Karta Postaci
-
O cholera, nowe karty.
Wiewiur:
Niech herszt tej bandy zna Magię Wrót na podstawie, nie więcej. Uwierz, że to wystarczy, bo z takich bardziej znanych postaci tylko Wielki Mistrz Gildii Magów opanował ją na poziomie mistrzowskim i to pozwala mu na przenoszenie całych, kilkutysięcznych, armii z miejsca na miejsce, twojemu towarzyszowi nie będzie trzeba aż tak wiele.
Za świadome lub nieświadome nawiązanie tym całym Durinem to NPC, którego spotkał na swojej drodze kiedyś ktoś od ciebie (chyba ten śmieszny wieśniak, ale nie jestem pewien) masz już u mnie plus.
Max:
Te półtora tysiąca monet to jego prywatne fundusze czy środki całej grupy?
Co do obu kart to nie mam większych obiekcji, wyjaśnimy sobie tylko kilka kosmetycznych kwestii i tyle. -
he, he, wiesz jak to jest Kubusiu, kiedy przypominasz sobie ważne rzeczy po wysłaniu karty? :v
Bo ja doskonale wiem i mam tak prawie zawsze :v
No i skoro tak, to chciałbym chociaż zaawansowany poziom opanowania magii wrót i opiszę mniej więcej większość otwartych przez Niego portali, hm? No i dopiszę fundusz bandy, jak dobrze że nam o tym przypomniałeś :vA i to nawiązanie jest kompletnie przypadkowe
Wyglądy dodam jak będę opisywał portale
-
Max mnie uświadomił, że to była jego postać, nie twoja, która spotkała tego Mutanta, także mój błąd. Na wyglądach mi szczególnie nie zależy, kosmetyka i te sprawy, możesz się tym zająć później. Co do Magii, to zostańmy na tych podstawach i uwierz, że obaj będziemy zadowoleni. I nie przesadzaj z ilością portali, sprawdziłem przed chwilą dla pewności Najważniejsze Informacje, więcej jak trzy mieć nie może (przynajmniej stałych, nie liczę takich otwieranych z racji potrzeby chwili).
-
Sam kilka razy sprawdzałem ten opis, dlatego chciałem zaawansowaną.
Ale zobaczę, może podstawka mi starczy przy planowanych otwartych stałych portalach.
Jak zmienię to dam Ci znać(chyba że masz powiadomienia, to powinno Ci się wyświetlić że zedytowałem kp) -
KKK
-
Już, zmieniłem w opisie Ristela na podsatawkę i dopisałem o portalach i dałem grupie 2k monet.
-
Aaaaaa, Max mi truje tym dupę, bo on też cierpi na przypominanie sobie o ważnych rzeczach po fakcie :v
Mogę jeszcze zedytować elfkę by opisać jak mniej więcej okrada i jaki zwierzyniec ma do dyspozycji? -
Portale i majątek okej, Elfkę możesz edytować, jeśli chcesz.
-
Teraz chyba wszystko powinno być ok
-
Akceptuję, ale ze startem powinieneś poczekać chyba na Maksa, aż poprawi swoje, skoro to ma być łączony wątek.
-
Ajjjjjjjj, zapomniałem o tym napisać. Jego fundusze. Ale zmienię, że trzyma je w wozie, przy sobie co najwyżej 500, bo pomysł na nie pojawił się później.
-
No to i tobie akcept, obaj wiecie już co dalej robić.
-
Imię: Russel
Nazwisko: Egidius
Rasa: Człowiek
Pseudonim: Śnieżny lis
Charakter: W grze
Wiek: 28 lat
Towarzysz:-
Kruk Arco. Russel zakupił tego pięknego ptaka dobre kilka lat temu na pewnym obskurnym targu. Sprzedawca przyrzekał że Arco jest przedstawicielem bardzo rzadkiej magicznej odmiany Kruków która bez problemu rozumie ludzką mowę i zna czary. Co do tego drugiego Russel jest pewien że to bujda jednak jednak znajomość ludzkiej mowy jak i niemalże ludzka inteligencja ptaka nie pozostawiają wątpliwości. Ptak służy Russelowi jako zwiadowca, jego oczy i uszy, ostrzega go o niebezpieczeństwie oraz tym podobnych.
