Nowe Gilgasz
-
Urywały się na zakolu rzeki, ale niedaleko była niewielka, przybrzeżna polanka nieopodal lasu, którą mogłabyś przeszukać.
-
//Kurdebolek, znowu zapomniałam o tym tygrysie, którego posiada ta postać. Ale możemy uznać, że on ciągle za nią chodzi?//
Poszła na tą polanę, żeby się rozejrzeć. -
//Wychodzi na to, że ja też zapomniałem. Cóż, niech będzie.//
Znalazłaś tam ślady małych ognisk oraz obgryzione kości. Wszystko wskazywało na zwykły postój i posilenie się małą zwierzyną, dopóki nie znalazłaś się na skraju lasu, gdzie odkryłaś obgryzione prawie do cna, szkielety ludzkich dzieci w wieku od niemowlęcia do kilkuletniego szkraba. -
Krzyknęła i równocześnie odskoczyła do tyłu ze strachu. Ten widok spowodował, że oczy jej zaszły łzami.
-
- Co się stało? - zapytał Haldrin, towarzyszący Ci najemnik, kładąc dłoń na rękojeści miecza, gotów wyszarpnąć go w każdej chwili, gdyby pojawiło się zagrożenie. - Znalazłaś coś?
-
-Tak jakby… - Wytarła oczy i wskazała na szczątki.
-
- Chociaż wiemy, że to na pewno Murloki. - odparł, oceniając trupy. - Zostały obgryzione do samych kości, do tego chyba na surowo, co pasuje do tych małych prymitywów. Szukajmy dalej, o ile jesteś w stanie.
-
-Jasne, że jestem w stanie. Może ja rozejrzę się po lesie na moim tygrysie?
-
- Tygrys? - zapytał, unosząc brew i rozglądając się wokół. - No cóż, lepsze takie wsparcie, niż żadne, więc idź.
-
Zawołała swojego tygrysa, po czym wskoczyła na niego i rozkazała mu, aby obiegł ten las.
-
Nie był zbyt wielki, ale jeśli były to rzeczywiście Murloki, to raczej nie masz co szukać ich tutaj, tak jak zaginionych ludzi, prędzej będą gdzieś nad rzeką, okolicznym jeziorem czy czymś w tym guście.
-
Xavier Waasi
-Co to za czasy nastały, że martwi wydają żywym rozkazy. - Ściągnął łuk z pleców, następnie jeszcze raz przeliczył swoich wrogów. Wbrew pozorom jako pierwszy cel obrał Goblina, gdyż jego akurat strzały mogły dosięgnąć, a dodatkowych potworów nie potrzebował. -
- Doceniam Twój upór i stanowczość, ale to chyba dobry moment, aby skończyć. - mruknął Vigo, któremu zaczęła kończyć się cierpliwość. Poza nim i Goblinem doliczyłeś się kilku jego ochroniarzy, ludzi o orczych gabarytach i, zapewne, inteligencji, którzy powinni walczyć dla swego szefa do końca, uzbrojonych w maczugi, buławy, młoty i topory. Gdyby się na Was rzucili, mogłoby być kiepsko.
-
Wróciła więc do swojego kompana.
-W lesie nie ma żadnych śladów, więc pozostaje nam spróbować wywabić Murloki z ich kryjówki… -
- Też wątpiłem, żeby poszły do lasu, te stworzenia żyją nad wodą, muszą regularnie nawilżać nią skórę, aby przeżyć. Tylko, że ich kryjówka może być równie dobrze kilka lub więcej kilometrów stąd.
-
-Masz pomysł, co moglibyśmy zrobić?
-
- Zapewne iść dalej. Twój tygrys nie może ich, nie wiem, wytropić czy coś w tym guście? To znacznie ułatwiłoby sprawę.
-
-Chyba powinien być w stanie. - Rozkazała tygrysowi wytropić kryjówkę Murloków, oczywiście cały czas na nim jechała, bo nie mogła się od niego za bardzo oddalać.
-
Xavier Waasi
- Obaj wiemy, że to się może skończyć tylko na dwa sposoby. A ja wybrałem już ten, który jest mi bardziej przychylny. -
Taczka:
Najemnik szedł za Tobą, utrzymując pewną odległość, nie był chyba przyzwyczajony do towarzystwa wielkiego kota, a skończenie jako jego posiłek nie było żadnym priorytetem. Tropiliście niemalże cały dzień, późnym wieczorem udało się Wam odnaleźć to, co mogłoby być kryjówką Murloków, czyli położoną nad rzeką jaskinię. W środku nie znaleźliście nic, tylko ślady ognisk w postaci sadzy na ścianach lub sklepieniu oraz kości, ale odkryliście też zejście do podziemnej części pieczary.
Vader:
Na te słowa Vigo nie wykonał żadnego ruchu, ale jego ochroniarze postąpili o kilka kroków naprzód, zasłaniając go własnymi ciałami, gdybyś spróbował go zaatakować.