Dzikie Pogranicze
-
Tak, może jeszcze ich jakiś skalny troll //o ile są takie w Elarid/ zaatakuje albo inne licho, które lubi przebywać w górach.
— No, Krasnoludzie, znasz najlepszą drogę do wspinaczki czy musimy polegać na naszych zmysłach i szczęściu? -
//Jest tylko jedna odmiana Trolli, później może pojawić się ich więcej.//
- Tak pi razy drzwi. - odparł i zadarł głowę, patrząc na szczyt, a później westchnął i zaczął wspinać się jako pierwszy, choć na razie była to bardziej wędrówka, schody zaczną się wyżej. -
Eh, Kaan ma chociaż nadzieję, że ta cała wyprawa nie pójdzie na marne, a naderwane mięśnie, skaleczenia i odciski zwrócą mu się w postaci złota i to z nawiązką. Też westchnął i zaczął się wspinać.
-
Wspinaczka szła zaskakująco dobrze, nie było to nic wymagającego nawet dla kogoś, kto nigdy nie miał kontaktu z górami. Mniej więcej w połowie drogi Krasnolud, wciąż idący na przedzie, dał Wam ręką znać, abyście się zatrzymali.
-
Zatrzymał się i nic nie mówił. Skoro Krasnolud kazał się zatrzymać i nic przy tym nie powiedział, to oznacza, że nasłuchuje. Raczej.
-
- To ta. - powiedział w końcu, mając na myśli jaskinię, z której miał odebrać przesyłkę. - Tyle, że jak tu wszystko takie niebezpieczne, to i to pewnie puste nie jest, a w środku siem coś czai.
-
— Ano, może coś siem tam czai i może żre jakiego krasnoludka. — pożartował trochę, ale trzeba wejść do tej jaskini. — Głęboka jest czy nie?
-
-Hehe, ty kurwa mondry taki nie bondź, dobres? - odparł tamten, ale nim odpowiedział na twoje pytanie, z głębi jaskini usłyszeliście mrożący krew w żyłach ryk.
- No bo nie mogło pójść łatwo. - mruknął pod nosem Leif, sięgając po broń. -
Kaan też sięgnął po swoją broń i przygotował się na to, że z jaskini może wyskoczyć jakie licho albo jeszcze co innego. No albo będą musieli tam zejść w końcu, a to będzie już chyba gorsza opcja.
-
Ryk ponowił się i po jakimś czasie z mrocznej jaskini wylazło monstrum, z którym przyjdzie się wam zmierzyć: najpierw zobaczyłeś wielką paszczę, szpetną i pełną ostrych kłów, później cztery umięśnione, zakończone pazurami, łapy oraz cielsko podobne do żyjących w okolicy lwów, a na koniec długi ogon oraz błoniaste skrzydła niczym u nietoperza. Wcześniej takiej bestii na oczy nie widziałeś, ale z opowieści innych wiedziałeś, z czym masz do czynienia: Mantikora. Na szczęście, jeśli szukać już plusów w całej tej sytuacji, macie do czynienia z mniej groźnym wariantem, bo pozbawionym charakterystycznego ogona niczym u skorpiona, zakończonego kolcem jadowym. Stwór zaryczał ponownie i rozłożył skrzydła, machnął nimi kilka razy i… najzwyczajniej w świecie odleciał.
-
— Uciekł przed nami czy przed czymś innym?
-
-Uciekajta! - krzyknął nagle Krasnolud, puszczając się biegiem na swoich krótkich nóżkach ku wejściu do jaskini. Po chwili zrozumiałeś dlaczego, gdy Leif rzucił okiem na niebo i uciekł: Mantikora nie miała zamiaru zaatakować ot tak, te bestie tak nie walczyły, zamiast tego skorzystała z okazji, wzbiła się w powietrze i pikowała ku wam. Pomijając wielką paszczę pełną ostrych kłów i pazury na każdej kończynie, miałeś przeczucie, że gdy już cię złapie, to impet uderzenia wielkiego cielska wystarczy, aby zabić.
-
Psia jucha! Mógł pomyśleć, że ta Mantikora może w taki sposób zaatakować. Wbiegł jak najszybciej do jaskini.
-
Udało ci się dosłownie w ostatniej chwili. Bestia próbowała wleźć do środka za tobą, ale jeden z noży ciśniętych przez Lorna musiał ją boleśnie zranić, choć daleko temu do śmiertelnej rany. Tak czy siak, bestia się wycofała, ale masz przeczucie, że będzie jeszcze długo krążyć po okolicy i czekać, aż wyjdziecie. Słyszałeś historie, że Mantikory polują nie tylko po to, aby zaspokoić głód, ale i dla zabawy. Jeśli zabijanie sprawia im przyjemność to możesz być niemal pewien, że z radością zemści się na was za tę ranę.
Jaskinia była spora, musiała w końcu pomieścić to wielkie bydlę w komfortowych dla niego warunkach. Dostrzegłeś tu sporo kości, czaszek, kopyt, rogów, ubrań i innych resztek, jakie zostały po ostatnich posiłkach bestii. Przedmiotu, po który tu przeszliście, ani widu, ani słychu, ale Krasnal już dokładnie badał całą jaskinię. -
No na pewno (nie)będzie to szybko śmierć, jeżeli go ta Mantikora dopadnie. Skoro Mantikora mogła tu siedzieć w tej jaskini, to równie dobrze będzie mogła wejść i zaatakować całą trójkę, ale będzie to dla niej trudniejsze niż walka na zewnątrz.
— Krasnoludzie, streszczaj się. -
- Myśli, że to stond tak szybko odefrunie? - odparł i parsknął pod nosem śmiechem. - Ni ma szans. Bendzie się czaić długo, oj długo. To mnie nie poganiaj, a sam lepiej zacznij główkować jak siem tego bydlaka pozbyć.
-
— Leif, potrafisz strzelać dobrze z łuku? Ja tylko parę razy w życiu strzelałem i to niecelnie.
-
- Średnio. Pewnie ciężko będzie trafić ją w locie, a nawet jeśli, to wątpię, żeby jedna, nieważne jak celna, strzała wystarczyła do zabicia tej bestii.
-
— No to nie wiem, co nam pozostaje. Trzeba ją ubić albo uciec stąd w jakiś sposób.
Usiadł gdzieś pod jakąś ścianą i zaczął myśleć, w między czasie popijając wino z bukłaka. -
Niestety, siadając nie znalazłeś przypadkiem żadnego tajnego przejścia, a i rozwiązania problemu nie było w bukłaku, choć sprawdziłeś dokładnie.
- Mam! - krzyknął nagle Krasnolud. Choć nie do końca wiedziałeś, co to było dokładnie, bo szybko schował to pod ubranie, to musiałaby ta przesyłka, którą miał stąd zabrać. Czyli chociaż on ma powody do zadowolenia, ale nie czyni to teraz wcale powrotu łatwiejszym.