Karczma Złotojad
-
// A jak się nie wyklepie, to weźmiemy z mojego odpisu i przełożymy do twojej postaci //
-
//takiego odpisu już nie dostanę.//
-
// Czemu się kurwa rwiecie na to, co nie wasze? //
-
//Crusaderze nie denerwuj się//
-
Valentin
Karczmarka nieco stała się nie nieśmiała na zasłyszany komplement.
- Smocze Wino kosztuje czterdzieści srebrników. - odpowiedziała nieco machając przy tym wzrokiem i starając się uniknąć kontaktu z Valentinem.Hans
Na kartce widniało pismo dziwnie sporządzone, a głosiło następująco:
“Wiadomy przeżył katastrofę w Midgardzie. Wiadomy był w Wanaheimie gdzie odwiedził Arcyksięstwo Wampirów. Wiadomy opuścił Wanaheim i udał się do Złotej Doliny. Wiadomy odwiedził stary tartak w Lesie Klonowym. Wiadomy wynajął pokój z numerem dziewięć w karczmie Złotojad. Wiadomy mnie obserwuje. Muszę być uważny. Zabezpieczyć notatki… Coś za mną chodzi. Wiadomy? Nieznane…”Darra
Karczmarka była zajęta obsługiwaniem niezwykle przystojnego szlachcica, jednak chwilę dla Ciebie znalazł karczmarz krasnolud.
- Czego potrzeba, złociutka? I wybacz mi ciekawość, ale nie daje mi to spokoju odkąd weszłaś do karczmy. - oznajmił nieco zmieszany, po czym głośno przełknął ślinę. Cokolwiek chciał powiedzieć musiało mu leżeć gdzieś na ciele, ale nie tak bardzo, żeby bał się to wypowiedzieć.
- Proste pytanie… Czy centaury jedzą koninę? - zapytał ze śmiertelnie poważnym tonem głosu i równie niewzruszonym wyrazem twarzy.Jurko & Klaus
Nieznajomy dosiadł się do wolnego miejsca przy stole i zaczął bezpośrednio.
- Miecz rodowy. Ten troll napadł na karawanę, która przewoziła mój miecz rodowy dawno zaginiony i niedawno przeze mnie odnaleziony. - oznajmił, po czym uchylił wina z rogu zwierzęcego, który trzymał w dłoni, a na którego wcześniej uwagi nie zwrócili obaj mężczyźni.
- Sprawa jest prosta. Wy chcecie zabić trolla, ja chcę odzyskać miecz rodowy. Czy mnie ze sobą weźmiecie, czy chcecie być wynajęci i mieć dodatkowe złoto to mnie to wisi. - powiedział zwięźle przedstawiając sytuację, po czym ponownie napił się wina i zaskoczył dwójkę poszukiwaczy przygód. - Nie jesteście pierwszymi chętnymi, z którymi rozmawiam. Ten troll nieco ubił śmiałków z tego co się orientuję, skoro żaden nie wrócił z moim mieczem, a karawany dalej są napadane… -
Hans Grish
Hans zmarszczył brwi, po czym schował list w swojej torbie. Brzmiało to coś jak jakiś raport czy coś…jakiegoś szpiega? Ktokolwiek ten list pisał musiał podążać za tym całym Wiadomym, ten Wiadomy nawet miał pokój wynajęty w tej Karczmie…Hans będzie się musiał o to zapytać karczmarki. W międzyczasie podniósł medalion z kwadratową czaszką i przyjrzał mu się dokładnie. Obracając przedmiot w swoich palcach. Może jak przyjrzy się temu z bliska to może rozpozna symbol? -
Klaus Il Spazzio
— To znaczy, że wysłali przeciwko niemu samych żółtodziobów. — Klaus burknął stanowczo, zaciskając trzymaną pod stołem pięść. Niespodziewany gość może i trochę przekonał księcia do siebie słowami o mieczu rodowym, ale nie widział sensu w jego czczej gadce o tym ile ofiar już ma na swoim koncie troll. — Jak wygląda mecz, którego mielibyśmy szukać? — Szybko zmienił temat, chcąc uspokoić się po uniesieniu.
-
Valentin
-Niech będzie.
Wyciągnął z sakwy jedną złotą monetę i dał karczmarce, po czym schował resztę do sakiewki i przypiął ją do pasa, biorąc wino gdy je otrzymał i rozglądając się po karczmie na innych w niej obecnych, szukając jakiejś interesującej osoby do której mógłby się przysiąść bez zaproszenia
-
Jurko
Nie skomentował ani wypowiedzi mężczyzny, ani wypowiedzi swojego towarzysza, obserwując raczej dyskusję między nimi. Musiał jednak przyznać Klausowi rację w tym, że szlachetka mógł sobie darować wzmiankę o tym, ilu śmiałków zginęło w walce z trollem, podobnie zresztą jak z dalszymi napadami na karawany. Jeśli to miało być coś motywującego, to mężczyzna zapewne jest marnym oratorem, który zapewniłby efekt przeciwny od zamierzonego.