-
Niewielki lecz bardzo odporny i wytrzymały konik Izzi z lokalnej przystosowanej do ciężkiego klimatu odmiany. Transportuje on większość dobytku Śnieżnego Lisa, czyli:
Miesięczny zapas żywności dla jeźdźca jak i obu koni, suchą i zabezpieczoną rozpałkę, garnki i tym podobne, 50 metrów liny, niewielką składaną metalową łopatkę, 2 czekany i toporek do drewna, namiot ze skór, 2 spore bukłaki z winem, zestaw 10 zapasowych noży, 2 zapasowe łuki oraz 14 zapasowych cięciw. Do tego dobre 40 strzał. Ponadto sakwa ze złotem zazwyczaj przymocowana jest do siodła.
Majątek + nieruchomości: Jedynie to co ma przy sobie, czyli sprzęt i około 500 sztuk złota.
Historia: Russel pochodzi z mroźnych zakątków Karak’Akes. Jego rodzina od pokoleń zamieszkiwała obszary w pobliżu Mavogradu, pewnego średniego ludzkiego miasta na obrzeżach Karak’Akes w pobliżu z Verden. Nie ma sensu wspominać o jego dzieciństwie bo naprawdę pozbawione były szczególnych wydarzeń, poza tym że Russel od swego ojca Tarisa, uczył się tajników fachu trapera. Może nigdy nie dorównał w pewnych kwestiach Nordom ale życie w tych chłodnych, paskudnych warunkach naprawdę go zahartowało.
Jako zaledwie siedemnastoletni młodzieniec w końcu był gotów do wykonywania swego zawodu bez nadzoru ojca czy innych starszych i bardziej doświadczonych traperów. Spędzał pierwszą zimę w górach samotnie. Bardzo dokładnie i sprawnie wykorzystał swą wiedzę i wraz z pierwszymi wiosennymi roztopami, czy też raczej wiosennym brakiem stałego opadu śniegu, mógł cieszyć się udanymi łowami. Dziesiątki skór sprzedane za pokaźne sumy pozwoliłyby mu pociągnąć następny rok i przygotować zapasy oraz sprzęt na następny sezon. Powoli prowadząc swe konie wraz z całym ładunkiem w dół pokrytych śniegiem górskich zboczy spotykał po drodze wielu innych traperów wracających do swych domów. Od dawna mężczyźni z tego regionu powracając po sezonie polowań powoli zbierali się w coraz to większe gromady spotykając się nawzajem wzdłuż szlaku. Łatwiej było w ten sposób odpierać ataki goblińskich plemion przemierzającyh czasami te góry. W końcu, po kilku dniach wędrówki Russel ujrzał w oddali sylwetkę Mavogradu, jednak coś było nie tak. Wielu towarzyszy młodego mężczyzny również dostrzegło coś niepokojącego, twarze starszych traperów zalał zimny pot a w ich oczach dostrzec można było przytłaczający smutek. Po chwili i młodzi uświadomili sobie na co spoglądają. Popędzili czym prędzej.
Najczarniejsze domysły krążące po głowie Russela okazały się przytłaczająco prawdziwe. Miasto zostało złupione a okoliczne osady spalone i zrównane z ziemią. W mieście pozostali jeszcze ocalali jednak w okolicznych wioskach mieszkańcy zostali wycięci w pień. Russel wrócił do swej wioski zastając okropny widok. Zgliszcza chat przsypane warstwą śniegu a te z ciał które nie spłonęły zostały rozszarpane przez padlinożerców. Zrozpaczony zaczął przeszukiwać martwe zgliszcza i beznamiętnie rozkopywać tę przeklętą zamarzniętą ziemię. Pochował swą matkę i swe rodzeństwo gdy do wioski z gór powróciło kilku innych traperów. Między innymi Taris, jego ojciec oraz kilku sąsiadów i grupka traperów których nie znał. Razem w milczeniu pogrzebali swych bliskich i znajomych w mroźnych mogiłach. Rodziny i małżeństwa pochowali razem, a dla wszystkich pozostałych których nie mogli rozpoznać usypali masowy grób który przykryli ciężkimi kamieniami by powstrzymać potencjalnych padlinożerców.
