalnych określeń, ale by jakoś nie wyjść na głupiego lub nie spaść w ich oczach zwyczajnie udawał że wszystko rozumie kiwając głową, w zasadzie nie dodając od siebie żadnego komentarza. Zwyczajnie żaden nie przychodził mu na tę chwilę do głowy…

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • MaxwellM Niedostępny
                      MaxwellM Niedostępny
                      Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #13

                        Godzina szósta, czas jej pobudki. Wstała i nie spojrzała się na zegarek, jak pewnie większość osób. Doskonale wiedziała, że organizm nigdy jej nie zawodzi. Teraz zapewne było podobnie. Zaraz po tym wykonała szereg podstawowych czynności, jak poranna toaleta i ubranie munduru.
                        Kiedy się upewniła, że ma wszystko przy sobie, wyszła z pokoju i ruszyła na zebranie. Na placu widziała, że kadra zbiera się na placu, więc zapewne niedługo będzie zbiórka i ewentualnie omówienie ataku na Imperium. Słyszała plotki paru innych żołnierzy na ten temat. Czekała na ten dzień - będzie mogła się w końcu wykazać.

                      Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                        Vergest Ist DeithV Niedostępny
                        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #14

                        Hans
                        Żołnierze jeszcze przez chwilę komentowali to, co działo się na froncie, nie szczędząc przy tym wulgarnych słów. Z ich rozmowy młodzieniec dowiedział się niewiele i było to mało interesujące, wszak przede wszystkim składało się z jadowitych uwag adresowanych do kadry oficerskiej, a później przeszło na coś znacznie ciekawszego - na ten odcinek lasu i tajemnice z nim związane.
                        - Mam szczerą nadzieję, że następne rozkazy nie zastaną nas w nocy.
                        - Czyżbyś się bał, Reini? - Heinrich parsknął śmiechem. - To prawdopodobnie takie same mity jak o tym duchu euxperskiego żołnierza, który w Bellewarde w porach wieczornych zwykł podchodzić do samotnych żołnierzy na warcie i prosić ich o szluga, a następnie, niezależnie od odpowiedzi, znikać.
                        - Niby tak - zmieszał się. - Ale meldunki o tym, że niepochowane trupy w nocy od tak rozpływają się w powietrzu, a przesłanki, że kilka nocnych patroli w ogóle nie wróciło do macierzy nie wzięły się znikąd.
                        - Pewnie Imperialiści. Swoją drogą, to ciekawe, co tam u tych pizdusiów. Jak kilka dni temu rozpoczęli ofensywę, to kompletnie się wykrwawili i od tamtego czasu nie ma po nich śladu. Jedynie ponoć okazjonalne starcia, które kończą się w oka mgnieniu.
                        - Może się boją? - bąknął Reinhardt, z niepewnością w głosie.
                        - Niby czego?
                        - Tego bagna. To nie pierwszy raz, kiedy mimo dużych strat nadal napierdalali bardziej niż Benkert swoją żonę po pijaku. A teraz nagle cisza. Jakby wojna zamarła w miejscu.
                        - Pierdolisz głupoty, Reinhardt. Pewnie szykują coś większego i nie chcą tego zjebać.
                        - Możliwe, że tak jest. Ale obecność starożytnej, martwej magii w tym miejscu nadal mnie niepokoi…