-
Darra
Zdziwiła się, kiedy Krasnolud zadał jej to pytanie. Szybko jej twarz obiegł rumieniec, ale nie ten miłości, lecz zawstydzenia, zszokowania i lekkiej złości. Co jak co, ale Krasnolud takie pytanie mógłby zadać męskiemu osobnikowi rasy Centaurów, a nie damie. Chociaż i tak Darra na damę z wyższych sfer nie wyglądała… Ale, no do licha! Jakiś Savoir-vivre mimo wszystko powinien obowiązywać!
Kiedy przeszła jej pierwsza fala gniewu na fakt niezaznajomienia się Kransoluda z jakimiś podstawami dobrych manier, prychnęła.
-- Nie. Proszę mi uwierzyć, że konina to ostatnia rzecz, którą Centaur by zjadł. Może i podobnie jak wy i ludzie jesteśmy wszystkożercami, tak mimo wszystko moja rasa woli potrawy oparte na roślinach niż mięsie. -
Ten post został usunięty!
-
Hans Grish
Kiedy dotknąłeś medalion poczułeś nieznaną ci dotąd energię magiczną o neutralnym zabarwieniu, a cały przedmiot zaświecił się na czerwono. Amulet świecił na tyle mocno, że jego poświata raziła aż w oczy.Klaus & Jurko
Mężczyzna ponownie uchylił nieco wina ze swego rogu, po czym usłyszawszy zainteresowanie mieczem rodowym ze strony Klausa uśmiechnął się, a następnie walnął pieścią w stół.
- Koniec rękojeści zdobiony jest oplecionym wężem, który pożera szafir. Klinga wykuta jest z mieszanki stali i zielonego meteorytu przez co ma ciemnoszary kolor, a oprócz tego pokryta jest niebieskimi runami. Jak wam się uda to omówimy nagrode. Żadnych zaliczek nie daję, ani nie obiecuję niczego z góry. - powiedział rzeczowo poważnyn tonem głosu.Valentin
Valentin zauważył trójkę mężczyzn, a z tego co udało się zasłyszeć szlachcicowi to najpierw dwójka rozmawiała o zabiciu trolla, później natomiast dosiadł się trzeci, zaś temat dialogu zakręcił się wokół miecza rodowego nordyjskiego mężczyzny. Wyglądają na całkiem ciekawe towarzystwo.Darra
Krasnolud wyglądał na nieco zmieszanego zaistnieniałym tematem, a Darra mogła być pewna, że niski brodacz żałował zadanego pytania. Niemniej zaspokoił ciekawość pewnym kosztem, więc mógł przejść dalej.
- Czym mogę służyć? - zapytał, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. -
Klaus Il Spazzio
— Toteż niczego od Ciebie nie oczekujemy. — Odpowiedział, mrużąc oczy. — Chcesz iść z nami czy nie?
-
Valentin
Czując się nader pewien siebie (kto wie, czy to zasługa wina czy jego naturalnej charyzmy), stwierdził że problemem tej grupy jest zdecydowany brak niego, po czym zwinnie wyczarował sobie krzesło i dosiadł się do nieznajomych
-Problem z trollami? Moja rodzina od wieków wypędzała ich z mojego księstwa. Można powiedzieć, że byliśmy w tym lokalnymi ekspertami. Może zaoferuję moje usługi do pomocy?
Oczywiście, Valentin łgał jak z nut, ale troll to bydlę jak każde inne, jak trudne może być radzenie sobie z jednym trollem? -
Jurko
Nie dość, że Jurko i Klaus mieli być chłopcami na posyłki jakiegoś szlachetki, który utracił miecz rodowy na rzecz trolla, to jeszcze do stolika dosiadł się domorosły pogromca trolli, bez jakiegokolwiek zaproszenia, jak na takich aroganckich snobów przystało. Fakt, może młodzieniec nie był lepszą opcją przeciwko trollowi, lecz nie będzie niepotrzebnie wychwalał swoich umiejętności. Miał już dość nieproszonych gości przy stole - zdecydował się więc odejść, wpierw dobitnie wyrażając swe niezadowolenie.