Razem powrócili do ruin miasta gdzie zebrali się pozostali traperzy i ocalali z najazdu. Odpowiedzialni za tą rzeź byli nordyjscy wojownicy z klanu Rogatego Dzika. Co wydarzyło się później nie jest chyba tajemnicą, ci którzy po powrocie mieli szczęście znaleźć swych bliskich postanowili pozostać by odbudować swe domy, ale pozostali, ci którzy nie mieli nic do stracenia podobnie jak Russel pragnęli zemsty na nordyjskich wieprzach. Zbieranina około 400 wściekłych, łaknących zemsty mężczyzn wyruszyła w pościg za wojownikami z klanu Rogatego Dzika. Fakt że na wiosnę śnieg nie padał tak obficie ułatwił im odkrycie śladów około 800 nordów. Opatrzność sprzyjała traperom gdyż mała armia podzieliła się na kilka band które z osobna terroryzowały kolejne osady. Traperzy poruszając się konno dogonili jedną z nich i naszpikowali ją strzałami oraz bełtami, niedobitków zapędzili do lasu i bezwzględnie wytłukli, samemu ponosząc stosunkowo niewielkie straty. Powtórzyli ten proces jeszcze dwa razy, do puki nie wpadli na główną siłę Klanu Rogatego Dzika. Role były odwrócone, tym razem traperzy pozbawieni przewagi liczebnej zostali rozgromieni. Z 400 pozostała zaledwie setka niestety nie wliczając w to Tarisa, ale może to i lepiej, staruszek odnalazł spokój i nie musiał oglądać tego co stało się z jego synem…
Niedobitki traperów skierował się wtedy do innych taktyk walki, zastawiali pułapki i demoralizowali wroga, atakowali nocą. Nieustępliwie dręczyli i wykrwawiali siły nordów jak wilki swą ofiarę, i choć dalej ponosili ciężkie straty to na każdego zmarłego trapera przypadało 3 nordyjskich wojowników. To wtedy Russel pierwszy raz zabił kogoś bezpośrednio nie za pomocą łuku lecz własnymi rękoma. Poderżnął gardło wartownikowi. Poczuł wtedy chorą satysfakcję i zadowolenie z własnego czynu. Zadźgał wielu innych we śnie pozbawiony jakiegokolwiek wyrzutu sumienia. Dokonał rzeczy których żaden młody człowiek nie powinien dokonać. Te wydarzenia na zawsze ukształtowały jego umysł, zamiast stać się mężczyzną, chłopak przerodził się w potwora, w bestię która po dziś dzień wędruje pośród tych zamarzniętych pustkowi.
Z setki ocalałych pozostała tylko garstka najbardziej zahartowanych i bezwzględnych. Niektórzy nosili czaszki i kości pokonanych wrogów dla ozdoby, wprowadzali bezwzględne taktyki terroru aż w końcu i z nordów pozostali tylko ci najostrożniejsi, najsprytniejsi oraz najsilniejsi psychicznie. W końcu jednak i ich duch został złamany, panika owładnęła ich szeregi co garstka traperów wykorzystała. Po wielu tygodniach zabijali z wprawą która może przerażać nawet profesjonalnych zabójców. Z 800 nordów przy życiu nie pozostał już żaden. Z traperów ostała się ledwo dwudziestka najtwardszych. Część z nich postanowiła wrócić do domu gdzie ludzie spoglądali na nich z lękiem, inni nie mając już po co żyć popełnili samobójstwo, jeszcze inni wyruszyli na lodowe pustkowia by szukać tam śmierci. Pewne jest że żaden z nich już nie żyje… żaden oprócz jednego. Russel na polu walki zdał sobie sprawę kim jest, a nie pisane było mu żyć jako traper czy myśliwy. Nie był też bohaterem, bo jego talent leżał w zabijaniu i to było mu pisane. Odmieniony ruszył do Dekapolis jako łowca głów i zabójca do wynajęcia, jednak we wnętrzu zachował nienawiść do nordów, w szczególności tych z przeklętego po wsze czasy Klanu Rogatego Dzika.
