[Metro-Zdzieszowice] Perła
-
Usiadł na powrót, wyciągnął kolejnego paskudnego skręta i machinalnie go zapalił, nawet sobie tego nie uświadamiając. Siedział pogrążony w myślach, aż wreszcie się odezwał do własnego człowieka, który akurat tego dnia pełnił rolę ochroniarza klubu, siedzącego za jego plecami.
- Słyszałeś? -
Również zajął miejsce i wziął do rąk kuszę, bacznie wypatrując niebezpieczeństwa.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 4 (Dzień 0)]
Dusząca woń suszonych ziół (bo skład żadnego papierosa nigdy nie był taki sam) napełniła jego nozdrza i płuca, wraz z przepływającym przez jego krtań, gryzącym dymem.
— Słyszałem. — Przysadzisty brunet odpowiedział cicho, nie zmieniając pozycji.Maruder [T-10(Dzień 0)]
Pogodzik i Kotuński nacisnęli na wajchę, a drezyna powoli ruszyła. Po chwili wyjechała z peronu, a po wylegitymowaniu się przez Kulpeckiego przy posterunku, opuściła stację. Wjechaliście w ciemność tunelu, rozświetlaną wyłącznie rozchybotaną lampą.
Zmiana tematu na [Metro-Zdzieszowice] Tunele.
-
- I co o tym sądzisz? - Delektował się tym dymem, jakby to było istne kubańskie cygaro. Niewesołe myśli mu się kłębiły w głowie. A ten smród mu nie ułatwiał.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 4 (Dzień 0)]
— Nic. — Odpowiedział lakonicznie. — Młoda, której wydaje się, że może coś zmienić. Nie pierwsza i nie ostatnia.
-
- A mnie się to nie podoba. Zbyt pewna siebie, zbyt dużą kasą szasta na prawo i lewo. Może się okazać, że w pewnym momencie trzeba będzie się opowiedzieć po jednej lub drugiej stronie. I oby nie wiedzieli, skąd wzięli broń…
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 4 (Dzień 0)]
— Szefie, zdobędą broń i co dalej? Wydadzą walną bitwę Dyktatorowi? Każdy głupi w tunelach wie, że to jest samobójstwo.
-
- Czemu od razu walną? Partyzanci potrafią skutecznie uprzykrzyć życie. O terrorystach już nie wspominając - Wciągnął głęboko dym - No nic to, szykuj broń, zobaczymy co z tego wyjdzie.
-
// W jakim sensie “szykuj broń”? Metaforycznie czy…?
-
//Dosłownie, przecież dobił transakcji.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 4 (Dzień 0)]
— Jestem tutaj ochroniarzem, nie chłopcem na posyłki. Skąd miałbym ją wziąć? — Młodzieniec obruszył się.
-
- Przekazać informację ludziom kompetentnym… - Westchnął ciężko - Nie wymagam od ciebie profesury ale rusz czasem głową. Niech jakiś goniec stawi się też bezpośrednio przede mną, natychmiast.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 4 (Dzień 0)]
// Kim są “ludzie kompetentni”? Podejrzewałem, że Łapta weźmie to w swoje dłonie. //
— …Robi się. — Odmruknął młodzieniec, po czym ociężale podniósł się z krzesła i poczłapał, choć prędko, do wyjścia.
Wieczorem przybyło klientów, nie tylko tych mieszkających na poziomie czwartym, ale także co odważniejszych z trójki i dwójki. Zrobiło się nieco gwarniej, alkohol, mniej lub bardziej szlachetny, również lał się obficiej, zaś dziewczyny także nie próżnowały. Mężczyźni, bo ich w lokalu było zdecydowanie najwięcej, dyskutowali na najróżniejsze tematy: od tych najbardziej prozaicznych, rozwodzących się nad walorami danych prostytutek, przez rozmowy o robocie, na sytuacji politycznej kończąc. Siedzącą niedaleko od Łapty grupę szczególnie frapowały ostatnie wydarzenia: Podobno grupa Kościelnych zaatakowała oddział rządowych Łazików na wysokości północnej stacji paliw, a to do stolicy zwożą Gwardzistów z wszystkich innych stacji, mówi się, że dla zabezpieczenia jutrzejszego wydarzenia, koncertu Orkiestry Koksowniczej.
— W tym jesteśmy lepsi od Titanica. — Odezwał się ktoś. — U nich kapela grała do zatonięcia okrętu, a u nas Orkiestra przeżyła Koniec Świata i dalej gra! — Zabrzmiał gromki śmiech.
Uwagę Aleksandra oderwało od rozmowy nagłe pojawienie się kuriera w barze.
