Pustynia Śmierci
-
Gdy rozstawiłeś ostatnią, usłyszałeś pisk i zobaczyłeś pierwszą parę czerwonych oczu w najdalszej części piwnicy, zapewne niedawno dobudowanej, bo tam światło zdawało się nie sięgać. W mroku dostrzegłeś najpierw jedną parę, później drugą, trzecią, ósmą i dwunastą… Po chwili z ciemności wyszły pierwsze pustynne szczury, całkiem okazałe bydlęta, jak na gryzonie, bo wielkości średniego psa.
-
— O chuj. — Powiedział do samego siebie, widząc Armię Czerwoną czerwonych oczu.
— Trzymać się z dala ode mnie, włochate kurwy, a obie strony wyjdą z szwanku. — Wyciągnął kijek przed siebie. -
Szczury odebrały to jakby jako zaproszenie, i teraz wszystkie ruszyły w Twoim kierunku, choć wciąż powoli, węsząc i piszcząc, ale nie wiedziałeś, czy w ten sposób się ze sobą komunikowały i ustalały strategię czy może miały chciały Cię odstraszyć.
-
Jeżeli miały za zamiar go odstraszyć, to jak na razie szło im to wręcz podręcznikowo.
Dice cofnął się o kilka kroków, po czym stanął jak wmurowany w podłogę.
“No przecież jak będziesz się cofał, to one będą podchodzić! Logika, czarnuchu!” zacisnął dłoń silniej na kiju, po czym w drugą chwycił maczetę.
Machnął kijem po podłodze, by odstraszyć futrzaste chujowiny. -
Nie udało się, choć fakt, gdy Ty się zatrzymałeś, to i one stanęły w miejscu. W końcu jednak jeden rzucił się w Twoim kierunku, otwierając szeroko paszczę pełną ostrych kłów.
-
— Ani rusz! — Warknął, spuszczając potęgę kijka na łeb szczura i przygotowując maczetę w drugiej dłoni.
-
Tak zdziwiony, jak i zirytowany, natychmiast odskoczył, ale po chwili znów ruszył naprzód, a wraz z nim reszta, widocznie zdeterminowane, do przegnania intruza, czyli Ciebie. W najlepszym wypadku.
-
— Chuj. —Stwiedził Dice, rzucając się do ucieczki w kierunku schodów. — CHUJ, CHUJ, CHUJ! — Biegł ile sił w nogach.
-
Pierwszy ze szczurów wpadł w zastawione sidła i nim już się martwić nie musisz, choć będzie później trzeba zabrać stamtąd jego truchło, wyczyścić pułapkę i ponownie ją rozstawić. Pozostałe dały sobie spokój w połowie schodów, a Ty bez trudu uciekłeś na samą górę.
-
Dysząc, spojrzał w dół schodów.
— Chcecie się bawić w partyzantkę, wy małe kurewki?! Bardzo dobrze, bawcie się jak chcecie! — Warknął.
Zebrał się w sobie, przymierzając do drugiego podejścia. Zaczął powoli schodzić po schodach przygotowana do przywalenia pierwszemu szczurowi, jakiego napotka. -
Te znów skryły się w głębi piwnicy, zaczynając od nowa zabawę w Murzyna i wielkie szczury.
-
//Zabawa w Murzyna i wielkie szczury… Śmiesznie to brzmi//
-
No zarąbiście, ale murzyn nie miał ochoty na tą zabawę.
“Ciekawe, czy drugi raz też się na to dacie…” Pomyślał, powtarzając trik z ustawieniem kolejnej pułapki w pobliżu schodów. Po tym złapał kij i poszedł w kierunku miejsca, które było stosunkowo blisko schodów, a gdzie widział wyłażące szczury. -
Ponownie wylazły, tym razem nieco pewniej, choć w mniejszej liczbie. Dopiero ciche warczenie dochodzące zza Twoich pleców uświadomiło Ci, że było ich tyle samo, co wcześniej, ale dwie sprytne bestie zwyczajnie zaczaiły się i zaszły Cię od tyłu.
-
“Czyli nie tylko ciałem urosły, włochate gówna.”
W tym momencie zrozumiał, że zapuszczając się po raz drugi do piwnicy popełnił duży błąd. Będzie mógł uważać się za szczęśliwego, jeżeli wyjdzie z tego cało.
Szybkim ruchem ciała obrócił się i wykorzystując siłę zamachu ciął kijem w miejsce, z którego dochodziło warczenie, mając nadzieję, że okażę się szybszy od szczurów i zdoła zdzielić je, tak by zginęły, a w konsekwencji nie żyły. -
Jeden odskoczył, drugiego trafiłeś, a impet ciosu posłał go na pobliską szafkę, z której spadły puszki, konserwy, a co najgorsze także jakieś butelki, które barman prawdopodobnie cenił bardziej niż Ciebie. Jednakże manewr na chwilę zdezorientował gryzonie, masz więc czas, aby się im wymknąć lub atakować dalej.
-
Wątpił, że ucieczka jakkolwiek zawyży jego szanse na przeżycie, w końcu wciąż był otoczony z dwóch stron. Jednak prędzej czy później będzie musiał się stad zabierać, dlatego czas przesunąć się w stronę schodów.
Uniósł kij nad siebie, po czym z całą swoją siłą spuścił go na gryzonia, który uciekł przed wcześniejszym ciosem, jednocześnie skacząc w przód. -
Znów udało mu się odskoczyć, ale teraz kompletnie stracił ducha walki i z piskiem uciekł gdzieś w mrok piwnicy, nie będąc już dla Ciebie problemem.
-
Ucieczka szczura dodała Dice’owi animuszu. W końcu ej, on jest człowiekiem, pieprzonym homo sapiens, gatunkiem dominującym. Jeżeli poradził sobie z dwoma, to da radę także reszcie.
Wiedząc, że pozostali wrogowie są za jego plecami, podskoczył i w pół-obrocie spuścił na nich swojego Excalibura, czyli kijek.
— Haia! — Wrzasnął, wymierzając uderzenie. -
Trafiłeś kolejnego szczura, który już raczej z podłogi nie wstanie, a reszta natychmiast rozpierzchła się po ciemnych zakamarkach pomieszczenia.