Przez ostatnie 10 lat wędrował po regionie Dekapolis, albo wybierał się w głąb tundry by polować na nordów lub okazyjnie również orków. W przypadku tych drugich nie miał żadnych konsekwencji, co więcej władze miast dobrze płaciły za głowy zielonoskórych, jednak co do nordów miasta miały bardzo odmienną politykę ze względu na trwający do niedawna pokój między nimi, no oprócz jednego, czyli Targos, gdzie jego talent do zabijania nordów i orków został przyjęty najcieplej, co więcej nikt z tamtych okolic nie zwracał szczególnej uwagi na jego małą anty-nordyjską krucjatę, jednak w części innych miast, w szczególności Termalaine uznano go za mordercę i wystawiono nagrody za jego głowę, to samo dotyczy większości nordyjskich klanów w których jest postrzegany jako najgorszy rodzaj ścierwa pośród tych nielicznych którzy o nim słyszeli. Osobiście spodziewał się wojny od dawna, i kiedy wybuchła bez zastanowienia wykorzystał ją jako okazję do wymordowania jak największej ilości tych nordyjskich psów. Jak do tej pory brał aktywny i bardzo entuzjastyczny udział w walkach, polując na patrole albo zabijając dowódców i robił to na tyle dobrze że zaczyna przykuwać uwagę najwyższego dowództwa armii Targos.
Umiejętności:
- Potrafi poruszać się bezszelestnie, nawet w śniegu, nie wspominając że porusza się pośród zasp zgrabnie niczym śnieżna pantera
- To wyśmienity skrytobójca, potrafi poderżnąć komuś gardło w ułamku sekundy nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku, nie wspominając o jego umiejętnościach maskowania
- Jeden z lepszych łuczników po tej stronie Karak’Akes. Potrafi trafiać biegające wilki ze znacznej odległości. To samo dotyczy o wiele łatwiejszych do opanowania kusz.
- To wyśmienity tropiciel oraz myśliwy. Potrafi oskórować prawie każde zwierzę na kontynencie a i zgarnianie trofeów z ludzki czy nordów nie sprawia mu najmniejszego problemu.
Wady:
- Kompletny brak doświadczenia z mieczami, toporami, włóczniami, młotami i tak dalej
- Kompletna nienawiść do nordów oznacza że za nic nie będzie współpracował z tymi barbarzyńcami, nawet jeśli sytuacja będzie tego wymagać
- Śnieżny lis ma wielu wrogów, i wielu pchanych obietnicą sowitej zapłaty czyha na jego głowę.
Specyfikacje:
Wyraźne problemy psychiczne. Zabijanie sprawia mu o wiele więcej przyjemności niż powinno.
Zawód:
Łowca nagród, najemnik i płatny skrytobójca, ale na własną rękę prowadzi małą ludobójczą kampanię przeciw nordom
Ekwipunek:
- Dwa długie noże myśliwskie, świetne do skórowania zwierzyny i podrzynania gardeł.
- Łuk refleksyjny wraz z kołczanem w którym trzyma 20 strzał.
- Niewielka skórzana torba w której trzyma bandaże, leczniczą miksturę, mapę regionu i krzesiwo
- Plus rzeczy transportowane przez konia
Wygląd:
Ubranie:
-
-
Nowa postać? W Elarid? Tak, to możliwe!
Kliknij w link, by zobaczyć jak. -
Nie klikajcie! To wirus!
-
Tak dla pewności, bo postać super: masz świadomość, że Dekapolis toczy z Nordami teraz otwartą wojnę, tak?
-
Oczywiście. To jeden z powodów dlaczego stworzyłem tę postać. I zdałem sobie sprawę że historia ma pewną nieścisłość pod koniec, bo zapomniałem dodać że przez ostatnie 10 lat kręcił się po regionie Dekapolis polując na nordów, orków i inne ścierwo. Jeśli nie masz nic przeciwko to szybko dodam mu to do historii.
-
Jeszcze tego nie zaakceptowałem, więc spoko. I chciałbym wiedzieć też gdzie przebywał, gdy wybuchła wojna i gdzie jest obecnie oraz czy brał w niej jakiś aktywniejszy udział. I tak na marginesie to jeśli zabijał Nordów ot tak przed wojną, to równie dobrze mógłby być uznany za zwykłego mordercę i przestępcę, gdy handel między miastami i mieszkańcami tundry kwitł, ale to w sumie do niego pasuje.
-
Dobra, wydaje mi się że skończyłem, ale zajęło to dłużej niż się spodziewałem.
-
Elegancko, akceptuję. Wiesz już, co masz teraz zrobić.