Zawód kuriera był owiany w Metrze całunem tajemnicy. Nikt osobiście nie znał żadnego, choć każdy przysięgał, że siostra koleżanki żony mówiła, że jednego poznała i nawet spędzili razem noc. Choć nie znane były ich mieszkania lub kryjówki, to na każdej stacji zawsze dało się znaleźć dwóch lub trzech i nigdy nie trzeba było trudzić się długimi poszukiwaniami, dziwnym trafem kurierzy zawsze, gdy byli potrzebni, to kręcili się wokół, gotowi do przyjęcia niemalże każdego polecenia. Ich specjalnością było błyskawiczne przenoszenie wiadomości, słownych, pisanych, czasem także niewielkich pakunków między stacjami. Najbardziej uzdolnieni byli w stanie dostarczyć list z Basenowej na Kościelną w ciągu dnia, lub półtora. Natomiast pewne jest to, że poruszają się powierzchnią, jeżeli zlecenie zakładało podróż między stacjami. W tej kwestii byli bliscy codziennym Łazikom, lecz podczas gdy Ci powoli przemierzali metry zrujnowanego miasta, szabrując w poszukiwaniu wartościowych znalezisk i walcząc z mutantami, kurierzy skupiali się jedynie na możliwie najszybszym dotarciu z punktu A do punktu B. Niemniej, nikt nigdy nie odmawiał im doświadczenia, bo te było niewątpliwe. Za to sumy pobierane przez nich za wykonanie zlecenia były podejrzanie niskie w stosunku do usługi: cena za podróż między dwoma, względnie bliskimi stacjami rzadko kiedy przekraczała liczbę dwudziestu walut.
Ten, który stanął przed Łaptą, także nie wyglądał na nowicjusza. Nieograniczające swobody ruchów, wytrzymałe ubrania, schludny obrzyn, pojemny wojskowy plecak i dwa rewolwery, ułożone symetrycznie na biodrach. Za to twarz kuriera była jasna, przyszarzała świeżym zarostem, a mieniąca się dwoma, żywymi oczyma. Mężczyzna skinął Aleksandrowi daszkiem ciemniej czapki z charakterystycznym, białym piórem u boku, znakiem rozpoznawczym tych ludzi.
— Słyszałem, że potrzebny jest goniec, ale chyba także się nadam. — Kurier zaczął, a w jego oczy błysnęły. — Jestem kurierem, do usług. — Skłonił się, nie służalczo, lecz nie pogardliwie. -
- Ciężko dzisiaj o dobrego karka… - Westchnął sam do siebie i przetarł twarz dłonią - Trudno, nadasz się. Jest taki gość, Legat. Nie wiem, gdzie się podziewa, trzeba się za nim rozejrzeć, tylko dyskretnie, inaczej zapadnie się po ziemię na całe miesiące. Jak już go znajdziesz, to powiesz mu, że Zajęcza Łapka każe mu poruszyć wszystkie kontakty, przetrząsnąć wszystkie magazyny i przywieźć do tego baru wszystkie zabawki. Zadania niech rozdysponuje według uznania, po wydaniu poleceń ma się natychmiast tutaj stawić. Jak się spiszesz, to będę miał dla ciebie o wiele lepszy biznes… - Zamyślił się, trąc brodę - Masz na to sześć godzin, zmieścisz się w czasie, to daję ci dwukrotn… - Przerwał i machnął ręką - A, chuj mi w dupę i na imię, trzykrotność zwykłej stawki i kolejne zadanie też za sporę kasę. Jak nie, to płacę normalnie i wtedy pomyślę, co dalej.
-
// Jak się dowiem, kto to Legat, to dostaniesz odpis. //
-
//Jeden z jego współpracowników, możesz sobie wymyślić resztę personaliów, żeby Ci pasowało do opowiadanej historii.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 3 (Dzień 0)]
— Oczywiście. — Kurier żywo kiwnął głową po milisekundzie namysłu. — Czy życzy sobie Pan obudzenia, jeżeli powrócę z informacją zwrotną w godzinach pańskiego snu?
-
- Masz mi podać informację nawet, gdybym właśnie posuwał córcię Dyktatora. A teraz leć, czas jest obecnie moim towarem deficytowym.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T- 3 (Dzień 0)]
Przez twarz Kuriera przepłynął szybki, wesoły grymas.
— Oczywiście, Panie Łapta. — Skinął głęboko głową, po czym pędem opuścił klub, wybywając tak szybko jak tu przybył. Pozostawało liczyć na to, że prędko odnajdzie swój cel i powróci do nadawcy. -
- Ki diabeł… - Potarł się po szczecinie, zastanawiając się, skąd zna jego nazwisko. Po chwili machnął ręką i podszedł do baru.
- Sto gram.