[Metro-Zdzieszowice] Perła
-
- A kto powiedział, że należę do Szarej Gwardii? - Uśmiechnął się pod nosem. Przeciągnął się i leniwie rozejrzał po klubie, niczym pan na włościach. Interesant interesantem, ale biznesu też trzeba doglądać.
-
//Nigdzie nie napisałem, że to jego klub. To jego klub? //
-
//Wyszedłem z takiego założenia…
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
// Załóżmy, że klub nie jest jego, ale ma w nim całkiem spore udziały. //
Atmosfera w klubie była spokojna. Towarzystwo z boku grało w cygana, pijąc przy tym typową dla metra grzybówkę, kolejna para, dwóch poważnie wyglądających mężczyzn z papierosami w dłoniach, siedziała nieco bliżej. Jeden objaśniał coś drugiemu, co rusz wskazując umaczanym w tuszu rysikiem punkty na wymiętej kartce papieru, chyba przedstawiającej naprędce narysowany plan tuneli. Dochodzące z zaplecza, nie do końca wytłumione dźwięki również świadczyły o tym, że biznes się kręci. Jakiś krępy facet szukał waluty po kieszeniach, by zapłacić za miłą godzinę w towarzystwie dziewczyn.
Dziewczyna myślała przez moment, po czym spojrzała w oczy Łapty.
— Cena? —Maruder [T-14 (Dzień 0)]
Maruder, wraz z trójką żołnierzy Szarej Gwardii. powrócił na Perłę. Ucichł poranny zamęt i harmider, który teraz zamienił się w o wiele milszy gwar pracy i zwykłej codzienności. Wielu Łazików zamieszkujących pierwszy poziom wybyło na powierzchnię, by tam szukać cennych zdobyczy. Rzemieślnicy ukryli się w swoich warsztatach i pracowniach, skrzypiały narzędzia, gięty metal, chrzęściło cięte drewno. Pracownicy państwowi, których także tutaj nie brakowało, mijali czasem grupę, w pośpiechu niosąc naręcza papierów. Dwukrotnie spotkali także patrole Gwardii. Ryjek i jego podkomendni pozdrawiali ich krótkim salutem.
Po krótkim marszu dotarli w okolice koszarów. Wtedy żołnierze skręcili w jedną z bocznych alejek, potem znów, aż stanęli w ślepym zaułku. Ryjek wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, z których jeden wsadził w zamek drzwi osadzonych w ścianie baraku. Po kilku chwilach walki o przekręcenie klucza, czerwonego z złości dowódcę odtrącił Schwarzenegger i jednym, delikatnym ruchem dłoni otworzył drzwi.
Wnętrze nie prezentowało się szczególnie zjawiskowo. Kilka szkolnych stołów tworzących jeden, długi blat. Dookoła krzesła, niektóre przedwojenne, ale większość była skleconą w metrze, mniej lub bardziej, tandetą. Dodatkowo, przy ścianach ustawiono długie ławy, pewnie dla osób niższych rangą. Na jednej z nich siedziała, oparta o ścianę kobieta i to nie byle jaka, bo była to Grzybnia, słynna łazik i, podobnie jak Maruder, najemnik. Spojrzała na przybyłych raczej chłodnym wzrokiem, tylko koledze po fachu niemalże niezauważalnie skinęła głową.
Ryjek zamknął za sobą drzwi i odwrócił się do zebranych. Gwizdnął przeciągle z ironią.
— No, no, kompania poszukiwawcza jak się patrzy! Czujcie się upoważnieni do posadzenia waszych tyłków na krzesłach. Plutonowy, szeregowy, wy też. — Młody od razu zajął miejsce, a człowiek-rzeźba chwilę po nim, nonszalancko odsuwając krzesło dla siebie. — Teraz możemy przejść do części, w której ja mówię, a wy słuchacie i nie zadajecie pytań. — Krępy Gwardzista oparł dłonie na oparciu krzesła u szczytu blatu. -
- Tysiąc za najgorszego klamota, porządne giwery lub te w lepszym stanie rosą wykładniczo - Skrzyżował ramiona. Był ciekaw, jak daleko idące negocjacje dziewczyna podejmie. Nie chciało mu się wierzyć, że za przedpotopową TT’kę da więcej, niż trzy stówy.
-
Odpowiedział jej tym samym, a później prychnął pod nosem i zajął miejsce niedaleko Grzybni, oczekując na to, co opowie mu ciekawego ten jełop.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
Na moment odwróciła wzrok, po czym wróciła do Łapty.
