Wielkie Równiny
-
//Nie napisałem, że zrobili to szybko, sprawnie i bez trudu.//
Na to się zapowiada, bo nie miałaś pojęcia, gdzie znajdował się dokładnie dom Jimmy’ego Stara, ale pewnie dość daleko, skoro planowali choć jeden postój. Kufer zaś był solidny, nie było szans na to, że zdołasz go jakoś uszkodzić czy zniszczyć. Jednak podczas tych prób odkryłaś wspomnianą wcześniej skrytkę, którą mogłaś otworzyć nawet skrępowanymi z tyłu rękoma, tak jak i zamknąć. Skrytki były po obu stronach kufra, bo wiercenie się w środku jest raczej niewygodne i niezbyt możliwe, więc nieważne, jak zostaniesz ułożona, to i tak zdołasz do niej dosięgnąć. Póki co obie były puste, ale pewnie gdy wyruszycie do wiezienia, to będzie tam ukryty jakiś nóż czy inny ostry przedmiot, abyś mogła z jego pomocą rozciąć krępujące Cię więzy. Były to niezbędne, żeby wydostać się z kufra i wyciągnąć ukrytą pod spodem broń.
Ciężko było Ci ocenić, jak długo podróżowaliście. To głównie przez nudę, nie mogłaś przecież nic nic robić, będąc związaną i zakneblowaną, a i nawet mimo specjalnej opaski, widziałaś jedynie ściany kufra. Było też niewygodnie i duszno, knebel był uciążliwy, a więzy jeszcze bardziej. Jednak w końcu wóz zatrzymał się, a ktoś otworzył górne wieko kufra, słyszałaś też krzątaninę typową dla przygotowywania postoju, rozpalania ogniska czy przygotowywania posiłku. -
// Bruh. //
Hmm, to chyba ten postój o którym mówił Jimmy. Czas wychodzić w takim razie. Stuknęła dwukrotnie o wieko, mając nadzieję na przypomnienie Starowi o sobie. Nie, żeby mógł o niej zapomnieć.
-
Wieko było już otwarte, ale fakt, nie dałabyś rady sama opuścić kufra, więc pomógł Ci z tym Jimmy, odwiązując pęta na rękach, choć wszystko inne pozostawił na miejscu. Najwidoczniej nie miał zamiaru spędzać czasu na rozwiązywaniu Cię, co mogłaś zrobić sama. No i najwidoczniej powinnaś się rozwiązać, a nie rozciąć więzy, które pewnie zostaną później użyte, aby ponownie skrępować Cię na czas dalszej podróży.
-
// I znikam. //
Oczywiście, Jannet o wiele bardziej wolałaby porozcinać więzy. Szybciej i mniej żmudnego pierdzielenia się, ale rozumiała, że teraz warunki są inne. Zaczęła rozwiązywać się, poczynając od stóp. Po tym podniosła się i wylazła z kufra, zabierając liny i swoją broń. Rozejrzała się po tym, co już rozstawili Jimmy i David.
-
Pozostawiłaś wciąż opaskę na oczach, choć i tak przez nią widziałaś, oraz knebel w ustach, których również wypada się pozbyć. Tamci dwaj zdołali za to już puścić konie na popas, przygotować drwa, zapewne zabranego ze sobą, na opał, a rozpalaniem ogniska zajmował się Jimmy. Tymczasem David przygotowywał Wam jakiś posiłek ze skromnych zapasów, które tamci zabrali na drogę.
-
A więc pozbyła się knebla (tfu!) i szmaty zasłaniającej oczodoły, po czym zeskoczyła z wozu i rozciągnęła się. Kilka godzin spędzonych w ciasnej przestrzeni nigdy nie jest przyjemne, a w szczególności, gdy jest się związanym.
-
Gdy skończyłaś, ogień już wesoło trzaskał, a na dwóch rondlach gotował się Wasz posiłek, który wkrótce był gotowy. David podzielił zawartość jednego rondelka na dwie miski, jedną zostawiając sobie, drugą dając Jimmy’emu, a Tobie przelał całą zawartość drugiego garnka do większej miski. Każdemu dał też sztućce. Sama potrawa wyglądała niczym gęsty sos z kawałkami smażonego mięsa, sporą ilością fasoli i kawałkami innych warzyw.
