Colder
-
— Invaerne. Ale wszyscy mówią mi Inva.
Strzepała śnieg z włosów, które były niemal tego samego odcienia niż on. Zaśmiała się, jakby zapominając o tym, że mogła wpaść do wody.
— To chodźmy, psze pana.
Złapała LJa śmiało za rękę. -
- Ja jestem L.J, miło mi. Chodźmy. - powiedział i ruszył w stronę hotelu
-
Pomalutku poszli mostem i dotarli do hotelu. LJ nie widział nigdzie Likho. Zauważył za to zaniepokojonego elfa, który szedł w ich stronę.
-
- Zgaduje że pan jest ojcem. - zagadał do elfa kiedy ten się do nich zbliżył - Musi pan bardziej jej pilnować. Znalazłem ją jak chodziła po lodzie na rzece…
-
— Inva! Jak mogłaś!
Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Pokręcił zmartwiony głową.
— Dziękuję za pomoc. Może da Pan się zaprosić w podzięce na obiad? Właśnie skończyłem go robić i dopiero zauważyłem, że córka postanowiła pójść gdzie indziej. -
Chciałby może kulturalnie odmówić, ale zabronił mu tego jego żołądek, który przypomniał mu że nic dzisiaj nie zjadł
- Jeśli to nie problem oczywiście. Będę zaszczycony. Jestem L.J.
Wyciągnął dłoń. -
Elf odstawił małą na ziemię i uścisnął rękę LJa.
— Jestem Cedric. Chodźmy.
Następnie wskazał ręką kierunek, w którym właśnie pobiegła dziewczynka. -
Również ruszył w tamtym kierunku, ma się rozumieć dopiero za swoim gospodarzem.
-
Zaprowadzili go wspólnie do jadalni, fdzue Cedric wskazał mu miejsce. Inva wzięła się za noszenie talerzy, podśpiewując jakąś piosenkę. Parę minut później do jadalni wszedł Likho.
— O, zguba się znalazła. -
- Jaka zguba, na spacerze byłem. I to dobrze, bo udało mi się uratować tego urwisa przed zimną kąpielą. - wskazał na Invę
-
— To ci małe kaczątko, tak ci spieszno do wody? — zwrócił się do Invy, zanim zasiadł przy stole. — Jednak się przełamałeś?
-
- W sensie? - zapytał, nie wiedząc o co leszemu chodzi
-
Likho zaśmiał się cicho. Cedric przyniósł garnek z parującą barszczem. Poza Invą do stołu dosiadł się chłopaczek w jej wieku. A później pojawiła się Zella. Uśmiechnęła się.
— Ty musisz być LJ, tak? -
W sumie to nie wiedział jak wygląda Zella, poza tym że jest rudą elfką. A to dość ogólny opis.
- W rzeczy samej, tak. Z kim mam przyjemność? -
W sumie racja, jednak dziewczyna dość szybko rozwiała wątpliwości.
— Jestem Zella. Bodajże znałam twojego ojca, gdy parę lat temu tu wpadł. -
Trochę się speszył, po czym odkaszlnął. Ucieczka nie miała teraz sensu, więc równie dobrze może porozmawiać.
- Tak, coś kojarzę z opowieści. Miło mi cię w końcu poznać. -
— Ciebie również. Masz minę, jakbyś zobaczył ducha. Ktoś cię mną straszył czy co?
-
- Można tak powiedzieć. Jeden wróżbita z Donii kazał mi na ciebie uważać.
-
— Roscoe? Niech się pierdoli. Gówno wie co się u mnie dzieje i zmyśla.
Zella zakryła usta i otrzymała karcące spojrzenie od męża.
— Co tam u twojego ojca? -
- W porządku. Żyje sobie z Kamą na Barbados, wydają się być szczęśliwi.