[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Tak, pięknie. Nic tylko urządzić sobie małego grilla z resztą bandy, ale do tego przydałoby się zdobyć jakieś świeże mięsko. Niemniej, poprowadził grupę w kierunku celu, prowadząc ją od jednej kryjówki czy osłony do drugiej. Przodem posłał swojego gada, aby ten służył za system wczesnego ostrzegania przed innymi ludźmi lub monstrami.
-
Dzieciożerca
Grupa przebyła w ten sposób całkiem ładny kawałek terenu, skrywając się pod wielkimi ścinami opustoszałych bloków, a przecinając szybkim biegiem otwarte przestrzenie. Ten system działał, a przynajmniej teraz tak było. Problem pojawił się w momencie, gdy zobaczyliście przed sobą skwerek. Oprócz tego co zwykle, czyli smutnie zastanych, sfatygowanych czasem i pogodą huśtawek oraz karuzel, na placu pojawili się niespodziewani goście, na zapach których Glizdek aż cofnął się do tyłu, sycząc zajadle. Po jednej stronie, depcząc pazurzastymi łapami kupę piachu pozostałą po piaskownicy, srożył się ogromny, bo długi na jakieś cztery metry, nie licząc grudowatego ogona, mutant. Przypominał przerysowanego szczura na szczudłach, tyle, że jego ciało nie przypominało małej, włochatej kulki, a raczej wydłużonego , zwinnego jak diabli charta, a śmieszne ząbki przerodziły się w łukowate kły. Po drugiej zaś stronie kotłowało się stado koło dziesięciu Połysków wraz z źrebakami. Najstarsze samce, opiekunowie grupy, wysunęły się na przód, porżywając groźnie, by zniechęcić o wiele potężniejszego przeciwnika do ataku.
Skwer z obu stron otaczały bloki, choć ten z lewej był w dużej mierze zawalony, jedynie część pierwszego piętra nie obróciła się w gruz. Widząc to, twoi chłopacy przygotowali się. Chłystek wyciągnął strzałę, Grot naciągnął cięciwę, Gladiator przygotował oręż, a Księciunio wycofał się jeszcze bardziej do tyłu.
— Co za skurwiel… Szefie, jak to rozgrywamy? — Mruknął najmłodszy z bandytów. -
//Połyski są jadalne?//
-
// Co nie jest jadalne dla takich świrusów jak wy? Ich skóra zatrzymuje większość promieniowania, więc musielibyście je dobrze obrać. Zaznaczam, że nie należą smacznych. //
-
- Grot, Ty strzel najpierw do jednego z Błysków. Wal tak, żeby zabić go jedną strzałą, może nam się później przydać. W tym czasie ja i Chłystek strzelamy do tej abominacji, a później możesz się dołączyć. Faszerujemy go strzałami dopóki nie padnie. Gladiator osłania nas i Księciunia gdyby szczur nas zaatakował. Pytania?
-
Dzieciożerca
O ile reakcji Grota i Gladiatora na polecenie Renegata nie można było zaobserwować, bo jeden miał przysłoniętą twarz, a drugi kamienną, tak w oczach Chłystka błyskała niepewność, nie mówiąc już o papierowej bladości Księciunia.
— Na miłość Boską, nie możemy zwyczajnie ominąć tych demonów? — Jęknął duchowny. — Niech same się wyżrą… — -
- Oczywiście, że możemy. - przyznał Dzieciożerca, przyjmując ton głosu, jakby tłumaczył coś teraz bardzo nieporadnemu dziecko. - Ale czemu mielibyśmy to zrobić? Zapasy się kurczą, a to zawsze dodatkowe mięso. No i jak nie ubijemy tego potwora teraz, to skąd możemy wiedzieć, czy nie zaatakuje nas później? Lepiej chyba dmuchać na zimne, prawda?
-
// Jak już Księciunio się utka to wydasz sygnał do ataku, nie? //
-
//Bingo.//
-
Dzieciożerca
Słysząc to, Księciunio wycofał się z kłótni, mrucząc pod nosem coś o piekle rozpętanym na Ziemi. Grot spojrzał na Szefa i widząc potwierdzające kiwnięcie głową, wypuścił strzałę z cięciwy, rozluźniając już zdrętwiałe palce. Strzała śmignęła wprost w oko jednego z konio-podobnych mutantów równocześnie z strzałą, która pomknęła w kierunku szczura. Ten ułamek sekundy przelał czarę napięcia. Połysk, gdy tylko grot przebił jego rogówkę, dziko wrzasnął, stając dęba i przewalając się do tyłu. Na to, całe stado zwróciło swoje łby ku wam, jakby dopiero zdając sobie świadomość z obecności ludzi. Wykorzystała to szczurza abominacja, która wyrywając z podłoża grudy ziemi, rzuciła się do ataku na stado. Strzała Chłystka trafiła ją w ruchu, nieco za okiem, utkwiła głęboko w czaszce. Mutant ogłuszająco zapiszczał, ale nie mógł już zmienić celu; ogromne zęby wbiły się w grzbiet wściekle przebierającego kopytami Połyska. Na to, reszta stada podzieliła się. Część zaczęła uciekać w popłochu, nierzadko tratując się nawzajem, ale kilka ogierów galopowało ku grupie Renegata, pochylając łby, by zmiażdżyć zagrożenie dla stada zrogowaciałą naroślą.