— Najpierw umówmy się czym jest “najgorszy klamot” według Ciebie. Jednostrzał? — Położyła dłoń na stole, delikatnie wystukując stały rytm o blat.Maruder [T-14 (Dzień 0)]
— Może na początek warto jest się przedstawić. Jestem Sierżant Kulpecki, a to — Ruchem dłoni wskazał kolejno Schwarzeneggera i młodego. — Plutonowy Pogodzik i Szeregowy Kotuński. A teraz do rzeczy. — Spojrzał na zbieraninę. — Zostało mi przydzielone zadanie schwytania pewnego “elementu nie pasującego do społeczeństwa”, człowieka imieniem Mariusz Woliński. Oskarżony o morderstwa, napaść na dziecko i urzędnika państwowego i inne różne przyjemności, władza ma w dupie czy będzie żywy lub martwy. Tak czy siak, jest to znajomek z waszego fachu, dlatego kazali mi zwerbować ludzi, którzy też się babrają takimi sprawami i pech chciał, że akurat na was padło, bo macie opinię niezłych. Już wyraziliście zgodę na współpracę, więc jesteście pod moimi rozkazami i mam gdzieś co o tym myślicie.
Wracając do sprawy, niedawno widziano Wolińskiego na Szkolnej i też tam wybierzemy się, jak tylko przyniosą mi zaopatrzenie na podróż. Nie wiem gdzie ten idiota zmierza, ale jesteśmy daleko w tyle za nim i musimy to jak najszybciej nadrobić. Jakieś pytania? -
- Takiego badziewia nie tykam nawet kijem przez szmatę. Mam na myśli AKM z przebitymi numerami, MP40 który smaru nie widział czy innego Mosina, co to niejednego jelenia ubił. A jeśli chcesz broń sił rządowym kilka dni sprzed Końca… Cóż, to nie będzie tanie - Wzruszył ramionami.
-
- Muszę ciągnąć ze sobą Ciebie i resztę tej śmiesznej zbieraniny czy zostawisz to profesjonalistom? - zapytał, a choć miał maskę na twarzy, to jego ogólna postawa, jak siedział, trzymał ręce, powinna dać im do myślenia, jaki stosunek do bandy patafianów ma Maruder. Wykonać zadanie wykona, przyjmie zapłatę, ale czemu ma nie podrażnić kilku frajerów?
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
Widać było, że dziewczyna nie rozumie większości z wymienionych nazw, jednak szybko zignorowała ten fakt, nie wybiło jej to z rytmu.
— Nie potrzeba mi zabawek, które świeciły przed Końcem. Potrzebuję czegoś, co jest lepsze od sprzętu Gwardii. Dam osiemset za jedną sztukę tego “AKM” albo MP40. Jeżeli jest to broń, jakiej szu… — Odchrząknęła. — …kamy, to pomyślę nad zakupem większej ilości.Maruder [T-14 (Dzień 0)]
Twarz sierżanta poczerwieniała. Nawet gdyby zachowywał twarz kamienną niczym posągi z Wysp Wielkanocnych, o których kiedyś opowiadał Maruderowi jego opiekun, to kolory na jego facjacie stanowiły perfekcyjną wizytówkę jego emocji. Za to kącik ust Grzybni wygiął się w niemalże niewidocznym uśmiechu i prędko zniknął. Wraz z tym pasożytniczy porost na jej twarzy lekko zadrgał, poruszony ruchem mięśni.
— Też Cię kocham, obywatelu Maruderze. — Wysapał złośliwie, przy czym Pogodzik przewrócił oczami. — Ale dowództwo nakazało współpracę z niemundurowymi, “by ocieplić wizerunek Gwardii” — Te słowa wypowiedział z szczególnym przekąsem. — Więc będzie pieprzona współpraca z niemundurowymi. -
- Mogę Ci zagwarantować, że to nie jest broń, jakiej SZUKASZ, tylko taka, jakiej POTRZEBUJESZ - Podkreślił słowa, których sama starała się unikać.
*Nie ze mną te brunery, Numer… * Pomyślał, wiedząc dobrze, że to on jest lepszy w tą grę. Zbyt długo przebywał z gorszymi draniami, i to jeszcze przed jej urodzinami.
- Jednak za osiemset dam ci giwerę, która będzie pamiętać jeszcze czasy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. -
- Współpracuj do woli, ocieplaj wizerunek i rób inne rzeczy, za które Ci płacą, ale nie wtryniaj się w robotę profesjonalistów i zostań z tyłu. Patrz i ucz się. Coś jeszcze?
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
— Słuchaj, o ile będzie lepsza od dzisiejszych pukawek, to dla mnie może być nawet z czasów Hitlera. — Dziewczynę wyraźnie zirytowało coś w zachowaniu Łapty, jednak szybko powróciła do usilnie obojętnego wyrazu twarzy. — Jak z amunicją do tego? Gdzie ją znajdziesz?
