Wielkie Równiny
-
Wieko było już otwarte, ale fakt, nie dałabyś rady sama opuścić kufra, więc pomógł Ci z tym Jimmy, odwiązując pęta na rękach, choć wszystko inne pozostawił na miejscu. Najwidoczniej nie miał zamiaru spędzać czasu na rozwiązywaniu Cię, co mogłaś zrobić sama. No i najwidoczniej powinnaś się rozwiązać, a nie rozciąć więzy, które pewnie zostaną później użyte, aby ponownie skrępować Cię na czas dalszej podróży.
-
// I znikam. //
Oczywiście, Jannet o wiele bardziej wolałaby porozcinać więzy. Szybciej i mniej żmudnego pierdzielenia się, ale rozumiała, że teraz warunki są inne. Zaczęła rozwiązywać się, poczynając od stóp. Po tym podniosła się i wylazła z kufra, zabierając liny i swoją broń. Rozejrzała się po tym, co już rozstawili Jimmy i David.
-
Pozostawiłaś wciąż opaskę na oczach, choć i tak przez nią widziałaś, oraz knebel w ustach, których również wypada się pozbyć. Tamci dwaj zdołali za to już puścić konie na popas, przygotować drwa, zapewne zabranego ze sobą, na opał, a rozpalaniem ogniska zajmował się Jimmy. Tymczasem David przygotowywał Wam jakiś posiłek ze skromnych zapasów, które tamci zabrali na drogę.
-
A więc pozbyła się knebla (tfu!) i szmaty zasłaniającej oczodoły, po czym zeskoczyła z wozu i rozciągnęła się. Kilka godzin spędzonych w ciasnej przestrzeni nigdy nie jest przyjemne, a w szczególności, gdy jest się związanym.
-
Gdy skończyłaś, ogień już wesoło trzaskał, a na dwóch rondlach gotował się Wasz posiłek, który wkrótce był gotowy. David podzielił zawartość jednego rondelka na dwie miski, jedną zostawiając sobie, drugą dając Jimmy’emu, a Tobie przelał całą zawartość drugiego garnka do większej miski. Każdemu dał też sztućce. Sama potrawa wyglądała niczym gęsty sos z kawałkami smażonego mięsa, sporą ilością fasoli i kawałkami innych warzyw.
- I jak było? - zagadnął Cię Star, między jedną a drugą łyżką gulaszu. -
— Jak w pierwszej klasie pociągu do Imperium, wiesz? — Odparsknęła, przyjmując miskę. Spróbowała gulaszu.
-
Ni to smaczne, ni to nie smaczne, miało pewnie tylko sycić, co powinno zrobić, zwłaszcza w takiej ilości, w jaką Ci go podano.
- Dobra, nowy plan. - mruknął Jimmy, swoje słowa kierując zapewne do Davida, bo to na niego patrzył. - Od teraz cały czas trzymamy ją zakneblowaną. -
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
— Też Cię lubię. — Odpowiedziała pół-żartem, zabierając się wartko za jedzenie. Kilka godzin podróży nieźle ją wygłodziło, a Jannet nie była też szczególnie wybredna w kwestiach wykwintności posiłku.
-
Skończyliście posiłek w podobnym momencie, Jimmy i David uprzątnęli obozowisko, a choć wszystko było gotowe do drogi, to odpoczywali jeszcze jakiś czas, chyba ze względu na Ciebie, jazda na wozie czy końskim grzbiecie nie była tak męcząca jak podróż w ciasnej skrzyni, do tego w takich warunkach.
- Jak już jesteśmy w tym temacie, to zobacz, co dla Ciebie mam. - powiedział Jimmy, najpewniej odwołując się do słów, które padły około dwa kwadranse temu i wyjął coś z wewnętrznej kieszeni kamizelki, co później Ci rzucił. Ze zdziwieniem zdałaś sobie sprawę, że to wędzidło z końskiej uzdy, wykonane ze skóry, ze skórzanymi paskami z tyłu. Czy nie wystarczyło mu upokarzania Cię na te wszystkie sposoby i chciał do tego dodać jeszcze knebel w takiej formie? -
Spojrzała na niego z złością.
— Po co mi to dajesz? — Zapytała, wzburzona, bo Star mógł co najwyżej śnić, że da sobie założyć coś takiego. -
- A jak myślisz? - odparł i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Najwidoczniej ta sytuacja bardzo go bawiła. - Teraz możesz mieć w ustach jakieś szmaty, ale podczas podróży do więzienia musisz włożyć sobie to, jako element planu. Jannet, nie ufasz mi?
-
Oczywiście. Oczy-kurwa-wiście. Złość Jannet teraz przerodziła się już w szczere zmęczenie Starem i tym wszystkim. Miała go dość. Jego i jego zdradzieckiego uśmiechu.
— Wiesz, że bym chciała? — Odpowiedziała, mówiąc szczerze. Skupiła swój wzrok na jego oczach. Spoważniała. — Naprawdę chciałabym móc Ci zaufać, Star, może nawet polubić, ale nie dajesz mi do tego żadnych podstaw. Męczy mnie to, wiesz? — To powiedziawszy, wstała i przeszła na drugą stronę wozu, by stracić Jimmiego z oczu. Tam usiadła, opierając się o koło. Była zła na siebie, powiedziała mu zbyt wiele.
“Nie potrafisz uczyć się na błędach, co nie, Jen?” skarciła siebie w myślach, naciągając kapelusz na czoło. -
Żaden z nich nie skomentował Twoich słów i na kilka minut zostawili Cię w spokoju, ale najwidoczniej pora już było ruszać, bo Jimmy podszedł do Ciebie i rzucił Ci liny oraz szmatki.
- Odłóż na bok broń, bo nie wiem, po kiego ją wyjmowałaś, a później zwiąż sobie nogi, zasłoń oczy i zaknebluj usta. My w tym czasie przygotujemy do drogi konie, złożymy obóz i zatrzemy ślady. Wtedy zwiążę Ci ręce i pomogę wejść do kufra. I nie dyskutuj, tak będzie najszybciej, a czasu mamy niewiele. - powiedział krótko i odszedł, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z Twojej strony. -
Skinęła mu głową i zrobiła tak, jak polecił. Weszła na wóz, koło kufra, broń odłożyła i tam zakneblowała sobie usta, związała nogi, a no koniec zasłoniła oko przepaską, przesuwając włosy nad pusty oczodół. Wszystko też tak, by więzy nie wżynały jej się w skórę, ale także by nie było wątpliwości, że siedzą porządnie.
-
Star najwidoczniej nie miał wątpliwości co do Twojej pracy, bo nie miał zamiaru zaciskać nic mocniej. Najpierw schował broń i resztę Twojego ekwipunku, a dopiero po nałożeniu na to dna kufra zabrał się za związanie Ci rąk w nadgarstkach, ramionach i przedramionach. Potem jedynie poklepał Cię po policzku i piersiach i wraz z Davidem wrzucił Cię do środka i zamknął kufer. Po chwili poczułaś, jak wóz, na którym umieszczony był Twój przymusowy środek transportu, ruszył w dalszą drogę.
//Z góry mówię, że jeszcze nie pora na przyspieszenie akcji do miejsca docelowego, czyli kryjówki Stara.// -
//No to nie przyspieszajmy. //
Powstrzymała się przed wymierzeniem mu siermiężnego kopniaka kolanem prosto w krocz i dała się wrzucić do wnętrza. Tam ułożyła się wygodniej, korzystając z tego, że nie jest już związana tak ciasno jak wcześniej.