                        Ines
                        Zbieranina żołnierzy ustawiła się w jednorzędowym szeregu, wyprostowani jak struna i czekający na rozkazy od przełożonych, którzy stali przed nimi dumnie, w paradnie wyglądających mundurach i czapkach z twardym daszkiem o krwistoczerwonych lamówkach. Żołnierze stali w bezruchu, i gdyby nie unoszące się delikatnie klatki piersiowe, można by pomyśleć, że cały okop składa się z armii kamiennych posągów. Do dostojnej tyraliery żywych rzeźb dołączyła również Ines. Padła komenda na odliczanie, która wykazała, że w całym okopie znajdowało się 50 ludzi, z kolei jej przypadł numer 47. Wysoki oficer o kruczoczarnych włosach i kilkudniowym zaroście, stanął metr przed nimi, badawczo świdrując ich wzrokiem, jakby miał nadzieję na poznanie najbardziej skrywanych sekretów, położonych w najgłębszych czeluściach duszy. Po chwili zaczął, cicho, jakby nieśmiało, a z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się rozkręcał:
                        - Żołnierze - powiedział - wojska Imperium nocą przypuściły atak na jedną z wysuniętych pozycji, spychając nas wgłąb bagien i kompletnie odcięli posterunek von Tolendorfa, zamykając ponad dwie setki piechurów w śmiertelnym okrążeniu. Nasi bracia, nasze siostry, pod jego wodzą nadal opierają się nieprzyjaciołom, ale ich walka bez pomocy jest z góry skazana na porażkę. I to właśnie dzisiaj, z samego rana, przypuścimy szturm na nasze dawne linie i pomożemy odciętym jednostkom się utrzymać. Ansheer nigdy nie zostawia swoich! - wykrzyczał, dodając żołnierzom morale. - Po zebraniu się w oddziały, wychodzimy z okopu i idziemy na nowo zmienioną linię frontu. Będę walczył z wami, ramię w ramię! Razem na pewno uda się odepchnąć wroga i odzyskać utracone tereny! Wymarsz!

                        Po krótkiej, jakby okiem mrugnąć, chwili, dowódcy danych oddziałów wyszli przed szereg, rozkazując, aby każdy z ich grupy ustawił się za nim. W tej plątaninie krzyków ciężko było cokolwiek zrozumieć, a wojskowi co i raz zrywali się z miejsca, ustawiając zaraz za elegancko umundurowanymi feldkomendantami.
                        - Czterdziestki! - krzyczała jakaś oficer, usiłując przekrzyczeć się przez resztę. - Czterdziestki, do mnie!

                        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • WiewiurW Niedostępny
                          WiewiurW Niedostępny
                          Wiewiur
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #15

                          Hans
                          Hansowi zdecydowanie udzielił się niepokój Reinhardta. Może nawet nieco za bardzo, ponieważ jego ciało na wspomnienie o tych bagnach przeszły ciarki i pojawiła się do tego gęsia skórka. Oczywiście wspomnienia o duchu wcale go nie uspokoiły, mimo że był to zupełnie inny region niż ten, w którym się obecnie znajdują. Skoro tamto miejsce nie było tak przesiąknięte magią jak to, to co może się wydarzyć tu? Odpowiedź przyszła sama w następnej wypowiedzi jego kompana. Dreszcze ponownie nawiedziły jego ciało, może nawet intensywniej niż wcześniej. Szybko uciekła z niego jakakolwiek chęć walki, ale to może przez to że ma obecnie za dużo czasu na rozmyślania i za bardzo o tego typu głupotach rozmyśla. Cóż, to już jego wina, nikogo innego.
                          - Podzielam zdanie Reinhardta - silił się na w miarę neutralny ton, próbując nie pokazywać że chwilę temu nawiedził go śmiertelny strach. - Naprawdę tego nie czujesz? - Zwrócił się do Heinricha. - Bo ja czuję to aż w kościach…

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • MaxwellM Niedostępny
                            MaxwellM Niedostępny
                            Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #16

                              A więc jednak, będzie walka! Już ją palce świerzbiły na myśl o rzuceniu swoimi granatami! Nareszcie zobaczy ich działanie w boju! Do tego, miły bonus, nie będzie to ślepe natarcie, tylko szarża aby pomóc swoim! Dla niej lepiej, być może zyska ich szacunek, a nawet i pogłos, jeśli wykaże się czymś heroicznym, jak zmiecenie okopu jednym, celnym rzutem.
                              Kiedy jej uszu dobiegło wołanie pani oficer, ruszyła tam jako jedna z pierwszych. Kiedy tylko się przed nią znalazła, zasalutowała i stanęła na baczność.
                               – Numer czterdzieści siedem melduje się! – ryknęła, chcąc udawać tych krzykliwych ludzi, co zawsze głoszą jakieś płomienne przemowy, albo przemawiają do grup, jak ten przed chwilą. No i do tego musiała, aby jakkolwiek ją usłyszano…

