Dzikie Pogranicze
-
– Pan Krasnolud czy jakieś innej rasy pan?
-
- Myślę, że woli pozostać anonimowy.
-
– Czyli pewnie nie jest jakoś mocno rozpoznawalny. Albo jest i dlatego woli pozostać anonimowy.
-
Krasnolud uśmiechnął się lekko pod wąsem i nic nie odpowiedział, woląc za to napić się piwa.
-
Ten też się napił piwa, ale również wyciągnął jeden z owoców, który zakupił dzisiejszego dnia i pokroił go, a nawet i obrał, jeżeli musiał.
– Wiesz, krasnoludzie. – powiedział, przeżuwając kawałek owocu. – Musisz nam nieco więcej powiedzieć o tej wyprawie. -
- Niby co? - odparł, nieco speszony, a może i zdenerwowany? Tylko co mogło wywołać w nim taki stan?
-
No właśnie… co?
– Kim jest jegomość, a raczej jakiej jest rasy, bo Drowom nie powinno się ufać, ile płaci i gdzie musisz zanieść tę przesyłkę. -
- Nie jest śmierdzuncym Elfem, jeśli tak Cię to martwi. Sam se zaniese te przysłkie, Wy mnie macie tylko pomóc tutaj, żeby mnie gupie Orki-dzikusy nie napadły. Zapłacem Wam tak… No, z sto złota na łeb. Pasuje?
-
– Dwieście dwadzieścia na głowę. – doskonale wie, że Krasnolud będzie się targować i pewnie dojdą do porozumienia gdzieś tak w połowie.
-
- Ta. Ja już żem widział Was w akcji. Tyle to Wy żeście wcale nie warci. Sto dwadzieścia mogem dać.
-
– Sto sześćdziesiąt i stawiam tobie kolejne piwo.
-
- Sto czterdzieści i wiyncyj nie dam.
-
– Stoi.
-
- No to leć rybeńko po piwo, bo mnie we mordzie zaschło od tych tranzakcyj. - powiedział Krasnolud, gdy uścisnął Wam obu dłoń, a następnie rzucił na stół mieszek z obiecaną nagrodą.
-
Mieszek schował i poleciał po piwo. Tak jak wcześniej - dwa słabsze i jedno mocniejsze dla Krasnoluda. Może mu się uda go upić do takiego stopnia, że mu się rozwiąże język… Zapłacił za kufle i wrócił z nimi do stolika.
– Skąd pochodzisz, Krasnoludzie? -
- Z gór, kurwa. - odparł, zabierając się od razu za trunek. - A skąd może pochodzić Krasnolud, jełopie? Widać, że trochem taki drzewojeb jesteś, bo czasem to ni to mądre, ni to walczyć nie potrafi.
-
– Niektóre Krasnoludy rodzą się w miastach, inne w lasach, a jeszcze inne w górach, więc skąd mam wiedzieć, że jesteś z gór? Może cię leśne driady wychowały albo Orkowie?
-
Prychnął i opróżnił swój kufel niemalże na raz, choć nie było tego po nim zbytnio widać, głos mu się nawet nie załamał. Tak czy siak, widząc że Wy macie o wiele wolniejsze tempo i nikt nie ma już zamiaru mu stawiać, zirytowany tym brodacz mruknął coś pod nosem i poszedł do kontuaru.
- Zauważyłeś, że raz mówi jak typowy Krasnolud, tak jak przed chwilą, a kiedy indziej jak Ty czy ja? - zauważył Leif, komentując, gdy tylko miał pewność, że Krasnolud już go nie słyszy. -
– Hmm, nawet nie zwróciłem uwagi… Myślisz, że jest zupełnie kim innym? Że tak naprawdę nie jest Krasnoludem?
-
- No Krasnoludem jest na pewno… Bo jak nie to kim? Małym człowiekiem?