-- Przedstawiciel rodu z wieloletnimi tradycjami zabijania trolli, tak? - zaczął, w ogóle nie nawiązując kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. - Wiesz, jeśli rzeczywiście jesteś tak dobry w tym fachu, to sam zabij tego trolla. W końcu my nie dorastamy ci do pięt, czyż nie?
Po tych słowach, Jurko dopił sok z mandragory, po czym uderzył kuflem w stolik i odszedł od niego, kierując się w stronę wyjścia. Dał również sygnał swojemu towarzyszowi, aby ten wyszedł wraz z młodzikiem.
-
Jurko & Klaus & Valentin
Kiedy do towarzystwa dołączył kolejny mężczyzna nord zmrużył widocznie oczy, jakby oczekując od Klausa i Jurko potwierdzenia, czy nie jest to przypadkiem znajomy przyszłych pogromców trolli. Na szczęście obcy sam się zdradził poprzez mówienie o swoim rodzie.
- Chcę odzyskać miecz, zniesławiony Klausie II Spazzio. - powiedział dając jasno do zrozumienia, że zna tożsamość Klausa, po czym dodał niechętnie. - Mam nadzieję, że we dwójke go znajdziecie, ale ja tutaj zostanę. Mam kilka ważnych spraw. - oznajmił i przeniósł swój wzrok na Valentina, gdy Jurko wstał jak gdyby nigdy nic od stołu.
- Szlachcic? Z jakiego rodu jesteś?- zapytał Valentina nieznajomy odziany w zwierzęca futra oraz skóry z przewieszonym garłaczem przez plecy, a w dłoni dzierżący róg zwierzęcia wypełniony winem. - Być może mogę mieć dla Ciebie ciekawą ofertę pracy… - poinformował mężczyznę nord. -
Valentin
-Hej hej, spokojnie. Rozwiążmy to dyplomatycznie. Wy chcecie nagrodę za trolla, ja chcę pomóc, a nasz wielki przyjaciel chce swój miecz rodowy. Skoro wielkolud nie idzie, to ja się zamartwię mieczem, a wy nagrodą za zabójstwo trolla? No i, nie wiem czy pierwszy raz idziecie na trolle, ale to nie jest robota na jednego człowieka, a na pewno nie na jednego człowieka z rapierem jako jedyną bronią.
Valentin szybko odstawił swoje wino na stół i jednym krokiem zagrodził wyjście młodzieńcowi
-I tak nie potrzebuję tego złota, to co zabrałem z domu jeszcze na trochę mi starczy, po prostu chciałem zaoferować pomoc.Chwilowo zignorował pytanie norda o ród. Oczywiście, nie zależało mu na ukrywaniu jego rodu i ojczyzny, w końcu w jego oczach nie zrobił nic złego, ale na razie jego jedyny bilet ku przygodzie zamierzał opuścić karczmę ot tak, pstryknięciem palcami
-
Jurko
Świetnie, jeszcze teraz musi się bawić w wymijanie “eksperta”, by wyjść z karczmy. To miał być jakiś rodzaj szlacheckiej zabawy? A może takie coś zostało wzięte ze wsi? Tym bardziej jest to zabawne, że wpierw się chwalił byciem członkiem rodu z wieloletnimi tradycjami w zabijaniu trolli, a teraz zmienił zdanie, stwierdzając że jeden człowiek z rapierem jako jedyna bronią nie starczy przeciwko bestii.
Jurko spojrzał na szlachcica niewzruszonym wzrokiem, a jego wyraz twarzy był neutralny. Nie przygotowywał jeszcze jakiejkolwiek broni - na razie nie było takiej potrzeby, a w dodatku zawsze może wykorzystać Magię Ognia, której nauczył się u Zenobiusa.
-- A ja po prostu chciałem wyrazić moją dezaprobatę co do owej oferty. Będziesz tak stał przy tych drzwiach, jakbyś czekał na stryczek, czy pozwolisz mi wyjść? - zapytał dość poirytowany zachowaniem rozmówcy.
-
Valentin
Podniósł rękę, otwierając młodzieńcowi wyjście, i wrócił do norda
-Ale może poczekaj na swojego towarzysza, chyba że o niego dbasz tak samo jak o pracę.
Wzruszył ramionami, i usiadł do stołu z nordem
-Jestem Valentin Elias Huve, z księstwa Ayerbe. Wątpię że o nim słyszałeś, nie widujemy tam Nordów.
Wrócił też do picia swojego wina, ignorując to co działo się z obcymi. No cóż, chętnie przygarnie ich złoto, tego nigdy za dużo. -
Jurko
Zignorował komentarz wypowiedziany przez szlachetkę i wyszedł poza budynek karczmy, czekając na zewnątrz na swojego kompana.