-
Nie musiał mówić, żeby strzelali, bo powinni, w innym wypadku wszyscy będą martwi, więc sam wycelował w jedną z abominacji i nacisnął spust swojej kuszy, w pośpiechu ładując do niej kolejny bełt.
-
Dzieciożerca
Kusza Renegata trafiła w cel; grot wbił się w tors połyska, a jego przednie kopyto zesztywniało i mutant zarył łbem w ziemię, koziołkując. Grot celnym strzałem w oko pozbawił życia kolejnego. Trzy pozostałe wciąż szarżowały na grupę, więc bandyci musieli zejść rozwścieczonym zwierzętom z drogi, by zachować życie. Grot i Chłystek zręcznie uskoczyli przed atakiem, tak samo Dzieciożerca. Gladiator także wymigał się śmierci, a na dodatek zdołał przejechać ostrzem po boku połyska i rozpłatać grubą skórę na jego całej długości. Zraniony ogier stracił równowagę i padł na ziemię. Niesiony rozpędem przebył jeszcze kilka metrów, wpadając na Księciunia, który uciekał w popłochu. Tymczasem byczych rozmiarów szczur siał popłoch między miotającym się stadem. Łapał ważące kilkaset kilogramów zwierzęta w paszczę i miotał nimi wokół siebie. Kobył szybko ubywało, bo tylko nieliczne podjęły walkę z ogromnym drapieżcą, a reszta uciekała przesmykami między ruinami.
-
- Zobacz no, co z nim. - rzucił do Gladiatora, wskazując na leżącego na ziemi Księciunia, a sam ponownie załadował kuszę i wystrzelił w kierunku szczurzego monstrum, chcąc pozbyć się go jak najszybciej, bo gdy pozabija Połyski, zabierze się za nich.
-
Dzieciożerca
Gdy tylko odwrócił się, zauważył problem w jego planie. Ostatnie połyski uciekały, nawet te, które wcześniej chciały roznieść degeneratów na krwawą miazgę. Został wyłącznie jeden, coraz słabiej miotający kopytami w miażdżącym uścisku szczęk mutanta. Wypuszczona strzała trafiła w tułów szczura jednocześnie z momentem, w którym ofiara z plaskiem i chrzęstem została rozerwana w pół, a jej truchło zwisło z obu stron pyska. Wtedy też drapieżnik zwrócił swoją głowę ku Renegatowi i zaryczał, rykiem dziwnie potężnym i piskliwym jednocześnie.
-
Skoro tak, to wystrzelił w jego kierunku, polecając innym to samo. Gdy tylko pierwszy bełt, wycelowany w szczurzy łeb, poleciał w kierunku potwora, zaczął ładować drugi, chcąc pozbyć się go jak najszybciej.
-
Dzieciożerca
Stwór zaczął z morderczą wściekłością szarżować na grupę. Dwa bełty Renegata i kolejny Chłystka nie zdawały się wyrządzić na nim większego wrażenia, drzewce musiały zatrzymać się na twardej kości. Dopiero ostatnia strzała, wystrzelona z zabójczą precyzją i wyrafinowaniem, zraniła szczurzą abominację, gdy wydawało się, że już nic nie zatrzyma jej przed rozszarpaniem każdego z bandytów po kolei. To pocisk Grota wszedł głęboko w jedno z ślepi mutanta, być może przebijając się nawet do mózgu. Bestia zawyła i zwijając się z bólu odbiła w bok, uderzając o wpół zawaloną ścianę bloku. Impet skruszył kilka betonowych płyt i wzniósł obłok kurzu, ale drapieżnik wciąż miotał się i ryczał, zapewne próbując wyszarpać strzałę z oka.
-
Liczył na to, że strzała zrobi resztę roboty, ale i tak dla pewności wystrzelił jeszcze raz, rozkazując pozostałym strzelać i cofać się, w końcu najgroźniejszy zwierz to ten, który został zraniony i zapędzony w kozi róg.
-
Dzieciożerca
Była to dobra decyzja, bo mutant, gdy tylko uwolnił się spod gruzu, w wściekłych konwulsjach, rzężąc zaczął ponownie szarżować na Renegata i jego towarzyszy. Nie zaszedł daleko, bo tym razem strzała Chłystka, która szczęśliwie trafiła w podniebienie, musiała przebić się wprost do mózgu. Szczur padł, przez moment przebierał łapami w drgawkach, po czym zupełnie znieruchomiał.
— Ale z niego był skurwiel…— Mruknął zdyszany z strachu i wysiłku Chłystek. -
Klepnął go w plecy i westchnął.
- Ciekawe, czy gdzieś jest takich więcej? - zapytał sam siebie. - Wyobrażacie sobie jeżdżenie na takich skurwielach? -
Dzieciożerca
— Ja podziękuję. — Mruknął Chłystek, na co Gladiator ryknął gromkim śmiechem. Może uznał słowa herszta za udany żart albo wręcz przeciwnie, z łatwością zobrazował w swojej wyobraźni tą wizję i to strach najmłodszego członka drużyny tak go rozbawił. Jednak szybko odpowiedział mu zupełnie inny głos, należący do podtrzymywanego przez siebie klechy.
— Więcej? Szef chce więcej tych szatańskich abominacji i jeszcze je ujeżdżać?! Na Boga, przecież chwilę temu przez takiego diabła nieomal zginąłem! — Gorączkował się duchowny i miał ku temu dobry powód, stopa uniesionej w górę nogi była wykręcona pod nienaturalnym kątem, zapewne konsekwencja przygniecenia połyskiem.