Colder
-
Było koło siódmej wieczorem.
-
Wcześniej niż sądził. No nic, nie ma co tu spać o tak wczesnej porze, skoro nie zdążył się niczym dzisiaj zmęczyć. Ubrał się i wyszedł ze swojego pokoju. Postanowił pozwiedzać i może nawet wyłapać jakąś kartę.
-
Korytarze hotelu były dość opustoszałe, co jakiś czas tylko mijał się z pracownikami hotelu. W końcu dotarł do antresoli w holu. Spostrzegł, że w pobliskiej jadalni Likho siedział przy stoliku z jakąś elfką i grali razem w scrabble. Na kolanach leszego siedział chłopiec i chyba wspólnie się naradzali nad następnym słowem.
-
Poszedł po swój płaszcz po czym opuścił hotel i rozejrzał się po okolicy.
-
Otoczenie hotelu było zadbane. Po przeciwnej stronie rzeki widział zabudowę spalonego miasteczka, wyglądającą dość żałośnie. Rzeka miejscami była lekko zamarznięta, a na jej brzegach widział skupione w grupkach kaczki.
-
Postanowił się przejść po mieście, rozejrzeć się za czymś ciekawym, a może nawet znaleźć jakąś Kartę
-
Przeszedł mostem na drugą stronę. Spostrzegł, że miasto u podnóża gór pomału pięło się w górę. Zabudowa wyglądała mu na niemiecką. Wszystko czarne, przyprószone świeżym śniegiem jak warstwą lukru. Kilka domów było otwartych na oścież, podobnie jak karczma.
-
O, karczma. Miejsce w sam raz do odwiedzenia podczas nocnej wędrówki. Wszedł do środka.
-
Większość mebli była sczerniała. Na dlugiej ladzie stały pozostawione przez kogoś puste butelki, poza ostatnią, która była wpół pełna. Albo wpół pusta, jak kto woli.
-
Podszedł do niej i zbadał jej zawartość, obracając ją w dłoni i wąchając, jeśli nie była zapieczętowana.
-
Pachniało na wódkę. Etykiety jednak brak.
-
Czy otwartego alkoholu w ruinach spalonej karczmy było dobrym pomysłem? Zapewne nie, dlatego L.J. jako człowiek do pewnego stopnia racjonalny, odłożył napitek na miejsce. Zamiast tego rozejrzał się za czymś mniej potencjalnie trującym.
-
//kognicja
-
//Ależ proszę
-
Wypatrzył jedną szafkę, wyglądającą na nietkniętą.
-
W takim razie ostrożnie ją otworzył
-
W środku znalazł nieotwieraną butelkę Finlandii. Aż dziw, że ktoś ją przegapił.
-
Ucieszył się z takiego znaleziska. Obejrzał ją ze wszystkich stron, po czym schował do torby i wyszedł z karczmy.
-
Wiatr wiał nieco mocniej i gwizdał. LJowi pod nogi spadł ułamany sopel. Nie roztrzaskał się, warstwa śniegu to uniemożliwiła.
-
Spojrzał w górę. Czyżby coś strąciło ten sopel?