Dzikie Pogranicze
-
- Ano coś wim, a i czegoś ni wiem. Generalnie to tu psy nawet dupami nie szczekajo, bo i nie majo dokąd.
-
— Czyli pewnie wiesz tyle co ja i Leif. Pełno Orków, Wargów, dzikich zwierząt, a psy nawet dupami nie szczekajo, bo i nie majo dokąd.
-
- Hehehe. - zaśmiał się Krasnolud, choć nie wiedziałeś, czy była to rzeczywista wesołość czy może dawał Ci w ten sposób znać, żebyś lepiej się z niego nie naśmiewał an przedrzeźniał.
Gór było tu niewiele, a i Krasnolud musiał znać drogę, więc po jakimś czasie dotarliście do stóp niewielkiej góry. Widywałeś w życiu większe i o większych słyszałeś, ale to będzie i tak nieco wspinaczki. O dziwo, po drodze przez sawannę nic Was nie zaatakowało, ale to nie oznacza, że powinniście stracić czujność. -
Tak, może jeszcze ich jakiś skalny troll //o ile są takie w Elarid/ zaatakuje albo inne licho, które lubi przebywać w górach.
— No, Krasnoludzie, znasz najlepszą drogę do wspinaczki czy musimy polegać na naszych zmysłach i szczęściu? -
//Jest tylko jedna odmiana Trolli, później może pojawić się ich więcej.//
- Tak pi razy drzwi. - odparł i zadarł głowę, patrząc na szczyt, a później westchnął i zaczął wspinać się jako pierwszy, choć na razie była to bardziej wędrówka, schody zaczną się wyżej. -
Eh, Kaan ma chociaż nadzieję, że ta cała wyprawa nie pójdzie na marne, a naderwane mięśnie, skaleczenia i odciski zwrócą mu się w postaci złota i to z nawiązką. Też westchnął i zaczął się wspinać.
-
Wspinaczka szła zaskakująco dobrze, nie było to nic wymagającego nawet dla kogoś, kto nigdy nie miał kontaktu z górami. Mniej więcej w połowie drogi Krasnolud, wciąż idący na przedzie, dał Wam ręką znać, abyście się zatrzymali.
-
Zatrzymał się i nic nie mówił. Skoro Krasnolud kazał się zatrzymać i nic przy tym nie powiedział, to oznacza, że nasłuchuje. Raczej.
-
- To ta. - powiedział w końcu, mając na myśli jaskinię, z której miał odebrać przesyłkę. - Tyle, że jak tu wszystko takie niebezpieczne, to i to pewnie puste nie jest, a w środku siem coś czai.
-
— Ano, może coś siem tam czai i może żre jakiego krasnoludka. — pożartował trochę, ale trzeba wejść do tej jaskini. — Głęboka jest czy nie?
-
-Hehe, ty kurwa mondry taki nie bondź, dobres? - odparł tamten, ale nim odpowiedział na twoje pytanie, z głębi jaskini usłyszeliście mrożący krew w żyłach ryk.
- No bo nie mogło pójść łatwo. - mruknął pod nosem Leif, sięgając po broń. -
Kaan też sięgnął po swoją broń i przygotował się na to, że z jaskini może wyskoczyć jakie licho albo jeszcze co innego. No albo będą musieli tam zejść w końcu, a to będzie już chyba gorsza opcja.
-
Ryk ponowił się i po jakimś czasie z mrocznej jaskini wylazło monstrum, z którym przyjdzie się wam zmierzyć: najpierw zobaczyłeś wielką paszczę, szpetną i pełną ostrych kłów, później cztery umięśnione, zakończone pazurami, łapy oraz cielsko podobne do żyjących w okolicy lwów, a na koniec długi ogon oraz błoniaste skrzydła niczym u nietoperza. Wcześniej takiej bestii na oczy nie widziałeś, ale z opowieści innych wiedziałeś, z czym masz do czynienia: Mantikora. Na szczęście, jeśli szukać już plusów w całej tej sytuacji, macie do czynienia z mniej groźnym wariantem, bo pozbawionym charakterystycznego ogona niczym u skorpiona, zakończonego kolcem jadowym. Stwór zaryczał ponownie i rozłożył skrzydła, machnął nimi kilka razy i… najzwyczajniej w świecie odleciał.
-
— Uciekł przed nami czy przed czymś innym?
-
-Uciekajta! - krzyknął nagle Krasnolud, puszczając się biegiem na swoich krótkich nóżkach ku wejściu do jaskini. Po chwili zrozumiałeś dlaczego, gdy Leif rzucił okiem na niebo i uciekł: Mantikora nie miała zamiaru zaatakować ot tak, te bestie tak nie walczyły, zamiast tego skorzystała z okazji, wzbiła się w powietrze i pikowała ku wam. Pomijając wielką paszczę pełną ostrych kłów i pazury na każdej kończynie, miałeś przeczucie, że gdy już cię złapie, to impet uderzenia wielkiego cielska wystarczy, aby zabić.
-
Psia jucha! Mógł pomyśleć, że ta Mantikora może w taki sposób zaatakować. Wbiegł jak najszybciej do jaskini.
-
Udało ci się dosłownie w ostatniej chwili. Bestia próbowała wleźć do środka za tobą, ale jeden z noży ciśniętych przez Lorna musiał ją boleśnie zranić, choć daleko temu do śmiertelnej rany. Tak czy siak, bestia się wycofała, ale masz przeczucie, że będzie jeszcze długo krążyć po okolicy i czekać, aż wyjdziecie. Słyszałeś historie, że Mantikory polują nie tylko po to, aby zaspokoić głód, ale i dla zabawy. Jeśli zabijanie sprawia im przyjemność to możesz być niemal pewien, że z radością zemści się na was za tę ranę.
Jaskinia była spora, musiała w końcu pomieścić to wielkie bydlę w komfortowych dla niego warunkach. Dostrzegłeś tu sporo kości, czaszek, kopyt, rogów, ubrań i innych resztek, jakie zostały po ostatnich posiłkach bestii. Przedmiotu, po który tu przeszliście, ani widu, ani słychu, ale Krasnal już dokładnie badał całą jaskinię. -
No na pewno (nie)będzie to szybko śmierć, jeżeli go ta Mantikora dopadnie. Skoro Mantikora mogła tu siedzieć w tej jaskini, to równie dobrze będzie mogła wejść i zaatakować całą trójkę, ale będzie to dla niej trudniejsze niż walka na zewnątrz.
— Krasnoludzie, streszczaj się. -
- Myśli, że to stond tak szybko odefrunie? - odparł i parsknął pod nosem śmiechem. - Ni ma szans. Bendzie się czaić długo, oj długo. To mnie nie poganiaj, a sam lepiej zacznij główkować jak siem tego bydlaka pozbyć.
-
— Leif, potrafisz strzelać dobrze z łuku? Ja tylko parę razy w życiu strzelałem i to niecelnie.