Diamencik! Tylko, że w postaci olbrzymiej baby. Naprawdę olbrzymiej.
-Witaj, Diamenciku! - powiedział wesoło - A więc to tak wyglądasz, jak jesteś dorosła, co?
-Słucham? O czym ty mówisz? Przecież jesteś tak samo fajna zarówno jako dorosła, jak i dziecko. - powiedział nieco zdziwony reakcją tej postaci z jego snu. Spodziewał się czegoś innego po swoim mózgu. Na pewno nie obrażania małej kosmitki.
-No przecież sama o tym wiesz, Diamenciku. Jesteś przecież taka urocza, niewinna i miła dla mnie. Co prawda od czasu jesz talerze, ale to nic złego, prawda?
Prawie zabolały go od tego oniryczne bębenki w równie wyimiganinowanych uszach.
-Dobra, nie musisz krzyczeć! Dziwisz się temu, jakbyś w ogóle tego nie robiła.
-Zaraz, zaraz. O czym ty w ogóle mówisz? - spytał się olbrzymki, po czym dodał nieco arogancko - Chwila! Przecież jesteś tylko moim snem. Wytworem MOJEGO umysłu. Co możesz wiedzieć o okropnych uczuciach!
-Ejejejej! Grzeczniej trochę, Vaderze od siedmiu boleści! - powiedział hardo, przezywając ją mianem tego astmatyka z filmu, który z Diamencikiem oglądał - Szanujmy się nawzajem, dobrze?