//Maruder dostanie jakoś w tym tygodniu, tak myślę. //
-
- Hitlerjugend schowało w ruinach kilka skrzynek pestek w zaolejonym papierze - Uśmiechnął się pod nosem. Wykształcona, dobrze to wróży - Produkcja zespolonej amunicji tego typu także jest w moim zasięgu, jednak za to trzeba dorzucić ekstra, ewentualnie dostarczyć mi elementy. Lepsze pytanie, to na kiedy tego potrzebujesz?
-
Maruder [T-14 (Dzień 0)]
— Tak. — Kulpecki odpowiedział powoli, wyciskając słowa spomiędzy zgrzytających zębów. — Że ty i twój plan możecie się jebać. Razem z Grzybnią jesteście pod moim dowodzeniem i to ja decyduję o tym, kto będzie z tyłu, a kto z przodu. A jakbyś miał z tym problem, to idź, proszę bardzo. — Krępy Gwardzista nachylił się nad stołem. — Papiery na twoje “imię” znajdą się szybko.
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
— Jak najszybciej. — Odpowiedziała szybko, po czym dodała przyciszonym głosem, jednak w pewien sposób pełnym jadu wobec Łapty: — Zbliża się wielki czas dla metra.
-
- Mała, słyszę coś takiego średnio raz na tydzień - Przewrócił oczami - Podaj mi konkretny termin, a ja ci powiem, czy jest w moim zasięgu, a jak tak, to za ile.
-
- To było lojalne ostrzeżenie i dobra rada. - odparł, wzruszając ramionami. - Po prostu to niebezpieczna praca i nawet najlepszym zdarzają się… wypadki.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-5 (Dzień 0)]
Od razu można było spostrzec, że słowa Łapty wytrąciły dziewczynę o brzoskwiniowych włosach z rytmu.
— Eee… Za trzy dni, nie. — Poprawiła samą siebie. — Za piętnaście godzin. Potrzebuję broni na za piętnaście godzin.Maruder [T-14 (Dzień 0)]
Kulpecki wyprostował się, czerwień powoli odpłynęła z jego twarzy i już miał powiedzieć coś na zakończenie dyskusji, jednak uniemożliwiło mu to dwóch żołnierzy, którzy raźnie wmaszerowali do sali, niosąc dwa, płócienne worki. Jeden z nich wystąpił do przodu, po czym stanął na baczność.
— Panie Plutonowy, melduję wykonanie zadania!
I cały spokój Kulpeckiego ponownie uciekł w podskokach. Podszedł do podkomendnego krokiem, który piętro niżej pewnie strząsał pył z stropu.
— Szeregowy, patrz kurna! Belki, szeregowy, belki! — Wrzasnął.
Szeregowy, cały blady, spojrzał na ramię krępego kaprala. Widniało na nim kilka belek, wyszytych białymi paskami materiału.
— …Panie Kapralu, ja melduję, że…
— A co mnie obchodzi, że ty meldujesz? Jaka jest formuła?!
Szeregowy wyglądał tak, jakby miał się zaraz zapaść pod ziemię, i pewnie by to zrobił, gdyby nie fakt, że już znajdował się pod ziemią.
— …Panie Kapralu, m-melduję wykonanie zadania.
— Dokładnie taka.
Kulpecki odsunął się o Bogu ducha winnego szeregowego, nad którym górował pomimo bycia niższym o głowę. Przejechał dłonią po twarzy, a zrobił to z taką mocą, jakby chciał zetrzeć z niej oczy, nos, usta i wszystko inne, pozostawiając tylko szorstką skórę. Stojący zanim Kotuński był równie blady, co przybyli żołnierze, a Pogodzik zachowywał nieustanny, pozbawiony emocji wyraz twarzy.
— Szeregowi, możecie wrócić do swoich zadań. — Powiedział w końcu kapral po przeciągającej się chwili milczenia. — Zostawcie worki. A wy, cymbały, weźcie z nich zapasy na drogę. Każdy bierze jedną sztukę maski przeciwgazowej, trzy filtry, jeden kanister z przefiltrowaną wodą i jedną paczkę żywnościową. -
Zagwizdał przeciągle.
- Możesz dostać kilka starych klamek. Na porządny sprzęt trzeba czekać. I będę musiał wybulić na mnóstwo łapówek, żeby przyspieszyć transport i go ukryć. Dajesz trzy stówy teraz i pięć przy odbiorze zamówienia. -
Miał własne zapasy, ale nie ukrywał, że skoro ktoś daje, to będzie brać, dlatego poszedł i wziął to, co mu się komisyjnie należało, pakując do swojego plecaka.