                            Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #17

                              Hans
                              Heinrich nie stracił nic ze swojego sceptycyzmu i w ogóle nie przejął się tym, co mówili jego kompani i prędko zmienił temat:
                              - Dziwy nie dziwy, mam robotę do zrobienia. Idę się przejść do magazynowego, może jakaś robota pomocnicza będzie, bo zaraz zapuszczę tu korzenie i umrę z nudów - po tych słowach wstał i poszedł w czeluść okopów, nie oglądając się za siebie.
                              Reinhardt westchnął głośno, po czym rzucił na drewnianą kładkę niedopałek papierosa, którego zdeptał.
                              - Straszna chujnia, nie ma nic roboty - powiedział, po czym wlepił badawczy wzrok w Hansa. - Chcesz jeszcze o czymś pogadać? Bo jak nie, to również idę do magazynowego. Ponoć czeka na mnie list i przydałoby mi się nieco rozprostować kości.

                              Ines
                              - Za mnie! - odkrzyknęła.
                              Jednakże zanim zdążyła się ustawić, oficer kontynuował:
                              - Wychodzić z okopów! Nie oddalajcie się zbytnio od dowódców swoich oddziałów i chodźcie za mną! Dalsze instrukcje przekażę później!

                              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • WiewiurW Niedostępny
                                WiewiurW Niedostępny
                                Wiewiur
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #18

                                Hans
                                Młodzieniec odprowadził Heinricha wzrokiem, dziwiąc się nieco jego podejściem do tego miejsca. Cóż, może jak Hans przeżyje nieco bitew, jego nastawienie również ulegnie zmianie? Chociaż z drugiej strony Reinhardt również obawia się tego miejsca, a również pewnie swoje w życiu widział…
                                - Za bardzo nie mam o czym. I chętnie przeszedłbym się razem z Tobą do magazynowego, podobnie co Heinrich szuka nieco rozrywki… - Co prawda rozgrywka obu żołnierzy nieco mu jej dostarczyła, ale nie ciężko o ponowny nawrót znużenia, ciągłą ciszą na froncie. Co prawda coś tam zaczęło się ruszać, ale nie wiadomo kiedy ten ruch dotrze do nich… I nie wiadomo w jakiej postaci. Na ostatnią myśl Hansa przeszył lekki dreszcz.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                  Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                  Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #19

                                  Hans
                                  - W takim razie trzymaj się za mną - odparł, ociężale wstając z krzesła. - I trzymaj głowę nisko. Może i okopy są głębokie, ale w niektórych miejscach poziom wykopania się zaniża, a cholera wie, czy gdzieś w pobliżu nie czyha jakiś imperialny snajper.

                                  Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • WiewiurW Niedostępny
                                    WiewiurW Niedostępny
                                    Wiewiur
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #20

                                    Hans
                                    Huh, wychodzi na to, że Reinhardt jest o wiele bardziej…zabobonny, ostrożny? niż spodziewał się tego Hans. Jednakże, by nie drażnić rozmówcy, ruszył za nim, w odpowiednich momentach zniżając głowę.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • MaxwellM Niedostępny
                                      MaxwellM Niedostępny
                                      Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #21

                                         – Tak jest! – wrzasnęła entuzjastycznie, aby każdy inny oddział widział jej zapał.
                                        Sprawdziła sprzęt ten ostatni raz, upewniła się co do naładowania karabinu, poprawiła mundur i ruszyła ku przeznaczeniu. Nie oddalała się zbytnio, nawet trzymała się tyłów. Karabin w gotowości, trzymany jedną ręką, druga przy torbie z samoróbkami i materiałami do nich. Rozglądała się na boki, przed siebie, nad oddziałem nawet za siebie, byleby wypatrzeć obce jej mundury, te szpetne ryje najeźdźców, ostrzec resztę przed rzezią, wykonać ten pierwszy ruch. Nie było to jej rolą, fakt; może byli tu lepsi, fakt; ale nie miała nic lepszego do roboty. Ta energia ją rozpierała, przepełniał ją młodzieńczy entuzjazm.
                                        Tyle czasu się na to szykowała, tyle czasu ćwiczyła, tyle czasu ślęczała znudzona w tych okopach.Wszystko dla tego jednego dnia, dla tej jednej chwili chwały, dla glorii jaką zostanie otoczona po wygranej wojnie. Chciała wysławić Graischtadtów, chciała wysławić siebie. Po to się zgłosiła, to był jej cel, jej przeznaczenie. Niby znała piekło wojny, ale… ona się nie da, nie jest z tych. Ma świadomość destruktywności tego sportu. Wierzy jednak, że potrzeba tu odpowiednich osób, przygotowań i szczęścia. Póki co miała wszystko.

