Kijów
- 
- Pierdolę to. - pomyślał zdenerwowany i również wszedł do środka z wycelowanym kałachem. 
- 
Pusto. Dosłownie. Nie było tu nic, witryny sklepów świeciły pustkami, zniknęły nawet meble w kawiarniach i innych takich. Mieliście wrażenie, że gdybyście trafili tu za kilka miesięcy, to chodzilibyście po gołym betonie, bo ktoś zajebałby też kafelki z podłogi. 
- 
— Spierdolili? — zapytał szeptem swojego kompana. 
- 
//Czekam.// 
- 
- Może zabrzmię, jakbym miał paranoję, ale nie spierdolili. Trzeba będzie mieć się na baczności. Równie dobrze mogą nas robić w chuja i cała ta pustka jest elementem zasadzki. 
- 
//Dalej czekam.// 
- 
// Nie tylko Pan czeka. // 
- 
//Nie tylko wy czekacie.// — Rozdzielamy się? 
- 
- Żeby nas szybciej zabili? Wolałbym nie. 
- 
— Patrz pod nogi, a najlepiej patrz wszędzie. 
 Zaczął wchodzić coraz to głębiej do środka, uważając na każdy swój krok i na każdy dźwięk i szmer.
- 
- Heh, no i taka taktyka mi się podoba. - odparł i ruszył za towarzyszem, obserwując, czy nic podejrzanego nie znajduje się w pobliżu. 
- 
Jak na razie nie, widzieliście tylko (nie)ruchome schody prowadzące na piętro i kolejne puste witryny sklepowe. 
- 
- Mi na wszelki wypadek zostały jakieś granaty dymne. A Ty masz jeszcze jakieś granaty? - zapytał towarzysza. 
- 
//a ci jebnę, bo muszę lecieć przez kilka postów, aby zobaczyć ile ich zużyłem// — Jeden odłamkowy i jakiś dymny. 
 Podszedł bliżej schodów i nadepnął na pierwszy stopień. Nigdy nie lubił ruchomych schodów, bo bał się, że się zarwą pod nim i zostanie zmiażdżony w środku przez te wszystkie mechanizmy. Niby teraz się nie ruszają, ale nieużywane mogą być bardziej zdradzieckie niż te używane.
- 
// Cho na solo, kutasiarzu. // 
 Również podszedł do (nie)ruchomych schodów. Rozdzielanie się w tak wielkim budynku, jakim jest galeria handlowa, nie jest dobrym pomysłem, szczególnie ze względu na to, że jest ich tylko dwóch, a nie wiadomo, ilu wrogów będzie się znajdowało w budynku. I czy w ogóle oni będą w środku.
 - Kurwa mać, im dłużej tu siedzę, tym bardziej się zastanawiam, czy tamci dresiarze chcą nas po prostu wkurwić. - pomyślał zdenerwowany.
- 
Nie zawaliły się, ale to, że nie zrobiły tego po wejściu na pierwszy stopień nie gwarantuje, że nie zawalą się w połowie drogi. Ale z drugiej strony tylko tak mogliście dostać się na górę, bo windy tym bardziej nie działają, o ile w ogóle chcecie się tam pchać. 
- 
Ta, mogą się zarwać w połowie drogi. Dlatego idąc po metalowych schodkach, cały swój ciężar oparł na poręczach, a nie na schodach. 
- 
Faktycznie, istnieje ryzyko, że schody mogą się zawalić, dlatego oparł się o jedną z poręczy, aby mógł się za nie złapać w razie zawalenia schodów. 
- 
Tym sposobem dotarliście do połowy, ale całość zaczęła dziwnie skrzypieć. Wasz wybór, czy zbiegniecie na dół, czy pobiegniecie na samą górę. 
- 
- To co, stary dziadzie, zapierdalamy na górę? - zapytał nieco poddenerwowany. Dla niego jedyną opcją było pobiec do góry, nie widział zbytnio sensu, aby zostać na dole. 
 


