[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
Chociaż Kapusta już wcześniej mówił cicho, to widząc, że Adam obniża ton, on też ucieszył swój.
— Adam, szykuje się zryw przeciwko Dyktatorowi. Wielki, przemyślany zryw. Ale brakuje nam kogoś z taką wiedzą jak twoja. Sam dobrze wiesz, po co wprowadzono zakaz polityki i wszystkiego z nią związanego. Dyktator boi się opozycji. Przyszłe dowództwo chciałoby, byś nauczał w Podziemiu i służył im radą, żeby gdy władza zmieni się na tą lepszą, każdy człowiek mógł mieć głos. — Wyjaśnił. Adam przywołał z pamięci Podziemie - niższe piętra i ich boczne pomieszczenia na Perle, gdzie władza Dyktatora nie jest tak silna jak w innych miejscach. Owszem, pojawiają się tam patrole Szarej Gwardii, ale nawet one nie są w stanie sprostać zatrważającej ilości popełnianych tam przestępstw i na niektóre rzeczy po prostu przymykają oko. Podziemie prawdopodobnie było najlepszym miejscem w Sojuszu na konspirowanie przeciwko niemu. -
“Kurwa, siedzimy jak krety pod ziemią, świat się skończył, jemy gówno a on chce abyśmy się jeszcze w konspirację bawili. Tylko co by mu odpowiedzieć…”
- Nadal nie wiem, o co ci dokładnie chodzi - odrzekł, z naciskiem na słowo dokładnie.
“No super odpowiedziałeś, brawo panie wielki historyku. Rozmawiacie o czymś, co może dać Ci wyrok śmierci, a ty nawet nie wiesz jak to kontynuować. I po cholerę dawałem akcent na dokładnie? Jakbym miał to przemyślane, ale tak se powiedziałem. Pewnie tak myśli, że chodzi o to dokładnie. Głupi frajer, jakbym akcentował buraki to też by pomyślał, że o coś dokładnie mi chodzi. A tu nic, buraki jak buraki.” -
Daniel ponownie głęboko odetchnął. Przez moment szukał słowa, pewnie zastanawiał się, jak lepiej przedstawić Adamowi swoją, a raczej ich, ofertę. W końcu złożył dłonie w geście podobnym do modlitwy i opuszkami palców wskazał nauczyciela:
— Dowództwo widzi Cię jako ich doradcę w Podziemiu i nauczyciela i chcieliby z Tobą o tym porozmawiać. Co ty na tą ofertę? — Kapusta spojrzał swojemu rozmówcy w oczy. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Kilka kroków w dół schodów i Łazik znalazł się na terenie stacji. Po lewej stronie zejścia ustawiono niewielki, szkolny stolik wraz z taboretem. Siedział tam urzędnik odpowiedzialny za spisywanie każdego wyjścia i wejścia na stację. Skinął porozumiewawczo głową w kierunku Szprycera, pokazując mu, by podszedł i załatwił oficjalności. -
Rzucił na stół paszport i ogon.
- Te kurwy robią się bezczelne. Dostanę coś za to? - Wskazał na trofeum. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Posiwiały urzędnik spojrzał na ogon z strachem i obrzydzeniem jednocześnie. Odwrócił wzrok, zabierając się za przepisywanie danych z paszportu na papier.
– …Dobry człowieku, po co mi to, na litość? Idź z tym do handlarzy, oni skupują takie… pamiątki z powierzchni. – Odsunął od siebie paszport, dalej omijając ogon wzrokiem. -
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Zabrał trofeum, marudząc coś o “niekompetencji płac wobec wolnych Łazików pracujących na rzecz rządu”, po czym zabrał dokumenty.
- Jestem wolny? Śpieszy mi się. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Możesz iść, ale następnym razem nie przynoś mi tutaj takich fantów. — Odpowiedział urzędnik, wycierając wyciekłe z odciętego ogona krople krwi kawałkiem materiału, na którym Mariusz dostrzegł dawno nie widziany symbol. Nici, którymi go wyszyto, już dawno zatraciły kolory i wraz z brudem nabrały nowe, jednak dalej mógł wyraźnie dostrzec uśmiechnięte, promieniste słońce - symbol Szkoły Podstawowej nr. 2. Tak, ten materiał zdecydowanie pochodził z mundurków tej placówki, a jednak wydawało się to niemożliwe. Dwójka znajdowała się w samym centrum Starego Osiedla, a to od przynajmniej dwóch dekad było miejscem nie tylko cholernie napromieniowanym, ale także zajętym przez jeden z najgroźniejszych gatunków mutantów. Nie było tam żadnych tuneli ani schronów. Człowiek nie mógł tam przeżyć, pójść i powrócić. Jak mundurek tamtejszej szkoły mógł znaleźć się na Szkolnej? -
Złapał go za nadgarstek tej dłoni, podniósł do góry i wysyczał.
- Skąd. To. Masz?! -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Starzec jęknął z bólem, gdy Łazik gwałtownie szarpnął nim. Kilkoro ludzi przechodzących pod schodami zauważyło tą scenę i przyglądało się jej z niepokojem.
— Na litość, to tylko szmatka, czego wy wszyscy chcecie… Odkupiłem od jednego handlarza z tydzień temu, na litość, puście mnie… — Wybełkotał urzędnik z niekrytym przerażeniem na twarzy. -
- Co to jeden? Gdzie on jest? Gadaj mi tu, to szalenie ważne! - Drugą dłoń zwinął w pięść i uderzył nią w blat.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Pobladły urzędnik starał się wyrwać z ucisku, ale niewiele wskórał. Trząsł się jak osika.
— Na litość, to tutejszy był, Nekrofil się nazywa… Zwykle siedzi na targu albo po powierzchni łazi… Błagam, puście mnie już… — Jęczał, wykręcając dłoń. Tymczasem Szprycer zauważył, że przez ludzi obserwujących zajście przeciska się pokrzykujący oficer Szarej Gwardii, zapewne szybko powiadomiony przez któregoś z świadków. -
Puścił gryzipiórka, złapał za ogon i pognał na targ. Jest zbyt blisko uciekającego pociągu, by się zabawiać w pogaduchy z byłymi kamratami.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mariusz w biegu roztrącił ludzi stojących przy schodach, ominął motającego się w tłumie Gwardzistę, który zdążył tylko rzucić za nim kilka rozkazów “zatrzymania się”. Dalej stacja była już o wiele bardziej przestronna, nie musiał się przeciskać. Szybko minął skrzynkowe mieszkania i pędem wleciał na peron. Stamtąd mógł już dostrzec targ, czyli małą przestrzeń wydzieloną ma kilka skleconych z złomu i drewna straganów i koce biedniejszych handlarzy.
-
Nieco zwolnił, ale tylko po to, by rozpoznać handlarza, lub charakterystyczne towary. Zbyt wiele informacji mu rpzecieka między palcami, żeby tracić czas na cokolwiek.