                                      Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                        Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                        napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                                        #22

                                        ///Odpis ma pewnie parę lub więcej błędów, bo pisałem go będąc ledwo żywym.///

                                        Hans
                                        W dalszej części wędrówki po krętym zalanym wodą okopie, bardziej przypominającym zdewastowany rów melioracyjny po bokach głównych dróg na wsiach, poziom faktycznie się zaniżał - cholera wie, czy charakterystyczne wyszczerbienia w ścianach fortyfikacji były od zawsze, czy może złośliwy bóg bagien zaczął działać. Schylił się więc, zgodnie z poleceniami Reinhardta, a dalsza wycieczka przebiegła bez żadnych problemów. Być może imperialny strzelec wyborowy nie był nimi zainteresowany lub nie było go w ogóle.

                                        Wchodząc do części w kształcie dużego półkola, przeznaczonego na magazyny, ujrzał Heinricha, który rozmawiał właśnie z magazynierem, ale był zbyt daleko, żeby cokolwiek usłyszeć, a ci, widząc zbliżającą się dwójkę, przerwali konwersację i udawali, jakby w ogóle nie miała ona miejsca. Heinrich bez żadnego słowa oddalił się nieco na tyły, gdy podstarzały człowiek odpowiedzialny za logistykę linii bez zwłoki wypalił:
                                        - Długo się jeszcze ten list ma ode mnie kisić?
                                        - Właśnie po niego przyszedłem - odrzekł niedbale, z widoczną niechęcią.
                                        - To świetnie - brudne dłonie magazynowego zanurkowały do głębokich kieszeni, skąd wyjęły pognieciony, w niektórych miejscach przemoczony list i czym prędzej podały go Reinhardtowi. - Już taki był. Poczta nie działa tutaj zbyt efektywnie, jeśli chodzi o zachowanie świstków w stanie nienaruszonym - oznajmił, obawiając się oskarżeń o nienależyte traktowanie pisemnej korespondencji z premedytacją.

                                        Wojskowy energicznie wyrwał go z łap niemłodego już mężczyzny, który bardzo szybko się oddalił się z miejsca zdarzenia, jakby sądził, że oddając mu ten list uruchomił zapalnik bomby, która miała wybuchnąć lada moment. Czytał go z widocznym przejęciem i co chwilę kręcił głową, od razu sygnalizując Hansowi, że naprawdę nie jest dobrze.
                                        - Cholera jasna… - bąknął tylko.

                                        Ines
                                        Przy obecnym terenie obserwacja nie miała aż tak dużego znaczenia, gdyż znajdowali się jeszcze na terenach znajdujących się w rękach Przymierza, przynajmniej na oficerskich mapach, choć nutka sceptycyzmu w kwestii bezpieczeństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, gdyż sama zauważyła, że niektórzy również czynią obserwacje, ze snajperską precyzją wertując gęsty odcinek lasu, przez który właśnie przechodzili. Gęste rzesze krzaczorów i monumentalne starożytne drzewa, ograniczające widoczność, skupiającą się i tak tylko na wiecznej zieleni czyniły to miejsce wręcz idealnym na zasadzkę, głównie z powodu ciemnozielonych mundurów Imperialistów, które w takim terenie spisywały się znakomicie. Choć gdyby zamierzali coś takiego, już pewnie zaczęliby strzelać. Mimo to nadal czuła na sobie czyiś wzrok i wydawało się jej, że z pobliskich krzaków ktoś co kilka sekund wystawia głowę, co kilka sekund później okazało się być najzwyklejszą w świecie iluzją optyczną, bo były to jedynie liście, muskane delikatnie lekkim wiatrem.