- I jak było? - zagadnął Cię Star, między jedną a drugą łyżką gulaszu. -
— Jak w pierwszej klasie pociągu do Imperium, wiesz? — Odparsknęła, przyjmując miskę. Spróbowała gulaszu.
-
Ni to smaczne, ni to nie smaczne, miało pewnie tylko sycić, co powinno zrobić, zwłaszcza w takiej ilości, w jaką Ci go podano.
- Dobra, nowy plan. - mruknął Jimmy, swoje słowa kierując zapewne do Davida, bo to na niego patrzył. - Od teraz cały czas trzymamy ją zakneblowaną. -
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
— Też Cię lubię. — Odpowiedziała pół-żartem, zabierając się wartko za jedzenie. Kilka godzin podróży nieźle ją wygłodziło, a Jannet nie była też szczególnie wybredna w kwestiach wykwintności posiłku.
-
Skończyliście posiłek w podobnym momencie, Jimmy i David uprzątnęli obozowisko, a choć wszystko było gotowe do drogi, to odpoczywali jeszcze jakiś czas, chyba ze względu na Ciebie, jazda na wozie czy końskim grzbiecie nie była tak męcząca jak podróż w ciasnej skrzyni, do tego w takich warunkach.
- Jak już jesteśmy w tym temacie, to zobacz, co dla Ciebie mam. - powiedział Jimmy, najpewniej odwołując się do słów, które padły około dwa kwadranse temu i wyjął coś z wewnętrznej kieszeni kamizelki, co później Ci rzucił. Ze zdziwieniem zdałaś sobie sprawę, że to wędzidło z końskiej uzdy, wykonane ze skóry, ze skórzanymi paskami z tyłu. Czy nie wystarczyło mu upokarzania Cię na te wszystkie sposoby i chciał do tego dodać jeszcze knebel w takiej formie? -
Spojrzała na niego z złością.
— Po co mi to dajesz? — Zapytała, wzburzona, bo Star mógł co najwyżej śnić, że da sobie założyć coś takiego. -
- A jak myślisz? - odparł i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Najwidoczniej ta sytuacja bardzo go bawiła. - Teraz możesz mieć w ustach jakieś szmaty, ale podczas podróży do więzienia musisz włożyć sobie to, jako element planu. Jannet, nie ufasz mi?
-
Oczywiście. Oczy-kurwa-wiście. Złość Jannet teraz przerodziła się już w szczere zmęczenie Starem i tym wszystkim. Miała go dość. Jego i jego zdradzieckiego uśmiechu.
— Wiesz, że bym chciała? — Odpowiedziała, mówiąc szczerze. Skupiła swój wzrok na jego oczach. Spoważniała. — Naprawdę chciałabym móc Ci zaufać, Star, może nawet polubić, ale nie dajesz mi do tego żadnych podstaw. Męczy mnie to, wiesz? — To powiedziawszy, wstała i przeszła na drugą stronę wozu, by stracić Jimmiego z oczu. Tam usiadła, opierając się o koło. Była zła na siebie, powiedziała mu zbyt wiele.
“Nie potrafisz uczyć się na błędach, co nie, Jen?” skarciła siebie w myślach, naciągając kapelusz na czoło. -
Żaden z nich nie skomentował Twoich słów i na kilka minut zostawili Cię w spokoju, ale najwidoczniej pora już było ruszać, bo Jimmy podszedł do Ciebie i rzucił Ci liny oraz szmatki.
- Odłóż na bok broń, bo nie wiem, po kiego ją wyjmowałaś, a później zwiąż sobie nogi, zasłoń oczy i zaknebluj usta. My w tym czasie przygotujemy do drogi konie, złożymy obóz i zatrzemy ślady. Wtedy zwiążę Ci ręce i pomogę wejść do kufra. I nie dyskutuj, tak będzie najszybciej, a czasu mamy niewiele. - powiedział krótko i odszedł, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z Twojej strony. -
Skinęła mu głową i zrobiła tak, jak polecił. Weszła na wóz, koło kufra, broń odłożyła i tam zakneblowała sobie usta, związała nogi, a no koniec zasłoniła oko przepaską, przesuwając włosy nad pusty oczodół. Wszystko też tak, by więzy nie wżynały jej się w skórę, ale także by nie było wątpliwości, że siedzą porządnie.