                                        W pewnym momencie pochód zatrzymał się, a oficer ponownie kazał żołnierzom zebrać się w krąg, po czym ponownie rozpoczął swoją tyradę, tym razem o ciszej i spokojniejszym tonem, który w dalszym ciągu wyrażał ekscytację tym, co stanie się już niebawem.
                                        - Za krótką chwilę znajdziemy się pod liniami Imperialistów - rzekł. - Ale zanim przejdziemy do pełnoprawnej operacji, musimy dokonać wstępnej penetracji frontu, zanim dojdzie do całkowitego przebicia. Według informacji zwiadowców, Imperialiści mocno osadzili się w niedalekiej sieci leśnych okopów, jakieś 400, może 500 metrów stąd na zachód od naszej obecnej pozycji. Drugą rzeczą, którą musimy się zająć, będzie strażnica, stanowiąca słabiej broniony punkt obserwacyjny Imperialowiku, plus minus pół kilometra na północ, niemalże prostoliniowo. Zajęcie zajętej przez wroga strażnicy ułatwi nam zadanie, bo jeżeli dobrze pójdzie - nie wystrzelą flar sygnałowych i nie wezwą wsparcia, w postaci żołnierzy z sieci okopów. Mają tam mniej żołnierzy, ale jest jeden szkopuł - wywiad donosi o bytności patroli zmechanizowanych, więc musimy być ostrożni. W przypadku ufortyfikowanej pozycji okopowej - mają tam masę żołnierzy i stanowisk ze statyczną bronią maszynową, ale wywiad donosi, że od strony rzeki całość jest mało broniona, w postaci dwóch okrojonych oddziałów rezerwowych, które nie mają ani jednego karabinu maszynowego, więc przedarcie się na tym punkcie powinno być łatwe. W razie wykonania naszych dwóch zadań, połączymy się radiowo ze sobą i z kwaterą główną, gdyż akcja ta doprowadzi do połączenia się z drugim plutonem, wysłanym z sąsiedniej linii. Dalsze instrukcje zostaną przekazane po wykonaniu operacji. Drużyny 1 i 2 - za mną, natomiast drużyny 3, 4 i 5 ruszają za Minverldtem - wskazał na wysokiego szczupłego oficera z dorodnym wąsem. - Który z kolei poprowadzi was okrężną drogą do rzeki. Słuchajcie się swoich dowódców, gdyż ci wyznaczą wam zadania, które macie wykonać. Naprzód!

                                        Na te słowa wszyscy z żołnierzy zerwali się na równe nogi i w luźnym szyku rozeszli się w wyznaczone strony, a droga, mimo, że była tą okrężną, nie była wcale taka długa - uwinęli się w raptem kilkanaście minut, jednakże, zamiast rozpocząć przez nią przeprawę, oficer rozkazał się nagle zatrzymać i paść na ziemię. Sam natomiast przykucnął przy jednym z większych kamieni, po czym spojrzał przez lornetkę, mówiąc po chwili cicho:
                                        - Imperialiści rozwinęli swoją linię obrony - wskazał palcem na porośnięte ciernistymi krzakami wzniesienie na drugim brzegu rzeki, gdzie faktycznie stało czterech Imperialistów, siedzących blisko stacjonarnego karabinu maszynowego. - Potrzebuję dwóch ludzi. Czy ktoś jest chętny?

                                        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • WiewiurW Niedostępny
                                          WiewiurW Niedostępny
                                          Wiewiur
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #23

                                          Hans
                                          Młodzieńca bardzo zdziwiło zachowanie Heinricha, jednakże wierzył, że nie jest to nic złego, a… W sumie obecnie nie ma pomysłu co to innego mogłoby być, ale mniejsza o to. Młodzieńca bardzo zaniepokoiła również późniejsze zachowanie Reinhardta. Na pewno nie jest dobrze, a sądząc po zachowaniu magazyniera, pozostanie tu było jednak złym pomysłem, ale kto wie czy gorszym nie byłoby oddalenie się.
                                          - Co? - Rzucił, trochę z grzeczności, trochę z własnej ciekawości.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy